Kiedy w 1664 roku 17-letnia francuska pasterka Benedykta Rencurel pewnego dnia spotkała milczącą „piękną panią”, zapytała: „Czy chce pani kupić gips?”. Tak miała wyglądać jej pierwsza rozmowa z Matką Bożą.
To nic dziwnego. Nieznajomi bowiem pojawiali się w jej rodzinnej wiosce w południowych Alpach właśnie po wytwarzany tutaj gips. Na początku Maryja nic nie mówiła. Czasu na rozmowy im jednak nie zabrakło – maryjne (i nie tylko) objawienia Benedykty trwały aż do jej śmierci w 1718 roku.
54 lata objawień
Podczas jednego z objawień w miejscu, gdzie dziś znajduje się przedstawiająca to spotkanie figura, Maryja wskazała Benedykcie kierunek i powiedziała, by szła, kierując się „pięknymi zapachami”. Tak miała odnaleźć opuszczoną kapliczkę. Matka Boża poprosiła ją, by wybudowała tam kościół, który będzie „miejscem nawrócenia i pojednania”. Rzeczywiście kilka lat później z materiałów przynoszonych przez pierwszych pielgrzymów, którzy zaufali objawieniom Benedykty Rencurel, zaczęła powstawać świątynia. To właśnie dzisiejsza bazylika. Sama Benedykta osiadła w jej pobliżu i mieszkała tam do swojej śmierci w 1718 roku.
Objawienia trwały przez cały ten czas. Podczas jednego z nich Benedykta otrzymała od Maryi olej, który stosowany wraz z głęboką modlitwą, wiarą i zaufaniem miał pomagać „cierpiącym fizycznie i duchowo”. Od tej pory płonie on w lampce przy tabernakulum. – Co roku w sanktuarium zbiera się komisja medyczna, ponieważ zgłaszane są przypadki cudownych uzdrowień. Jedno z takich zdarzeń jest obecnie badane w Watykanie w ramach procesu beatyfikacyjnego Benedykty Rencurel – mówi Konrad Zamojski, pracujący w kurii diecezji Gap.
Objawienia Benedykty przetrwały do naszych czasów spisane przez czterech autorów. Sama Benedykta nie potrafiła pisać ani czytać. W sumie to aż pięć tomów notatek, przechowywanych dziś w diecezjalnym archiwum w Gap. Wśród zapisków są nie tylko objawienia maryjne. W latach 1669–1679 objawiał się jej także Chrystus Ukrzyżowany, który mówił o cierpieniu, współczuciu, miłości, nadziei, pocieszeniu. W miejscu tych spotkań stoi odnowiona niedawno kapliczka Najdroższej Krwi, a w niej znajdujący się tam od XVII w. drewniany krzyż.
Choć od pierwszego spotkania Benedykty Rencurel z „piękną panią” minęło ponad 350 lat i przez cały ten czas bazylikę w Laus odwiedzali pielgrzymi, dopiero w 2008 r. bp Jean-Michel di Falco Léandri – ordynariusz diecezji Gap i Embrun, na której terenie leży sanktuarium – uznał „nadprzyrodzony charakter wydarzeń z lat 1664–1718”. Proces beatyfikacyjny Benedykty rozpoczął się co prawda w 1871 r., ale został przerwany na początku XX wieku. Ponownie otworzył go w 1981 r. Jan Paweł II, a w 2009 r. Benedykt XVI przyznał jej tytuł sługi Bożej.
Uśmiech Matki Bożej
Siostra Jadwiga Dylewski, karmelitanka bosa, dziś jest na emeryturze. Urodziła się jeszcze przed II wojną światową w polskiej rodzinie, która przeprowadziła się do Francji. Przez kilka lat pracowała w Notre-Dame du Laus. Pytana, co przyciąga w to miejsce pielgrzymów, opowiada o swoim znajomym, który czasem odwoził ją do sanktuarium. Sam nie chodził do kościoła, ale kiedyś powiedział siostrze: „Jak ja lubię jeździć z tobą do Laus. Usiądę sobie tam z tyłu i tak mi dobrze”. – Trudno dokładnie powiedzieć, co ludzie tam czują. Na pewno pokój, wielki pokój – mówi s. Jadwiga.
Z kolei pracujący obecnie w Notre-Dame du Laus ks. Jean-Marie Dezon uważa, że to „miejsce, gdzie Chrystus słucha, jednoczy i przebacza”. Właśnie w słuchaniu przyjeżdżających i prowadzeniu ich do pojednania w spowiedzi ks. Jean-Marie widzi swoją misję. Podkreśla, że podobnie było już na początku istnienia sanktuarium. Maryja poleciła bowiem Benedykcie Rencurel nie tylko wybudowanie kościoła, ale przede wszystkim wsłuchiwanie się w opowieści pielgrzymów. – Sprowadzają ich tutaj wszystkie nieszczęścia ziemskiego życia: problemy i lęki, choroby, żałoba – wylicza ks. Dezon. – Chodzi o to, by ci, którzy przyjeżdżają tu obciążeni, wyjechali z przeświadczeniem, że Bóg może im pomóc. Być może ich problemy nie znikną, ale oni będą umieli stawić im czoło – wyjaśnia i zapewnia, że tę przemianę widać u wielu pielgrzymów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.