Wizyta w domu publicznym albo śmierć – przed takim wyborem stanął Fernando Saperas. Kataloński zakonnik znalazł się wśród 109 męczenników, którzy niedługo mają zostać wyniesieni na ołtarze. – Mogli się ratować, rzucając kapłaństwo – mówi ks. Szymon Socha, klaretyn.
Bojówkarze z lewicowej milicji nie wiedzieli, kogo aresztują. Zauważyli tylko, że w małej katalońskiej miejscowości przebywa jakiś człowiek, który nie jest stamtąd, więc zabrali go na przesłuchanie. Po drodze opowiadali sobie nieprzyzwoite dowcipy. Aresztowany nie chciał się do nich przyłączyć, a to wzbudziło podejrzenia bojówkarzy. Tak zaczęła się trwająca wiele godzin droga krzyżowa Fernanda Saperasa. 31-letni klaretyn został rozstrzelany 13 sierpnia 1936 r. na cmentarzu w miejscowości Lérida.
Chcę być służącym
Fernando Saperas urodził się w 1905 r. w Alió w Katalonii. Miał 7 lat, gdy stracił ojca. Już jako 15-latek musiał podjąć pracę w sklepie i hotelu. Nie miał wykształcenia poza szkołą podstawową. Służbę wojskową odbywał w Barcelonie. Aby chronić swoją czystość, odmawiał codziennie po siedem „Zdrowaś Maryjo”. Wtedy też zetknął się z klaretynami, zakonem poświęcającym się misjom wśród wierzących i niewierzących. Poprosił jednego z przełożonych, by przyjął go do klasztoru jako sługę. Ten zaproponował, by Fernando wstąpił do zakonu jako prawdziwy misjonarz. Saperas został przyjęty do nowicjatu jako 23-latek. Z dużym poświęceniem zajmował się prostymi pracami w domu zakonnym. W uroczystość Wniebowzięcia NMP w 1930 r. złożył pierwsze śluby. Miał poświęcić się służbie Niepokalanemu Sercu Maryi. Jesienią trafił do klasztoru w leżącej 100 km od Barcelony Cerverze.
Anarchia w Katalonii
Sytuacja w Hiszpanii stawała się coraz bardziej niebezpieczna dla duchownych. Od 1931 r., kiedy obalono monarchię, zastępując ją ustrojem republikańskim, zaczęto wprowadzać kolejne ustawy uderzające w Kościół. Usunięto religię ze szkół, wypędzono z kraju jezuitów, działalność innych zakonów podporządkowano państwu. Coraz częściej też dochodziło do ataków na duchownych czy działaczy katolickich oraz do podpaleń kościołów. W 1936 r. w wielu miejscach Hiszpanii wybuchła anarchistyczna rewolucja. Katalonia okazała się jej bastionem. Anarchiści już w czerwcu po walkach przejęli kontrolę nad dużą częścią Barcelony. W regionie konfiskowano ziemię i zakłady przemysłowe. Władza promowała aborcję i swobodę seksualną. Anarchistyczne bojówki siały terror. W Katalonii zginęło przynajmniej 1,5 tys. księży i zakonnic. W Cerverze powstał komitet rewolucyjny, który rozpoczął prześladowanie katolików. Zdarzało się, że ofiarom obiecywano ułaskawienie, jeśli wyrzekną się Boga.
Męczennik czystości
21 lipca 1936 r. władze wypędziły klaretynów z domu zakonnego. Tutejsze zgromadzenie liczyło wtedy 154 osoby, w tym 30 księży. Wśród mężczyzn, którzy musieli opuścić Ceverę, znalazł się Fernando Saperas. Młody klaretyn ukrywał się w domu niejakiego Ramóna Riery. Wiedział, że być może nie pożyje długo. – Jeśli mnie zabiją, niech Bóg będzie błogosławiony. Może Pan chce męczenników za wiarę? – mówił.
Riera był właścicielem baru. Z powodu zbliżającego się święta Wniebowzięcia NMP Fernando nie był bezpieczny. W dniu uroczystości w lokalu miało się pojawić wiele osób i ktoś mógłby rozpoznać brata zakonnego z Cervery. Dlatego właściciel domu odesłał go do innej miejscowości. – Jeśli nie wrócę, to znaczy, że mnie znaleźli i rozstrzelali. Módlcie się za mnie – powiedział na pożegnanie zakonnik.
12 sierpnia rano w domu, w którym się schronił, zatrzymało się kilku bojówkarzy związanych z komitetem rewolucyjnym z Cervery. Zabrali oni Fernanda na przesłuchanie, żeby ustalić, kim jest. Kiedy podczas podróży nie chciał słuchać wulgarnych żartów, anarchiści zaczęli go dopytywać, czy nigdy nie był z kobietą. Fernando wyznał, że jest jednym z zakonników wypędzonych z Cervery. Bojówkarze wpadli w szał. Zdarli z niego ubranie i zaczęli go molestować. Zapowiedzieli, że zawiozą go do domu publicznego. Dali mu do zrozumienia, że przeżyje, jeśli zrobi to, czego od niego chcą. – Zabijcie mnie, jeśli chcecie, ale nie róbcie tego! – prosił uprowadzony.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.