O hojności Boga, myśleniu „zasługowym” i Bożym niańczeniu opowiada Jakub Blycharz, autor hymnu Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016.
Monika Łącka: Jaki był dla Pana kończący się Rok Miłosierdzia?
Jakub Blycharz: Wierzę, że rok łaski i miłosierdzia trwa tak naprawdę, odkąd Jezus przyszedł na świat i trwać będzie, aż przyjdzie powtórnie... Skoro jednak mowa o mijającym Roku Miłosierdzia, powiem, że dla mnie to był rok pod znakiem ŚDM, a miłosierdzie mocno objawiało się w moim życiu w tym, że marzenia i pragnienia serca, które miałem, zostały obficie wypełnione. Doświadczyłem wielkiej Bożej hojności, którą przyjmuję jako niezasłużony dar.
Co Pan czuł, gdy kilka milionów osób z całego świata śpiewało skomponowany przez Pana hymn?
To było bardzo miłe doświadczenie, zwłaszcza że u podstaw marzenia o skomponowaniu hymnu ŚDM było to, aby powstał utwór, który pomoże ludziom modlić się. Doświadczyłem jednak czegoś zaskakującego: końcowy efekt, gdy wszyscy śpiewali hymn, choć zapierający dech w piersiach, nie wzruszył mnie tak, jak się tego spodziewałem – nie padłem trupem, choć myślałem, że tak właśnie będzie. Zamiast tego, zdałem sobie sprawę z ogromnej tęsknoty, której żaden hymn nie zaspokoi.
Tęsknoty za czym?
Za Bogiem! Proszę mnie źle nie zrozumieć – jestem ogromnie Bogu wdzięczny za to, że powierzył mi tę pieśń do napisania, że pozwolił mi stać wśród milionów ludzi i razem z nimi śpiewać „Błogosławionych miłosiernych” oraz doświadczyć przy tym tej radości, tak bardzo zaprawionej tęsknotą za bliższą relacją z Jezusem. Chcę więcej! Moje serce nie nasyci się niczym innym niż Nim samym.
Bóg więc nie tylko spełnił daną Panu obietnicę, o czym mówi Pan w różnych wywiadach, ale jeszcze pokazał, że hymn był drogą do większego celu?
Tak. Jest też druga historia związana z tą obietnicą. Gdy prosiłem Boga o słowo potwierdzające, że mam napisać hymn ŚDM, dostałem fragment z Księgi Powtórzonego Prawa (31,19): „Zapiszcie teraz sobie ten oto hymn”. Po nim są jednak słowa o wiele trudniejsze: „Naucz go Izraelitów, włóż im go w usta, by pieśń ta była dla Mnie świadkiem przeciwko synom Izraela. Gdy zaprowadzę ich do ziemi, którą poprzysiągłem ich przodkom, opływającej w mleko i miód, będą jedli do syta, utyją, potem zwrócą się do obcych bogów i służyć im będą...”. Trochę się wiec przestraszyłem, czy to na pewno słowo dla mnie i nawet w pewnym momencie zwątpiłem – ba, wszyscy zwątpiliśmy! – że ten hymn do nas przyjdzie. I właśnie wtedy, gdy na moment „zwróciłem się ku innym bogom”, zadzwonił telefon. Hymn miał powstać.
Czemu jednak hymn ma być „świadkiem przeciwko synom Izraela”?
Modląc się, pytałem Boga, o co tu chodzi. I zrozumiałem: hymn, świadcząc przeciwko nam – czyli mówiąc o naszej grzeszności i potrzebie miłosierdzia – uprzytamnia nam, że sami się nie zbawimy, że potrzebujemy do tego Zbawiciela pełnego miłości. Ten hymn świadczy więc przeciwko naszym „zasługom”. Często tak próbujemy układać nasze relacje z Bogiem, by to On był naszym dłużnikiem – by Jego miłosierdzie było zapłatą za nasze starania. Tymczasem On chciałby, byśmy nie byli Jego kontrahentami, tylko dziećmi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.