O słowach, przy których gardło ściska wzruszenie, i diable, który słyszy: „Morda!”, z dominikaninem o. Tomaszem Nowakiem rozmawia Marcin Jakimowicz.
Marcin Jakimowicz: Kiedy o. Tomasz Nowak usłyszał po raz pierwszy: „Tyś jest mój syn umiłowany, w tobie mam upodobanie”?
O. Tomasz Nowak: W dniu wagarowicza. W parku w Kielcach. Poszliśmy z kolegą na wagary i w parku spotkaliśmy dziewczynę. Jak się okazało, „nawróconą”. (śmiech) Ja – ogromna gaduła – przez dwie godziny zdążyłem zadać jedynie pięć pytań. Zmiażdżyła mnie. Jak potwierdzali koledzy z internatu – skutecznie.
Czy trzeba usłyszeć słowa: „Kocham cię i podobasz mi się”, by wyjść do ludzi z Dobrą Nowiną?
Myślę, że to jest konieczne. Musisz najpierw to usłyszeć, potem przejść etap oczyszczenia, a potem możesz wychodzić. To ewangeliczny schemat: chrzest – głos z nieba potwierdzający twą tożsamość, pustynia, a potem idziesz do synagogi i mówisz: to jest napisane o mnie…
Często słyszy Ojciec: „Podobasz mi się”?
Dużo o tym mówię, bo… sam chcę słyszeć takie rzeczy. A jeśli chcę usłyszeć, to usłyszę.
Głosi Ojciec samemu sobie? I takie słowa mają moc?
Słowa Boże mają moc. Bóg, mówiąc – stwarza. Jeśli kaznodzieja jest „z Boga”, powinien mieć tę samą moc.
Często kaznodzieje mówią: sami nawracamy się na naszych rekolekcjach. To nie slogan?
Slogan i… prawda. (śmiech) Słowo Boże naprawdę tak działa. Nie wierzę w kaznodziejstwo, gdy rekolekcjonista nie słucha tego, co podpowiada Bóg. Słuchasz, a dopiero potem mówisz, a czasem dzieje się to jednocześnie.
Zdarzały się sytuacje, gdy czytał Ojciec słowa Biblii i nie mógł mówić ze wzruszenia?
Oj, ja tak mam często. Bracia się już ze mnie śmieją. Słowo rozkłada mnie na łopatki. Wzruszają mnie szczególnie fragmenty mówiące o bezwarunkowej Bożej miłości. Wtedy mówię do ludzi: „Módlcie się teraz do Ducha Świętego, a ja będę sobie płakał”. (śmiech)
Pomaga?
Tak. Zaczynają się modlić i uspokajam się. Ewangelia to opowieść o dobru, pięknie, miłości. Tylko o tym tak naprawdę warto mówić. Jasne, czasem trzeba powiedzieć o rzeczach trudnych, o grzechu…
„W drzwiach stoi diabeł, by wyrwać wam to, co tu usłyszycie” – zaczął Ojciec pewne rekolekcje.
A nie jest tak? Chcę, by ludzie byli świadomi tego, co ich czeka po wyjściu z rekolekcji. Świadomi świata, do jakiego wychodzą. Nie po to, by ich straszyć. Odwrotnie: mówię, by się nie bali. Nauczył mnie tego Andrzej Szpak, mój nauczyciel, mistrz, ksiądz, który przez lata organizował pielgrzymki hipisów na Jasną Górę. Od niego uczyłem się kochania ludzi, bo to właśnie miłość uruchamia w nim nieprawdopodobną kreatywność. Powiem szczerze, im dłużej głoszę słowo, tym mam mocniejsze przekonanie, że wszystkie kazania powinniśmy zaczynać i kończyć słowami: „Nie bój się. Zobacz, gdzie jesteś. Jesteś blisko Boga i jesteś bezpieczny”.
Strach jest nowotworem paraliżującym naszą wiarę?
Tak. Diabeł robi znakomicie dwie rzeczy: kłamie i straszy. Dlatego antidotum na jego „katechezę” jest słuchanie słów prawdy i zapewnień: „Tyś jest mój syn umiłowany”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.