Fatima w więzieniu

Czy jedna książka wysłana do więzienia może odmienić życie skazańca czekającego na wyrok śmierci? Tak było w przypadku Jacques’a Fescha, który od matki otrzymał lekturę o… objawieniach fatimskich. Dziś nawrócony zabójca jest kandydatem na ołtarze.

Historia nawrócenia człowieka, który w czasie rozboju zabił policjanta, stała się swego czasu bardzo głośna, głównie za sprawą dziennika więziennego, jaki skazaniec Jacques Fesch pisał dla swojej 6-letniej córki, wydanego pod tytułem „Za pięć godzin zobaczę Jezusa”. W tych poruszających zapiskach jest pewien szczegół, który nie był wystarczająco dobrze zauważany. Okazuje się bowiem, że kluczowe dla drogi nawrócenia Fescha znaczenie miała jedna z książek, które jego matka wysłała mu do więzienia. Wśród żywotów świętych i innych pozycji z duchowości znalazło się omówienie treści objawień fatimskich. I to ta lektura sprawiła, że przeżywający już powoli odrodzenie duchowe skazaniec dostał ogromny impuls do dalszych poszukiwań w wierze i ofiarowania ostatnich miesięcy życia jako zadośćuczynienia za grzechy swoje, swoich najbliższych i za ich nawrócenie. Zaświadczał o tym m.in. adwokat skazańca, mecenas Paul Baudet, który był jedną z głównych postaci na drodze nawrócenia swojego klienta.

Dziś, gdy obchodzimy 100. rocznicę objawień w Fatimie, warto wrócić do tej historii. Tym bardziej że również w tym roku w październiku minie 60 lat od wykonania wyroku (przez ścięcie na gilotynie) na Jacques’u Feschu w paryskim więzieniu La Santé. Wyrok został wykonany w miesiącu i roku, kiedy mijało 40 lat od zakończenia objawień, które pomogły mu za kratkami wrócić do Boga.

Zapiski więzienne Fescha to najbardziej czytelny dowód rzeczowy w trwającym procesie beatyfikacyjnym zabójcy. A powtarzające się w nich wątki maryjne potwierdzają, że Fatima miała ogromny wpływ na ostatnie miesiące jego życia.

Kasa na statek

Rocznik 1930. Urodził się we francuskim Saint-Germain-en-Laye. Był synem bankiera, który siebie określał jako ateistę, choć cała rodzina należała do Kościoła katolickiego. Sam Jacques do 17. roku życia prowadził ograniczone życie sakramentalne, później poszedł w ślady sporej części rówieśników z bogatych francuskich domów. Ks. André Manaranche SJ, biograf Fescha, pisał ogólnie o „hulaszczym” stylu życia młodego bankiera (pracował w banku swojego ojca). Wcześniej, w okresie dorastania, uchodził za chłopaka, który może wszystko, łącznie z opuszczaniem zajęć w szkole.

Z czasem związał się z dziewczyną Pierrette Polack, z którą zawarł związek cywilny i z którą miał córkę Weronikę. Tę samą, do której po nawróceniu adresował zapiski z więzienia. Miał świadomość, że porzucając ją i jej matkę, dokonał de facto pierwszej zbrodni – na duszy i psychice swojego dziecka.

Otrzymane po rozstaniu z Pierrette pieniądze od zadowolonej z tego faktu matki (pani Fesch nie kryła się ze swoim antysemityzmem, a wybranka syna była w połowie Żydówką) Jacques przeznaczył na zakup drogiego samochodu. Marzył jednak o rejsie po Pacyfiku jako samotny żeglarz. Potrzebował więc więcej pieniędzy na zakup statku. Rodzina odmówiła mu sfinansowania kolejnego kaprysu. Jacques, obrażony, oddalił się od wszystkich swoich bliskich i praktycznie został zupełnie sam.

Wtedy znajduje wart gigantycznej fortuny statek. Wie, że jedynym „sposobem” na jego kupno jest kradzież. Jako wspólników rekrutuje kompanów z kawalerskich rozrywek, z którymi napada na innego bankiera, próbując unieszkodliwić ofiarę kolbą pistoletu uderzeniem w głowę. Ten jednak głośno woła o pomoc, wspólnicy uciekają, a Jacques napotyka policjanta, do którego strzela, trafiając prosto w serce. Trochę „przypadkowo”, raczej bez intencji zabicia, ale policjant umiera. Od strony prawnej sprawa jest przegrana. Fesch trafia do więzienia i w czasie procesu sądowego zostaje skazany na karę śmierci przez ścięcie. Odrzucone zostają prośby o ułaskawienie, kierowane do prezydenta Francji. Zostaje stracony 1 października 1957 r. o piątej nad ranem.

Co takiego wydarzyło się między aresztowaniem a wykonaniem wyroku, że 30 lat później kard. Jean-Marie Lustiger, ówczesny arcybiskup Paryża, zainicjował badanie świętości zabójcy policjanta, a w 1995 r. otworzył diecezjalny etap informacyjny procesu beatyfikacyjnego?

