Życie parafialne w tej wspólnocie rozpoczęło się, paradoksalnie, od knajpy.
Tu było blisko do paru kościołów, to ludzie chodzili albo do Kaniny, albo Przyszowej, albo Limanowej, Młyńczyk, czasem Łukowicy – mówi Karol Król, parafianin z Siekierczyny.
– Teren tworzący dziś siekierczyńską parafię stanowiły takie końcówki kilku parafii – mówi ks. Stanisław Pach, w latach 1972–1977 proboszcz. – Zauważył tę sytuację ks. Ludwik Kowalski z Limanowej i postanowił temu zaradzić. – Okazja nadarzyła się w związku z odwilżą w Polsce w 1956 roku. Sobie znanym sposobem ks. Kowalski nabył dawną karczmę stojącą przy drodze i postanowił z ludźmi przerobić ją na kościół – objaśnia ks. Kazimierz Matusik, dzisiejszy proboszcz siekierczyński.
Dostawili prezbiterium i wieżę. Stała mniej więcej w tym samym miejscu, w którym stoi nowa świątynia. Tyle że przy samej drodze.
– Ksiądz Kowalski doglądał przeróbki karczmy na kościół, cieszył się budową, dowoził jedzenie z Limanowej. Wszyscy chętnie pracowali, bo wiedzieli, że dla siebie robią – mówi ks. Pach. Uwinęli się szybko z robotą, a ks. Ludwik postarał się, by bp Jan Stepa rok później, 22 lipca 1957 roku, erygował tu parafię. Minęło od tej chwili 60 lat.
John Król
Parafianie w Siekierczynie świętowali tę okoliczność 23 lipca. Podobnie jak 40-lecie pobytu ks. Stanisława Kozy w parafii. – Zawsze dzielił się z nami swoją mądrością i wiarą – mówi o nim Maria Kuna, która w imieniu parafian składała ks. Stanisławowi życzenia. Budował kościół materialny i duchowy, troszczył się o tworzenie jedności parafian, bo pochodzili z różnych wspólnot, wnieśli różne zapatrywania, obyczaje.
Miejscowi wierni wiele razem przeżyli z ks. Kozą. Remontowali stary kościółek, ten z karczmy przerobiony, o którym – jak wspomina ks. Stanisław – bp Ablewicz mówił, że najuboższy w diecezji. – Służył potem jeszcze 18 lat. A rozebrany został, gdy wybudowaliśmy nowy kościół, który został poświęcony w 1997 r. – wspomina ks. Koza. Wreszcie razem, w czasach komuny, przyjmowali wyjątkowego gościa, metropolitę Filadelfii ks. kard. Johna Króla, rodaka z Siekierczyny.
– On urodził się już w USA, ale jego rodzice stąd wyemigrowali. Pamiętam trzy takie wizyty. Raz przyleciał do nas helikopterem – wspomina Karol Król. – Dumny jestem, że pochodzę z narodu polskiego, z tej krainy limanowskiej, z Siekierczyny i z Mokrej Wsi. (…) Ale największym skarbem, który Polska posiada, jesteście Wy, moi Drodzy. Wiecie bowiem dobrze, skąd jesteście, co w swoim życiu macie robić, dokąd dążycie – mówił do tłumnie zgromadzonych w czasie jednej z wizyt ludzi.
Wbrew przeszkodom
23 lipca Mszę św. w 60. rocznicę erygowania parafii, 40-lecie pobytu ks. Kozy w parafii, 20. rocznicę poświęcenia kościoła sprawował bp Stanisław Salaterski. Poświęcił też przedpogrzebową kaplicę pw. Miłosierdzia Bożego. – Ta prawidłowość, że dobro wzrasta wśród przeciwności, ale warto taką czasem, wydawałoby się, trudną drogą iść, jest do odczytania w dziejach waszej parafii – mówił w homilii. Owocuje to szlachetnością ludzi, wiernością Panu Bogu, zdolnością do poświęceń.
Marek Hebda z rady parafialnej 15 lat mieszka w Siekierczynie. Kiedyś nie było tu łatwo. Zimy srogie, dróg nie było, jak dobrze zawiało, to ludzi uwięziło w domach. – Przez ostatnie 15 lat wiele się zmieniło. To piękna, nowoczesna wieś i parafia – mówi.
Karol Król pamięta, jak kiedyś, gdy rowerem jechało się do miasta (Limanowej), to stały tylko 3 domy murowane po drodze. Dziś wioska się zaludnia, ludzie osiedlają się w takich pięknych miejscach. Kościół w Siekierczynie jest prawdopodobnie najwyżej położoną świątynią parafialną w diecezji. Pięknie stąd widać to, co na dole, ale też jakby bliżej stąd do nieba.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).