Prorok żywego Kościoła, wizjoner wyprzedzający swoją epokę. Skazany na śmierć przez nazistów, prześladowany przez komunistów. Powszechnie kochany i... nienawidzony. Wystartowała akcja #podziwiamBlachnickiego.
Zainicjowana została w archidiecezji gdańskiej z okazji 30. rocznicy śmierci założyciela Ruchu Światło–Życie. Chodzi o przybliżenie tej niezwykłej postaci wszystkim Polakom, szczególnie młodemu pokoleniu. To także pretekst do opowiedzenia historii ruchu oazowego na Pomorzu, która dotychczas nie doczekała się szerszego opracowania.
– Akcję zainaugurowaliśmy już 26 listopada, podczas pierwszych nieszporów Adwentu. Jesteśmy obecni w mediach społecznościowych – na Facebooku, Twitterze, Instagramie i na YouTube. Na kolejne miesiące przygotowaliśmy szereg wydarzeń związanych z ks. Franciszkiem Blachnickim. Punktem kulminacyjnym będzie konferencja z udziałem zagranicznych gości, przewidziana na 27 maja przyszłego roku – informują organizatorzy.
Za wódkę...
Był rok 1960. Do baraku, w którym mieściła się Krucjata Wstrzemięźliwości, wpadło SB. „Smutni panowie” wyrzucili współpracowników ks. Blachnickiego, zabrali dokumenty, powielacze, zaplombowali wejście do budynku. Działania zwykłego księdza, który namawiał ludzi do abstynencji od alkoholu i proponował alternatywę dla materialistycznej i ateistycznej ideologii marksistowskiej, wywołały popłoch w szeregach partyjnych dygnitarzy. Żeby uniemożliwić dalsze działanie „księdza szaleńca”, jak o nim mówiono, wydano decyzję o aresztowaniu. Ks. Franciszek trafił do tego samego więzienia, w którym podczas II wojny czekał na wyrok śmierci zasądzony mu przez Niemców. Został skazany na 13 miesięcy pozbawienia wolności. Trafił do wspólnej celi z pospolitymi kryminalistami. „Proszę księdza, ja siedzę za wódkę, bo po pijaku okradłem, a ksiądz?” – zapytał pewnego razu jeden z więźniów. „Ja też, synu, za wódkę” – odpowiedział na to ks. Blachnicki.
Nie dał się złamać. Po odbyciu kary rozpoczął energiczne działania na rzecz utworzenia ogólnopolskiego Ruchu Światło–Życie, proponując młodym ludziom atrakcyjną ofertę ideowo-wychowawczą, tak bardzo odmienną od szarej i nieciekawej komunistycznej rzeczywistości.
Wielkim wsparciem dla ks. Blachnickiego był wybór na papieża Karola Wojtyły, wieloletniego opiekuna oaz w archidiecezji krakowskiej. Mniej więcej w tym samym czasie Ruch Światło–Życie zaczął dynamicznie rozwijać się na Pomorzu. – Początki wiążą się z Jadwigą i Stanisławem Ludwigami. W 1978 r. żona namówiła swojego męża, by razem wybrali się na rekolekcje do Krościenka w Pieninach. Problem w tym, że Stasiu pozostawał pod silnym wpływem intelektualnym prof. Tadeusza Kotarbińskiego, prezentował postawę wolnomyślicielską i deklarował się jako niewierzący. Zgodził się jednak, choć zaznaczył, że kiedy Jadwiga będzie „oddawała się praktykom religijnym”, on pójdzie na wyprawę w góry. Na miejscu okazało się, że w ośrodku zabrakło dla nich pokoju. Swój odstąpił małżeństwu ks. Blachnicki. Stasiu przegadał wtedy z ks. Franciszkiem całą noc. Po tej rozmowie nawrócił się, a w góry nie poszedł – opowiadają Rajmund i Teresa Żelewscy, w Ruchu Światło–Życie od 1987 roku.