Łańcuszek nawrócenia

„Niech się ksiądz nie wysila, jestem niewierzący” – usłyszał od Jacques’a kapelan więzienny, gdy zaczął mówić o Bogu, odwiedzając go w celi. Skazaniec jednak zauważył, że rozmowy z duchownym przynoszą mu ulgę, więc z czasem sam zaczyna prosić o spotkania. Drugim „zapalnikiem” na drodze do wiary jest przyjaciel rodziny porzuconej żony, z którym Jacques miał kontakt. Ten również porzucił katolicyzm, by później przeżyć nawrócenie i wstąpić do benedyktynów. Zakonnik, znany jako o. Thomas, często wysyła listy do więzienia. I to one stanowią dobry podkład pod rodzące się nawrócenie Jacques’a. Niezwykłe jest to, że również matka jego żony, choć po ludzku nie miała powodów, by utrzymywać z Feschem kontakt, prowadziła z nim korespondencję, która pomagała mu odkrywać wiarę.

Z zapisków więziennych wynika, że ten proces nawrócenia w różnych etapach trwał niemal od momentu uwięzienia. Fesch interpretował swoją sytuację nie tylko jako wstrząs, ale jako coś, co uniemożliwiało mu wybieranie zła. Uznał, że właśnie w ten sposób Bóg upomniał się o niego. „Bóg zainterweniował. Ocalił mi życie w krwawej jatce, dał mi się poznać w samotności mojej celi”, napisał w więzieniu.

Kluczowe okazały się dwie osoby – wspomniany już adwokat oraz matka, która z powodu ciężkiej choroby nie mogła odwiedzać syna, ale wysyłała mu książki. Wśród nich znalazła się właśnie pozycja dotycząca objawień fatimskich. Mecenas Baudet poświadczył później, że to właśnie ta lektura pochłonęła Jacques’a tak bardzo (czytał ją kilka razy), że postanowił w ślad za pastuszkami ofiarować resztę swojego życia za grzeszników i jako zadośćuczynienie za swoje grzechy. Adwokat był przekonany, że objawienia fatimskie miały największy wpływ na radykalne nawrócenie Jacques’a Fescha.

Mistyka skazańca

Czytając maryjne fragmenty dziennika Fescha, czasem trudno uwierzyć, że pisał je więzień, a nie wieloletni członek parafialnego koła różańcowego. Zawierzenie swojego życia Matce Boga stało się nieodłączną częścią więziennej religijności Fescha. „Maryja zawsze przynosi mi pocieszenie swoją miłością” – pisał. A w innym miejscu: „Muszę podać rękę Najświętszej Dziewicy i pozwolić się prowadzić tam, gdzie Ona zechce. Z Nią nie boję się, choćby nie wiem jak gorzki był kielich. Jestem pewien, że Ona, jak dobra mama, doda do niego kilka kropel miodu”. A w jedno ze świąt maryjnych napisał: „Kościół obchodzi dziś święto, czcząc Matkę Bożą Łaskawą, która zechciała założyć zakon działający na rzecz uwolnienia więźniów! Niech nasza Matka uwolni całkowicie moją duszę z więzów grzechu, lęku i słabości ciała!”.

Jacques Fesch praktycznie przez całe życie więzienne pozostawał pod silnym wpływem relacji z objawień fatimskich. Matka pewnie nawet nie podejrzewała, że właśnie ta książka stanie się tak silnym impulsem na drodze jego nawrócenia. Również biograf Fescha, ks. Manaranche, uznaje, że to po tej lekturze dokonał się w skazańcu powrót do wiary chrześcijańskiej.

Po ponad 3 latach od osadzenia w więzieniu, 20 dni przed śmiercią, Jacques zapisał w swoim dzienniku: „Moje serce wciąż jest przepełnione miłością, zwłaszcza gdy myślę o Najświętszej Dziewicy. Z Nią nie obawiam się niczego, choćbym miał tysiąc razy umierać. Ona nieustannie mnie ochrania i nie ma nawet kwadransa, bym nie kierował do Niej moich modlitw czy słów pełnych miłości. Wyobrażam sobie Jej Niepokalane Serce otoczone cierniami, takie jak ukazała pastuszkom z Fatimy, i marzę, że wyjmę te wszystkie okropne kolce i że swoimi pocałunkami zamknę Jej rany”. Poruszająca była również jego własna modlitwa po Komunii św., którą przyjął w wigilię święta Wniebowzięcia NMP: „Niech Najświętsza Dziewica zabierze moją duszę do raju i pozwoli mi oglądać swojego Boskiego Syna w całym blasku Jego chwały”.

Zapiski z ostatnich 10 dni przed egzekucją potwierdzają, jak bliską odczuwał więź z Maryją jako Matką Zbawiciela konającego na krzyżu: „Boże, dziś wieczorem moje serce jest pełne radości! Żadnego lęku, żadnej trwogi. Zabrała je Najświętsza Dziewica!”. Ostatnie słowa są potwierdzeniem ostatecznego wyboru Jacques’a Fescha: „Jezus przyrzekł, że zaprowadzi mnie wprost do raju i że umrę jak chrześcijanin... Czuję się lekki, lekki, i wszelki lęk został na razie oddalony. Nie jestem sam, lecz jest ze mną mój Ojciec. Tylko pięć godzin życia! Za pięć godzin zobaczę Jezusa... Obym wytrwał! Panno Święta, na pomoc! Żegnajcie wszyscy i niech Pan was błogosławi”. 

Źródła: Jacques Fesch, Za pięć godzin zobaczę Jezusa. Dziennik więzienny, Warszawa 2005; Zofia Pałubska, Proces duchowego uzdrawiania Sługi Bożego Jacques’a Fescha, w: „Studia Teologiczne” nr 32 (2014); Louis Couëtte, Jacques Fesch – niezwykła droga łaski, w: „Stella Maris”, nr 304 (1995).

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6