Kilka tras ku czci Matki Bożej powstało w tym roku w okolicach Wrocławia. Można je przemierzać z różańcem w dłoni, rozważając Drogę Krzyżową lub… na swój własny, niepowtarzalny sposób.
Aneta Kuczkowska – zakochana w bieganiu i pielgrzymowaniu – zainicjowała tworzenie wokół Wrocławia fatimskich szlaków, które mogą służyć także Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. W roku 100. rocznicy objawień fatimskich od maja do października, w soboty, w pobliżu 13. dnia miesiąca, zapraszała wszystkich chętnych do wspólnej wędrówki.
Maryjnie i ekstremalnie
Ostatnie takie przejście (w kilkuosobowej grupie lub indywidualnie) planowane jest 14 października. – Wędrówka rozpocznie się po Mszy św. o 7.00 w kościele pw. św. Agnieszki przy ul. Maślickiej – wyjaśnia Aneta. – Będzie przebiegać trasą planowanej EDK „Radosnej”, dedykowanej NMP Fatimskiej, o długości ok. 47 km. Poprowadzi od kościoła NMP Fatimskiej budowanego we Wrocławiu do świątyni pod tym samym wezwaniem wznoszonej w Oleśnicy. To jedna z dróg, które już w tym roku służyły jako pielgrzymie szlaki. Oficjalnie będą funkcjonować jako trasy EDK w Wielkim Poście 2018 r. W planach jest siedem takich tras NMP Fatimskiej, nawiązujących do części Różańca: radosnej (trasy Wrocław–Oleśnica i Oleśnica-Wrocław, każda ok. 47 km), bolesnej (trasy Wrocław–Tyniec Mały i Tyniec-Mały Wrocław, każda ok. 43 km), chwalebnej (Tyniec Mały–Oleśnica i Oleśnica-Tyniec Mały, każda ok. 72 km) oraz światła (Wrocław– Tyniec Mały–Oleśnica–Wrocław, ok. 144 km).. Opisy szlaków, łączących miejsca w archidiecezji wrocławskiej związane w jakiś sposób z kultem Matki Bożej Fatimskiej, dostępne są na stronie polskipielgrzym.blogspot.com. Można pielgrzymować nimi indywidualnie w dowolnym terminie.
Wciąż szukam
Anecie marzą się maryjne drogi opatrzone własnymi znakami. Trasy, na które zaprasza, można pokonywać podobnie jak Camino – w duchu modlitwy lub szukając wyciszenia i spotkania z przyrodą, nowych wyzwań i okazji do poznania okolicy. Właśnie tak wyruszył w lipcu na 144-kilometrowy szlak Tadeusz Marcinkiewicz.
Od zawsze uprawiał jakiś sport. Był pięściarzem, zapaśnikiem. W wieku 28 lat zaczął biegać. I robi to od 37 lat. – Tę dziedzinę sportu „sprzedał” mi mój starszy brat – wspomina. – On startował, ja mu kibicowałem, serwisowałem. Mówię kiedyś: „Też chyba zacznę biegać”. On na to: „Wybij to sobie z głowy”. Nadepnął Tadeuszowi na ambicję. Efekt? Chłopak zaczął w tajemnicy trenować i po kilkumiesięcznym przygotowaniu zapisał się na warszawski Maraton Pokoju w 1981 r.
Kiedy starszy brat – doświadczony zawodnik – zobaczył, że Tadeusz odbiera numer startowy, puknął się w głowę. Zdziwił się jednak jeszcze bardziej, gdy debiutant przybiegł na metę, osiągając świetny czas.
Tadeusz zakochał się w bieganiu. Jeździł na maratony po całej Europie, był stałym bywalcem maratonu z Sobótki do Wrocławia. Biega do dziś. Dlaczego? – Nie wiem, wciąż szukam odpowiedzi na to pytanie – przyznaje. Szukał również w czasie ekstremalnej wyprawy z Wrocławia w stronę Tyńca Małego i Oleśnicy.
Biegacze, włóczykije, pielgrzymi
– Miałem wyruszyć z Anetą już wcześniej, ale złapała mnie kontuzja. Tym razem, gdy ogłosiła trasę liczącą 144 km, zdecydowałem się – mówi. – Nie chciałem odmawiać, poza tym wiedziałem, że to ma być Droga Krzyżowa, a w moim życiu trochę się tych grzechów nazbierało. Pomyślałem: przyda mi się takie wyzwanie.
Tadeusz dodaje, że na Mszy św. bywa rzadko, choć lubi odwiedzać kościoły, zwiedzać je, modlić się w nich na swój sposób. Wielkim przeżyciem był więc dla niego udział w porannej Eucharystii i otrzymane na drogę błogosławieństwo kapłańskie. Dzień był słoneczny, droga piękna i trudna. Wizyty w mijanych świątyniach, doświadczenie gościnności, smak soczystego arbuza spożywanego z przyjaciółmi – przeżycia niepowtarzalne.
Jednym z plusów fatimskich szlaków w okolicach Wrocławia jest możliwość przerwania wędrówki i stosunkowo łatwy powrót do domu z różnych miejsc na trasie. Tadeusz, realnie oceniając siły, także podjął niełatwą decyzję o wcześniejszym powrocie. – To była naprawdę mocno „krzyżowa” droga, ale przyniosła mi ogromną radość. Zbliżając się do domu, czułem się jak stary wiarus wracający szczęśliwie z wojny – wspomina.
Następnego dnia wyszedł naprzeciw Anecie i razem pokonali ostatni etap, docierając do kościoła na Maślicach. – W ekstremalnym wysiłku jest coś szczególnego – dodaje. – Coś się wtedy dzieje i w głowie, i w sercu. Warto spróbować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).