Ludwigowie zaprzyjaźnili się z ks. Blachnickim i pod jego wpływem zaczęli rozwijać oazy oraz Krucjatę Wyzwolenia Człowieka na Pomorzu. Współtworzącymi ruch w tamtym czasie byli też kapłani, m.in. ks. Antoni Dunajski, ks. Edward Zielski, ks. Andrzej Regent oraz salezjanie i pallotyni z Gdańska. Ważnym momentem była wizyta twórcy oaz na Wybrzeżu.
– Ks. Franciszek w 1980 r. prowadził rekolekcje na gdańskiej Zaspie i u redemptorystów w Gdyni. Przyciągał tłumy, choć nie był najlepszym mówcą. Podobno raz zdarzyło mu się zasnąć na własnym wykładzie. Oprócz oficjalnych wizyt, często odwiedzał Jadwigę i Stanisława Ludwigów. Osobiście pomagał im budować struktury ruchu w Polsce północnej – mówi R. Żelewski.
Przeciwnik partii i bezpieki
– Z oazami zetknąłem się pod koniec lat 70. Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego wrażenia. Byłem zachwycony sposobem mówienia o rzeczywistości biblijnej – świeżym, pociągającym, innym od wszystkiego, z czym miałem dotychczas styczność w Kościele – wspomina ks. Zenon Pipka, dziś moderator diecezjalny Ruchu Światło–Życie.
Ksiądz Blachnicki proponował członkom ruchu oryginalną „teologię wyzwolenia człowieka”, mówiącą o zwalczaniu wszelkich form zniewolenia i nałogów oraz podkreślającą wewnętrzną wolność. Nie stawiał przed oazowiczami celów politycznych, ale jasno określał swój stosunek do aktualnych problemów społecznych. „Mamy do czynienia z systemem w swojej najgłębszej istocie zakłamanym, który panuje przez kłamstwo i strach zaszczepiany ludziom” – pisał i proponował alternatywę.
W parafiach organizowane były spotkania z ludźmi nauki, kultury i polityki związanymi z opozycją. W programie formacyjnym znajdowało się miejsce na pamięć i modlitwę za więzionych za przekonania. Rekolekcje organizowane w całej Polsce stawały się nie tylko okazją do rozwoju duchowego, ale także dawały szansę poznania niezakłamanej historii Polski. W Gdańsku odwiedzano m.in. pomnik Poległych Stoczniowców i bazylikę św. Brygidy, bastion „Solidarności”. Podczas spotkań mówiono o Katyniu, powstaniu warszawskim, czyli tematach wówczas zakazanych.
– Ruch był zjawiskiem niezwykłym, którego odpowiednika próżno szukać w innych państwach zniewolonych komunizmem. Działał w sposób jawny, choć nielegalny. Bez zezwolenia władz wydawał książki, organizował kolonie, procesje, pielgrzymki. Przyczyniał się w ten sposób do tworzenia społeczeństwa obywatelskiego, będącego poza kontrolą partii – podkreśla ks. dr Jarosław Wąsowicz SDB, historyk.
Z oaz rekrutowało się wielu opozycjonistów młodego pokolenia – odważnych i bezkompromisowych, szczególnie aktywnych po wprowadzeniu stanu wojennego. To nie mogło podobać się komunistycznym władzom, które uznały Ruch Światło–Życie i jego twórcę za przeciwnika politycznego. SB inwigilowała oazowiczów, wprowadzała w ich szeregi tajnych współpracowników i przeprowadzała „kombinacje operacyjne”, których celem było wywołanie konfliktów personalnych wśród działaczy i pogłębienie rozdźwięku między ks. Blachnickim a hierarchią kościelną.
– Pamiętam, że kiedyś w naszej oazowej grupie pojawił się chłopak, który wykazywał dziwne i nienaturalne zainteresowanie sprawami ruchu. Bardzo zależało mu na tym, by znaleźć się w gronie decyzyjnym. Wydawało nam się to podejrzane i trzymaliśmy go na dystans. Nie wiem, czy był z SB, ale po pewnym czasie po prostu przestał przychodzić na spotkania. Może przesunięto go na inny „front walki” – wspomina ks. Zenon.
