Siedzimy w kaplicy gliwickiego Aresztu Śledczego przy ul. Wieczorka. Na środku złączone stoły, wkoło krzesła. Tutaj odbywają się wszystkie spotkania.
Seba, co się z tobą stało?
– Kiedyś ktoś położył na mnie rękę i zaczął opowiadać o miłości Boga – zaczyna Sebastian II. Ostatni dotarł na spotkanie do kaplicy. Kiedy inni mówią, wertuje Biblię. Mówi gwarą, z dużym przekonaniem. Widać, że to nie pobożne życzenia, i że ma posłuch u pozostałych.
– W moim przeszłym życiu, nie wiem, czy można je nazwać życiem, bo od 21 lat odsiadywałem wyroki po różnych więzieniach tego świata, nie szukałem Boga. Miałem swoich bogów. Ta droga wszystkich nas tu przyprowadziła – opowiada. – Byłem i nadal jestem słabym i grzesznym człowiekiem, ale wiem, w ilu rzeczach pomógł mi Pan.
Na spotkania biblijne zaczął chodzić jeszcze w innych więzieniach. To jego ostatnie dni w areszcie. – Modlę się o to, żebym miał przynajmniej 1/3 tego czasu dla Boga, co tu, w więzieniu. Codziennie proszę Go o łaskę i prowadzenie, bo jest ciężko. Czeka na mnie kobieta i dziecko, mam już załatwioną pracę, ale idę też do braci, do wspólnoty chrześcijańskiej, bo wiem, że tam będą mnie odciągać od zła – mówi.
Na ostatnim kursie opowiadał o sobie. Dwa lata temu w innym miejscu miał powiedzieć świadectwo, ale, jak wspomina, liczył na własne siły. Kiedy przyszedł ten moment, wycofał się. Teraz oparł się na Kimś innym i opowiedział, jak Bóg działa w jego życiu. – Jeśli chcesz i zawołasz do Pana, to cię nie zostawi. Ja zawołałem i mi pomógł. Ciągle to robi – dodaje.
W czasie kursu Nowe Życie uczestnicy dostają „list od Boga Ojca”, o Jego miłości do nas. Kolega z celi Sebastiana przepisał z niego całe fragmenty i wysłał swojemu synowi. – Cztery lata trwania w Panu, z Jego łaską i dobrocią – mówi o swoim obecnym życiu Sebastian. – Ci, co znali mnie ze starego świata, mówili: „Seba, tyś ogłupiał, co się z tobą stało, na pewno chcesz coś wyrwać, jakaś przepustka czy coś”. Potem słyszałem: „Ludzie słabi potrzebują Boga. Ja nie potrzebuję, bo mam pieniądze, pistolet. Kto jest mocny, nie potrzebuje Boga” – wspomina. I otwiera Biblię na fragmencie z Księgi Samuela. Walka Dawida z Goliatem. A potem opowiada historię z tamtego swojego życia.
Mieszkał wtedy w Niemczech i, jak mówi, żył „w brudnym świecie”, wśród gangsterów i morderców. Opowiada o swoim koledze. – To był naprawdę bardzo mocny chłop, mocny w tamtym świecie. Najtwardszy, jakiego poznałem w życiu. Taki, co jest w stanie przynieść głowę tego, kogo chcesz. Jednego dnia była obława na mieście, został postrzelony przez policję. Ostatnie słowa, które usłyszałem od niego: „Boże, odpuść mi wszystko, co zrobiłem” – wspomina. – Bóg dał mu łaskę pojednać się z Nim. Od tamtego dnia nie mam już problemu, że ten siedzi za to, ten za tamto, a ten jest konfident. Bo wiem, że każdy dostał życie od Boga i przed Nim będzie odpowiadał za to, co zrobił.
Stałem przy telefonie i płakałem
Józef jest w areszcie 3 lata, od początku chodzi na katechezy. – Pismo Święte pokazuje, co człowiek zrobił źle, co dobrze. Na kursie Nowe Życie ksiądz mówił nam o przebaczaniu drugiemu człowiekowi. Ten kurs najbardziej mnie wzruszył. Codziennie modlę się za moją rodzinę – mówi. Słowo, które go najbardziej porusza? „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. – A jak umiesz wybaczyć drugiemu, to i sobie będziesz umiał – dodaje.
– Izolacja w moim odczuciu na dzień dzisiejszy jest czymś dobrym, bo przynosi wymierne skutki. Dotykamy tu rzeczy, których na wolności nie dostrzegamy. Tam miałem w ręku władzę, pieniądze. Argumenty, które odciągają od Boga – mówi Dariusz. Największym przeżyciem z kursu była dla niego modlitwa wstawiennicza. Mówi: – Poczułem dotknięcie Pana Boga.
W grupie jest też dwóch Grzegorzów. – W moim życiu nie bywało zawsze dobrze, ale od momentu, kiedy zacząłem tu przychodzić na spotkania biblijne, zobaczyłem wszystko inaczej. Dużo zrozumiałem – mówi pierwszy z nich. Historią drugiego Grzegorza żyli wszyscy. Za jego córkę modlili się ludzie w areszcie i poza nim, intencja dotarła nawet do Włoch i Hiszpanii. Oliwia urodziła się z zespołem Downa i wadą serca. Przeszła już 14 operacji, wkrótce czeka ją kolejna, ostatnia. Ale kiedy przez ponad 3 miesiące leżała w śpiączce w szpitalu, to była prawdziwa próba wiary. Lekarze nie dawali jej szans.
– Podpisałem już dokumenty, żeby odłączyli ją od respiratora. Wtedy zacząłem we wszystko wątpić. Powiedziałem sobie: ona odejdzie, to ja też. Kiedy zadzwoniłem do szpitala, lekarze powiedzieli, że jakiś cud się stał. Wyjęli rurkę i zaczęła sama oddychać. Stałem przy telefonie i płakałem – wspomina. – Pamiętam, jak pierwszy raz przyszedłem do ciebie na celę i powiedziałeś mi, że jesteś szczęśliwy, bo nareszcie masz się z kim modlić. I żeśmy pierwszej nocy się modlili – wtrąca Sebastian II. – Powiedziałem ci też: „Idź do wspólnoty, pozwól księdzu czy pastorowi modlić się o córkę”. Powiedziałeś: „Nie wiem”. A ja: „Bóg tak chce!”. I On ci pobłogosławił.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).