Parę powyborczych refleksji.
Już po wyborach prezydenckich... Nie mogę jednak tego nie zauważyć: dziś 4 czerwca. Tak, 4 czerwca. 36 lat temu odbyły się wybory, które zmieniły historię świata...
Czasem narzeka się, że to były 35 procentowe wolne wybory, że to był efekt zgniłego układu, że na lata uwikłaliśmy się przez te układy we wpływy postkomuny, ale... Dla mnie to było pokazanie, że nie chcemy „dyktatury proletariatu”, że chcemy wolności. Miliony Polaków skorzystały z okazji i wybrały demokrację. Po nich nic już nie było takie jak wcześniej. Po nich inaczej już się oddychało.... Wdzięczny jestem Bogu, że tak losem naszego kraju pokierował. Że Polakom, latami urabianym propagandą i straszonym różnymi batami, dał mądrość i odwagę wybrać wolność...
A te ostatnie wybory? Cieszę się, że wygrał kandydat prawicowy. Odetchnąłem z ulgą, że tym razem moje czarne obawy się nie spełniły. Trudno jednak nie zauważyć, że najpoważniejszy problem pozostał. Problem głębokiego podziału naszego społeczeństwa. Bo tych nieco ponad 50 i prawie 50 procent poparcia jednego i drugiego kandydata to przecież nie tylko wyraz sympatii do któregoś z nich, ale przede wszystkim zupełnie innych wizji tego, jaki powinien być nasz kraj.
Nawet gdyby te proporcje były inne, np 80: 20, i tak większość powinna szanować mniejszość. Gdy proporcje są tak wyrównane, potrzeba wzajemnego szacunku, tolerancji, dopuszczania inności do głosu, jest jeszcze bardziej oczywista. Tymczasem... Wiadomo, bo trwa to nie od dziś: zwycięzcy biorą wszystko. Z wyjątkiem jeńców. Głos „trzecich dróg” (nie chodzi mi o partie) w tym duopolu jest słabo słyszalny...
Nie wiem czy Państwo to zauważyli. Dla mnie jednym z najsmutniejszych przejawów takiego konfrontacyjnego podejścia do sprawowania władzy było to, że kandydat, który przegrał, przepraszał. To nie jest dziwne? Bo w sumie za co? Że większość obywateli wybrała jednak kogoś innego? W logice wyboru dobra Polski nie ma to większego znaczenia. W logice „cała władza dla nas” – oczywiście ma. Jakby mówił „swoim” zawiodłem, bo musicie się władzą podzielić... Po ludzku żal mi tego człowieka. Przegrywając – minimalnie! – nie zrobił niczego, za co musiałby przepraszać. A jednak czuł się zobowiązany...
Jeszcze smutniejszym jest jednak dla mnie to, co mogłem po ogłoszeniu wyników wyborów przeczytać w mediach społecznościowych. Obrażanie tych, którzy głosowali za Nawrockim. Że tępi, niewykształceni, zacofani, że buraki, że hołota, że trzeba wyjeżdżać z tego kraju głupków... Ta pogarda dla myślących inaczej jest... Nie, nie przerażająca. Nawet nie bolesna. Jest obrzydliwa. Zwłaszcza, że piszą tak ludzie podobno wykształceni, mający na co dzień usta pełne frazesów o tolerancji... Dochodzi przy tym do absurdów w myśleniu typu, że gejów trzeba oczywiście tolerować, ale jak gej ma poglądy prawicowe... Jak można być tak ślepym, tak zamkniętym na inną niż własna wrażliwość?
Nie mam pomysłu na zakopanie tego podziału innego niż to, o czym uczy Ewangelia. Żeby kochać nieprzyjaciół, żeby dobrze czynić tym, którzy mnie nienawidzą. Żeby nie odpłacać za złe złem... Odpowiadając nienawiścią, karmimy nienawiść. Gdy odpowiadamy szacunkiem... No, przynajmniej jest szansa. Przekonanie, że „cała Polska” to ci, którzy akurat wygrali w ostatnich wyborach to jakiś absurd.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Za zasługi na rzecz rozwoju życia duchowego, kultury i zaangażowanie społeczne.
Obowiązują przepisy rozporządzenia - twierdzi Katarzyna Lubnauer.