Co powoduje, że młodzi, zdolni ludzie rzucają wszystko i jadą na misje? I jak to się dzieje, że nie boją się życia w biedzie, innych kultur, a nawet... śmierci?
Inna kultura – wspólny Kościół
Ksiądz Maksymilian Lelito z diecezji tarnowskiej mówi, że pobyt w Centrum to nauka życia wspólnotowego. Mimo różnic w sposobie bycia, różnic w duchowości, wszyscy kursanci, których jest w tym roku 28, uczą się być razem, współpracować, porozumiewać. – Na misjach, tam gdzie pojadę, spotkam bardzo różnych ludzi, inną kulturę. Dlatego obecny czas jest dobry i potrzebny – mówi ks. Maksymilian.
– Dwa razy byłem na czymś w rodzaju stażu, na misjach w Afryce i poznałem tam Kościół powszechny, mówiący różnymi językami. To fascynujące doświadczenie. Jezus przychodzi do różnych ludzi, z różnych krajów, mówiących różnymi językami. I my, Jego dzieci, jesteśmy wspólnotą: Kościołem. Ksiądz Maksymilian dobrze posługuje się językiem francuskim. Dlatego prawdopodobnie zostanie posłany do któregoś z francuskojęzycznych krajów w Afryce. – Ale dokładnie nie wiem, gdzie będę pracował. Natomiast już się modlę za ludzi, których poznam, i którzy będą moim braćmi... Czekam na spotkanie z nimi.
Szarytka s. Weronika pochodzi z Warszawy. Radosna, energiczna, ciepła. Dlaczego chce zostać misjonarką? – Po prostu od dawna czułam, że to moja droga, że tego chce ode mnie Pan Bóg – mówi szczerze. – Chcę pokazać wszystkim, których spotkam, Bożą miłosierną miłość. Chcę być świadkiem Jezusa, pokazywać Go gestem, pracą, rozmową. Chcę być z potrzebującymi.
Siostra Weronika jednak wcale nie od razu postanowiła, że wyjedzie na misje. – Kłóciłam się z Panem Bogiem. Bo nie jestem już bardzo młoda, bo nauka języków idzie mi z trudem, bo być może inne osoby byłyby lepszymi misjonarzami. Jednak wyraźnie Pan Bóg wybrał mnie, więc przyjmuję Jego decyzję. Jestem jedyną osobą w Centrum, która kompletnie nie wie, do jakiego kraju czy nawet na jaki kontynent pojedzie! Szarytki mają 94 misje na całym świecie. I dopiero po zakończeniu pełnej formacji misyjnej: najpierw tutaj w Polsce, a potem we Francji (tylko dla naszych sióstr zakonnych) okaże się, gdzie będę pracować. Już się z Jezusem nie spieram. Wiem, że jeśli On mnie powołał, to sobie poradzi z moimi ograniczeniami.
Jak w domu...
Ksiądz Jan Fecko, dyrektor Centrum Formacji Misyjnej, sam wiele lat przepracował jako misjonarz. I wie, co znaczy misjonarski chleb. – To było co prawda wiele lat temu, wiele się na misjach w Afryce pozmieniało. Ale rzeczywiście rozumiem życie poza krajem i pracę w ekstremalnych warunkach, z ludźmi z zupełnie innej kultury. Dlatego staram się wspierać przyszłych misjonarzy. Gdy tutaj przyszedłem, otrzymałem polecenie, by stworzyć atmosferę domową. By nasi kursanci w takiej właśnie dobrej atmosferze przygotowywali się do wyjazdu na misje. I tak staram się robić. Chciałbym, żeby każdy z uczestników formacji misyjnej czuł się tutaj dobrze, by potrafił rozmawiać i współpracować. Mimo oczywistych różnic.
Obecnie w Centrum kształcą się księża diecezjalni, zakonnicy, siostry zakonne i jedna osoba świecka. – Wydaje mi się, że udało się stworzyć atmosferę zrozumienia, ciepła i pracy. To dobra, mocna grupa wspaniałych ludzi. Myślę, że będą świetnymi misjonarzami. Chociaż różnią się temperamentami, talentami, pochodzą z różnych wspólnot i środowisk, to cel mają wspólny: nieść Chrystusa. Poniosą Go.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.