Z ks. Jerzym Popiełuszką, którego grał w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas”, jest na ty, bo tak rozumie tajemnicę świętych obcowania.
Z Adamem Woronowiczem rozmawiają Alicja Górska z Radia Plus i ks. Wojciech Parfianowicz z „Gościa Niedzielnego”.
Ks. Wojciech Parfianowicz: 6 czerwca przypadła 7. rocznica beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki. Film „Popiełuszko. Wolność jest w nas” otworzył Panu drogę do bycia znanym szerszej publiczności. W wielu wywiadach mówił Pan o tym, że ta postać stała się Panu bliska, że jesteście wręcz po imieniu, że Pan się do niego modli. Jak ta przyjaźń wygląda dzisiaj?
Adam Woronowicz: Ma się dobrze. Ale żałuję, że brakuje mi czasu, żeby zajechać na jego grób na Żoliborz. Myślę, że on mnie nie zaniedbuje, ja zaniedbuję go bardziej. Jurek jest osobą mi bliską. Mam wiarę w to, że nie jestem sam, że świat duchowy to nie jest bajka, ale rzeczywistość, którą można żyć, która na nas czeka, bo każdy przekroczy granicę śmierci i zmierzy się z jej tajemnicą.
W.P.: Czy rola ks. Jerzego, dziś bł. Jerzego, jest jakimś rodzajem aktorskiego zobowiązania, że nie można już zagrać np. w jakiejś szmirze?
To jest tak jak w życiu. Bo przecież jesteśmy niezłymi szujami, zdarzają nam się błędy, porażki, ale przecież życie składa się także z tego. Uważam, że mam, jak każdy, prawo do błędów. Tak naprawdę liczy się droga, to, żeby w szczerości serca i intencji ją przejść. Wydaje mi się, że najważniejsze jest, żeby dojść do mety, móc powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, na ile mogłem, na ile mi, Panie, pozwoliłeś. Odkrywam, że prócz bycia aktorem jestem przede wszystkim mężem i ojcem. Zawód jest dopiero na kolejnym miejscu. Był czas, że był najważniejszy, ale to nie dawało mi szczęścia, nie spełniało mnie. To spełnia tylko na moment, na moment daje zadowolenie.
Alicja Górska: Krzysztof Zannussi uważa, że dzieło sztuki ma wartość, jeśli spotkanie z nim czyni człowieka lepszym, bogatszym, lepiej pojmującym świat i siebie. W polskim kinie nie brakuje dzieł sztuki, ale i też wiele filmów na to miano nie zasługuje. Czym Pan się kieruje, przyjmując propozycje ról?
Głodem grania, pasją, dzieckiem, które jest we mnie, które jest spragnione poznawania czegoś nowego, które jest ciekawe innego człowieka – wierzącego, niewierzącego, które się buntuje, które stawia sobie pytania o granice zła w człowieku. Aktor to tajemnica, to człowiek, który jakby siedzi w konfesjonale, to ktoś, kto „rozgrzesza”, stara się rozumieć dramat człowieka.
W.P.: Pracował Pan w Teatrze Powszechnym w Warszawie, gdzie w ostatnim czasie wystawiony został kontrowersyjny spektakl „Klątwa”. Przyjąłby Pan rolę w tym przedstawieniu?
Aktor jest osobą wolną. Zawsze, jak każdy. Może wziąć rolę, może odmówić. Zdarzyło mi się kilkukrotnie wycofać w trakcie jakiegoś projektu. To jest decyzja człowieka, jeśli nie chce w tym brać udziału, to ma do tego prawo.
W.P.: Jakie są granice wyrazu artystycznego? Co według Pana wolno wolnej sztuce?
Jest tak duża ilość spektakli, że tym, co się dzisiaj liczy w sztuce – jak się wydaje – jest afera. Polega to na obrażaniu uczuć religijnych, mówiąc przy tym: „to są granice wolności”. Dzieją się rzeczy straszne przed teatrem, który kiedyś był moim teatrem. Jak wspominali moi nieżyjący koledzy, kolejki do teatralnej kasy stały kiedyś aż do wiaduktu. Teraz inaczej: stoją kolejki, kordony policji, rzucany jest gaz, ludzie są wyzywani. No… sztuka.
A.G.: Co Pana definiuje jako aktora? Kolejne role? Życie? To, co się dzieje w Polsce i na świecie?
Coraz mniej rozumiem ten świat. Nie podejmuję się oceny, bo mam wrażenie, że nie jestem kompetentny. Tym, co mnie definiuje, jest to, w czym znajduję swoje spełnienie. Coraz bardziej zagłębiam się w religię. Tylko tam odnajduję jakiś sens. Nie należę do ludzi, którzy się z tym obnoszą. Staram się szanować poglądy innych, ale coraz mniej je rozumiem. Nie potrafię pojąć tej wszechogarniającej nas nienawiści, tego czasu rzucania kamieni. Mam wrażenie, że każdy rzuca w każdego, nawet nie patrząc, liczy się, żeby rzucić celnie. Mam nadzieję że jednak przyjdzie czas zbierania tych kamieni. I że będzie komu je podnosić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.