Co powoduje, że młodzi, zdolni ludzie rzucają wszystko i jadą na misje? I jak to się dzieje, że nie boją się życia w biedzie, innych kultur, a nawet... śmierci?
Koniec grudnia. W Centrum Formacji Misyjnej, ośrodku stworzonym przez Konferencję Episkopatu Polski, nauka wre. Grupa języka francuskiego wykuwa słówka. Grupa języka angielskiego pisze dialogi. Gdy młodzi misjonarze wyjadą z Polski, muszą swobodnie się porozumiewać. Ale nie nauka i nie porozumienie na poziomie zwykłego języka są tu najważniejsze. Duch! Duch musi być silny. A młody misjonarz musi wiedzieć po co, dla Kogo, i do kogo jedzie. Kursanci wiedzą. Z każdym dniem nabierają pewności. Do maja 2016 r., gdy 9-miesięczne przygotowania dobiegną końca, będą jeszcze lepiej uformowanymi misjonarzami. I pojadą na cały świat.
Świadectwo na każdy dzień
Ojciec Karol Piela OFM jeszcze za czasów postulatu myślał o misjach. Wtedy młodych franciszkanów odwiedzali misjonarze z Boliwii. Opowiadali o misyjnej rzeczywistości, o trudach i pięknie życia poza krajem, współpracy z obcymi ludźmi, którzy z każdą chwilą stają się bardziej „swoi”. I którym głosi się Chrystusa. Potem współbrat o. Karola wyjechał do Boliwii. Duże wrażenie więc i kolejna inspiracja. Oraz konkretna myśl i modlitwa: misje to jednak i o. Karola powołanie. Czas się przygotowywać. I prosić o zgodę przełożonych.
– Zgłosiłem gotowość wyjazdu. Poprosiłem o pozwolenie, a przełożony wyraził zgodę. Minęło trochę czasu i jestem tutaj, w Centrum Formacji Misyjnej. W wakacje przyszłego roku prawdopodobnie będę już w Boliwii – opowiada o. Karol. Gdzie dokładnie będzie pracował? Co dokładnie robił? To się okaże dopiero na miejscu. – W Boliwii my, franciszkanie, zajmujemy się najbardziej opuszczonymi wsiami, posługujemy tam, gdzie księża diecezjalni nie docierają. Będę pracował w miejscu, w którym będę po prostu potrzebny. Ale osobiście to chciałbym trafić do... dżungli. Tak, chciałbym iść na całość. Radykalnie.
Niedawno do Centrum Formacji Misyjnej przybyły relikwie błogosławionych z Pariacoto w Peru, o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka, franciszkanów konwentualnych. Oni się nie bali. Zginęli na misjach... – Życie w strachu nie ma sensu. Jeśli mamy w sercu pragnienie dzielenia się swoją pracą, wiarą i życiem, to po prostu trzeba to realizować. Bez lęku. Błogosławieni Zbigniew i Michał za wiarę oddali życie. Są męczennikami. Ale męczeństwo w wierze to również wykluczenie, pogarda. To jest ofiara, którą czasem ponoszą wierzący, gdy dają świadectwo. Świadectwo dotyczy wszystkich... Każdy z nas jest zobowiązany do dawania świadectwa. A męczeństwo? Często to przypieczętowanie całego życia i wszystkich życiowych wyborów.
Z Łodzi do Pariacoto
Katarzyna Nowakowska do tej pory mieszkała w Łodzi. Uczyła katechezy. Dziś jest jedyną świecką osobą, która w bieżącym roku przygotowuje się w Centrum Formacji Misyjnej do pracy w dalekim kraju. Jakim kraju? Prawdopodobnie w Peru, a dokładnie w Pariacoto. Bo wszystko zaczęło się od błogosławionych franciszkanów... – To było sześć lat temu. Dostałam obrazek z polskimi męczennikami. To był impuls, by jeszcze mocniej modlić się o rozeznanie mojej drogi, o powołanie i ufność. Bo chociaż od wielu, wielu lat myślałam o misjach, o wyjeździe, jakoś stałam w miejscu. Modliłam się, rozważałam. Aż w końcu w styczniu 2015 r. wzięłam za telefon, odważyłam się i zadzwoniłam do Centrum. Potem dostałam pozwolenie od mojego arcybiskupa. Od 1 września uczę się tutaj języka i przygotowuję przede wszystkim duchowo do wyjazdu. Umacniam wiarę, moją relację z Jezusem. Jeśli mam nieść Jezusa ludziom, to najpierw sama muszę być silna w Jezusie.
Pani Katarzyna przez lata pracowała jako katechetka. Pracowała z dziećmi. Natomiast jej wzorem miłosierdzia i posługi była Matka Teresa z Kalkuty. – Zasadą Matki Teresy było, żeby robić małe rzeczy z wielką miłością. Chciałabym właśnie do tego ideału dążyć. Mam świadomość, że to trudne, ale będę się modlić i działać. Jestem świadoma własnych niemocy, własnej słabości. Ale coraz bardziej odkrywam, że naprawdę Jezus wybiera do pracy słabych, nie wybiera mocnych... Widocznie ma w tym plan. Myślę, że ponieważ w Polsce pracowałam z dziećmi, być może również w Peru będzie mi dane to robić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.