W domach najważniejszych członków oaz przeprowadzane były rewizje. – Tak było w przypadku małżeństwa Ludwigów, których mieszkanie zostało przeszukane przez bezpiekę. Współtwórcy ruchu na Pomorzu byli stale inwigilowani przez SB, a Stanisław został w ramach represji wyrzucony z Wydawnictwa Morskiego, w którym pracował – mówi R. Żelewski.
Przesłanie wciąż aktualne
Ruch Światło–Życie zwyciężył w starciu z komunizmem. Przetrwał także próbę czasu, nie załamując się po śmierci charyzmatycznego lidera. Wręcz przeciwnie – stale się rozwija. – Jeszcze kilka lat temu w naszej archidiecezji było 100 kręgów Domowego Kościoła. Dzisiaj jest ich niemal dwa razy tyle. To pokazuje, że fundamentem ruchu nie jest ks. Blachnicki, ale Bóg. Gdyby było inaczej, wszystko by się rozsypało już w 1987 r. – zaznacza T. Żelewska.
Co jakiś czas pojawiają się jednak pytania, czy formuła ruchu, niezwykle ważna i potrzebna w PRL, odpowiada na wyzwania współczesności. – Testament ks. Blachnickiego pozostawiony Polakom jest tak samo aktualny, jak aktualna jest Ewangelia. Pryncypia są niezmienne. To, co się zmieniło, to realia. Ks. Blachnicki walczył ze zniewoleniami człowieka. Dzisiaj jest ich znacznie więcej niż w jego czasach – uzależnienie nie tylko od alkoholu, ale także hazardu, pornografii, narkotyków, dopalaczy. Pracoholizm, rozpady małżeństw, problemy z komunikacją w rodzinach. W kontekście tych zagrożeń głos ks. Franciszka jest być może jeszcze bardziej potrzebny niż kilkadziesiąt lat temu – uważa Robert Sobczyk z Diakonii Komunikowania Społecznego Ruchu Światło–Życie.
– Niestety, zarówno życiorys ks. Blachnickiego, jak i jego dokonania nie są znane przeciętnemu katolikowi, a kolejne pokolenia młodych Polaków na hasło: „oaza” jedynie wybałuszają oczy ze zdziwienia – dodaje. Chcąc to zmienić, członkowie ruchu z archidiecezji gdańskiej zainicjowali ogólnopolską akcję #podziwiamBlachnickiego. – Kim był ks. Franciszek? Co zrobił? Dlaczego jest dla mnie ważny? Za co go podziwiam? Jakie jego myśli do mnie przemawiają? Czego chciałbym się o nim dowiedzieć? Zachęcamy wszystkich do zadania sobie takich pytań. Odpowiedzi można udzielić, nagrywając filmik, robiąc zdjęcie czy pisząc kilka zdań. Na koniec oznaczmy nasze myśli #podziwiamBlachnickiego albo wyślijmy na: podziwiamBlachnickiego@gmail.com.
Wszystko, co do nas trafi, zostanie opublikowane i będzie ogólnodostępne – wyjaśnia Monika Baran, współtwórczyni akcji. – Liczymy, że takie żywe refleksje i wspomnienia bardziej przemówią do nieprzekonanych i nieznających tematu, niż poznanie suchych faktów z życia naszego założyciela – dodaje.
– Ks. Franciszek był niepokornym nonkonformistą, buntownikiem posłusznym Panu Bogu, prorokiem wybiegającym myślami poza swoją epokę. Intelektualistą i charyzmatykiem jednocześnie. Człowiekiem, którego nie złamali ani naziści, ani komuniści – mówi R. Sobczyk. Czy może być lepszy wzór do naśladowania?
Informację o wydarzeniach związanych z Rokiem ks. Blachnickiego w archidiecezji gdańskiej można znaleźć na stronie: gdansk.oaza.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).