Katalońska droga krzyżowa

Wizyta w domu publicznym albo śmierć – przed takim wyborem stanął Fernando Saperas. Kataloński zakonnik znalazł się wśród 109 męczenników, którzy niedługo mają zostać wyniesieni na ołtarze. – Mogli się ratować, rzucając kapłaństwo – mówi ks. Szymon Socha, klaretyn.

Reklama

Oprawcy zawieźli go do znajdującego się w Cerverze lokalu z prostytutkami. Próbowali go zmusić, by poszedł z którąś z nich do łóżka. Gdy tak się nie stało, Fernanda przewieziono do następnego domu publicznego, a potem do kolejnych dwóch w innych miejscowościach. Młody zakonnik przez cały czas gorliwie się modlił. Tłumaczył, że jest duchownym i woli zginąć, niż zgrzeszyć. Bandyci znęcali się nad nim. Byli tak okrutni, że w końcu same prostytutki zaczęły płakać. Wszystko to trwało 15 godzin. W końcu anarchiści zawieźli go na cmentarz Tárrega w Léridzie, gdzie już wcześniej zdarzało się im rozstrzeliwać duchownych. Jeszcze przez pewien czas zastanawiali się, co zrobić z porwanym klaretynem, ale ostatecznie zdecydowali, że go zabiją. Znowu zaczęli molestować porwanego i okaleczyli go, m.in. wykłuwając mu oczy. Zakonnik modlił się: „Panie, przebacz im, bo nie wiedzą, co robią. Ja im przebaczam”.

Anarchistyczni bojówkarze rozstrzelali go. Fernando przed śmiercią zawołał jeszcze: „Niech żyje Chrystus Król!” i wezwał Matkę Boską.

Zrzucić habit?

Rozstrzelanie Fernanda Saperasa nie było pierwszym ani ostatnim aktem terroru wobec chrześcijan w opanowanej przez anarchistów Katalonii. 3 tygodnie przed jego śmiercią na tym samym cmentarzu bojówkarze zabili jego 15 współbraci zakonnych. Kilka grupowych egzekucji miało miejsce w październiku. W pobliskim Sabadell w ciągu jednej nocy podpalono 10 kościołów i klasztorów, a kilka dni później o. José Reixach z zakonu klaretynów został śmiertelnie postrzelony na ulicy. Inni członkowie zgromadzenia, w tym przełożony o. Mateo Casals, trafili do więzienia. Warunki były na tyle znośne, że udało im się zorganizować sobie życie na wzór zakonny. Jednak po miesiącu 14 uzbrojonych ludzi wyciągnęło ich z cel. Rano przy drodze znaleziono porzucone ciała więźniów.

Papież Franciszek podpisał w grudniu 2016 r. dekret Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych dotyczący klaretyńskich męczenników z lat 1936–1937. Większość z nich zginęła w Katalonii: Barcelonie, Cerverze, Léridzie, Sabadell oraz Vic, inni w Santander i Walencji. Ojciec Jorge López Teulón, klaretyn i autor bloga poświęconego osobom ginącym za wiarę, nie ma wątpliwości, że ich świadectwo jest aktualne, zarówno dla duchownych, jak i dla świeckich. – Jeśli oni wśród trudności przelewali krew, to nas zawstydza nasza słabość, tchórzostwo i strach – mówi „Gościowi”. Hiszpański klaretyn przypomina, że podczas wojny domowej w jego kraju męczeństwo poniosło ponad 10 tys. chrześcijan, nie tylko duchownych. – Wszyscy oni zapisali swoją krwią najbardziej chwalebną kartę w historii Kościoła katolickiego w Hiszpanii i, chyba nie przesadzę, w historii całego Kościoła – uważa zakonnik. Z kolei o. Szymon Socha, sekretarz prowincjalny klaretynów w Polsce, przypomina, że wielu duchownych mogło się ratować – wystarczyło na znak porzucenia wiary pozbyć się habitu. – Dla mnie to wielki przykład, ważny na przykład wtedy, gdy zastanawiałem się nad kwestiami związanymi z decyzją o wyborze powołania – mówi.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama