Po trzecie – nikt nie umarł

Tu się żyje w stałej gotowości na przyjście śmierci. – To największa nauczycielka życia – mówi s. Michaela Rak. – Przez płynące łzy zaczyna się widzieć to, co nieprzemijalne.

Nowa twarz Chrystusa

Siostra Michaela, podobnie jak bł. ks. Sopoćko, potrafi wyheblować podłogę, wie, jak przykręcić śrubę. Miała przecież czterech braci. Krzyże w hospicjum powstały z desek wyrwanych przez nią ze schodów zrujnowanego domu rodzinnego ks. Sopoćki w Juszewszczyźnie, na terenie dzisiejszej Białorusi. Niekiedy po ciężkiej, fizycznej pracy siada i w ciągu 10 minut pisze Drogę Krzyżową. Ma już 33 takie rozważania, które splatają się z jej codziennością. Przed posiłkiem modli się: „Pobłogosław naszych nieprzyjaciół i przyjaciół”. – Kiedy świat się kłóci, kto jest ważniejszy, my zgodnie pracujemy – podkreśla. – Nasze hospicjum jest ponadpodziałowe i nieodpłatne. Pracownikami i podopiecznymi są ludzie różnych nacji. Szukając personelu w urzędzie pracy, prosiłam o władających trzema językami. Chorym posługują trzy siostry Jezusa Miłosiernego i trzech kapelanów – dwóch katolickich, jeden prawosławny. Księża innych wyznań są wzywani przez telefon.

– Przyszła u nas szukać pracy pewna pani – opowiada. – Popatrzyła na obrazy świętych w recepcji i mówi: „Pani zakonnico, nie mogę tu pracować, jestem ateistką. W Boga nie wierzę, ale w godność człowieka – tak”. „Witaj w pracy” – powiedziałam i przytuliłam ją. Dziś jest jedną z moich pielęgniarek. Zoja – kucharka – jest prawosławna, teraz ma post przed swoimi Świętami Wielkanocnymi, ale nam gotuje pyszne obiady, a sama pości.

Kiedyś s. Michaelę poproszono o przyjście do domu Żyda polskiego pochodzenia, którym się zajmowali. – Dziękuję za pomoc – powiedział. Podała mu rękę, pocałował ją, a kiedy się nad nim pochyliła, jej krzyż zawisł nad jego twarzą. Bała się, że go uderzy, ale on go chwycił i ucałował.

– O czym ja rozmawiam z Jezusem? Oprócz wszystkich bieżących spraw – o pieniądzach – przyznaje. Ma na etatach 40 pracowników – lekarzy, pielęgniarki, rehabilitantów, psychologów, pracowników administracyjnych i socjalnych, kucharki, kierowców. Kiedy chorego boli, trzeba mu podać profesjonalny lek, musi leżeć na specjalistycznym łóżku. Miesięczny koszt utrzymania hospicjum to 30 tys. euro. Kasa chorych daje niecałe 10 tys. euro, resztę musi zdobyć sama.

– Nic ze sprzętów nie kupiłam – wszystko nam darowano. „Nam dwie toyoty niepotrzebne” – powiedziała rodzina Borkowskich prowadząca biznes wędliniarsko-mięsny. Niby przyszli do siostry na herbatkę, a zostawili jej auto. Z prośbą o drugie napisała do Volkswagena w Poznaniu i dostała je. Podczas naszej rozmowy przychodzą Teresa i Czesław – małżeństwo z Antokola z ofiarą na hospicjum. Już kilka razy przywieźli a to warzywa z ogródka, a to środki higieniczne. – Dziękujemy Jezusowi Miłosiernemu, że jesteśmy na siłach pomóc – mówią. Raz bezdomny przyniósł Chrystusa w cierniowej koronie znalezionego na śmietniku. – Siostra, jak mu zrobić nową twarz? – zapytał. Dała mu farby i sam ją namalował. – Ten Chrystus jest symbolem, że poprzez to, co robimy, przywracamy Jezusowi oblicze – mówi.

Po co tobie to?

– Wszyscy musimy przejść przez umieranie, do nieba nie ma objazdów – mówi ks. Jarosław Spiridowicz. Jest wikarym u św. Teresy, przy Ostrej Bramie, a w hospicjum od 2 lat na wolontariacie kapelańskim: – Przychodzę do chorych z Jezusem. Jak są niewierzący, to powierzam ich Bogu. Jedna pani poprosiła o chrzest. Wieczorem ją ochrzciłem, a na drugi dzień odeszła. Inną ochrzciłem i bierzmowałem jednego dnia i zmarła.

– Jak tu przyszłam do pracy, to mnie ciarki przeszły – zdradza Anna Kowalewska, pielęgniarka z 25-letnim stażem. Żustyna Bezlapowicz, studentka medycyny, jedna ze stu wolontariuszy, spędza tu każdą wolną chwilę: – Trudno wytłumaczyć, ale coś mi się w środku odezwało i ciągnie mnie tutaj. Tu jest meta życia – wczoraj z kimś obcowałam, dziś go nie ma. Trzeba go dobrze zapamiętać.

– Pamiętam dwóch naszych pierwszych podopiecznych, wspaniałych starszych panów – wspomina Wiktor Ząbkiewicz, wolontariusz od powstania hospicjum. – Była wiosna, rwali się do sprzątania i prosili o miotłę. Bałem się, że osłabną, a teraz myślę, że gdybym im ją dał, tobym im życie przedłużył. Wolontariuszami są też więźniowie z pobliskiego zakładu karnego. Pierwszy posługiwał chorym, nie mówiąc, skąd przychodzi. – Kiedy karmił pacjenta, rozmawiał z nim z czułością. Jednak to słowo to za mało – opowiada s. Michaela. – Raz o godz. 13, podczas obiadu dla personelu, powiedział: „Jestem mordercą, zabiłem własnego brata, bo było za dużo alkoholu i emocji, ale pozwólcie, że zostanę z wami”. Wszyscy go wtedy uściskali. Później ożenił się z naszą pielęgniarką.

– Żeby otrzymać miłosierdzie, trzeba na nie zasłużyć – mówi więzień Mendogas, wolontariusz. – Wciąż zadaję sobie pytanie: „Gdzie dotąd byłem? Gdybym tu trafił wcześniej, w świecie byłoby więcej dobra”. Tu zderzyłem się ze swoim złem, pytając, czy chcę zostać gorszą częścią społeczeństwa – opowiada. Trafił do więzienia, bo w Anglii, gdzie emigrował, wciągnęli go do gangu.

Kiedy Marian Awgul, hospicyjny kierowca, zdjął oprawę łóżka, w którym nie mieścił się 24-letni Mantas, mierzący 2 metry, usłyszał od niego: – Dopiero tu poczułem się człowiekiem. Kiedy mnie pytają: „Po co tobie to? Pieniądze gdzieś byś dobre zarabiał” – odpowiadam: „Jak pójdę do św. Piotra, to będzie wiedział, że Marian tu był”.

– To się wynosi z domu – mówi s. Michaela. – Moja święta mama Genowefa miała 4 klasy szkoły podstawowej, była więźniarką Majdanka, gdzie trafiła za pomoc Żydom. Mówiła naszej ósemce: „Wszelkie żale trzeba oddać Bogu, ja muszę być czuła i dobra. Kiedy człowiek jest w potrzebie, to nie można się bać, tylko trzeba mu pomóc”.

Przez dwa dni rozmawiamy o śmierci, a okazuje się, że mówimy o miłości, która jest dowodem na istnienie Boga. Przy okazji muszę odnotować trzy istotne wydarzenia, o których się dowiaduję. Po pierwsze – właśnie w tych dniach, 81 lat temu, obraz Jezusa Miłosiernego był wystawiony pierwszy raz w Ostrej Bramie, kilka minut drogi stąd. Po drugie – abp Gintaras Grusas wyraził oczekiwaną zgodę na budowę hospicjum dla dzieci i obiecał w niej wspierać s. Michaelę. Po trzecie – tej nocy nikt nie umarł.

Informacje o wileńskim hospicjum można znaleźć na stronie   www.hospisas.lt

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11