W piecu

O słowach, przy których gardło ściska wzruszenie, i diable, który słyszy: „Morda!”, z dominikaninem o. Tomaszem Nowakiem rozmawia Marcin Jakimowicz.

Reklama

Znakomicie przygotowane ateńskie kazanie św. Pawła było majstersztykiem, perełką retoryki. Efekt? „Jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: posłuchamy cię innym razem”. Kolejne kazanie zaczyna już od słów: „Stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem”. Warto przygotowywać kazania?


Ja przyrównuję to do świata muzyki. Każdy z nas gra inaczej. Są i klasycy, i jazzmani, i rockmani. Czy rozpisana w detalach partytura klasyczna jest gorsza lub lepsza od jazzu, w którym stawia się na wolność i improwizację? Nie! Jesteś klasykiem? Przygotowuj nuty. Jesteś jazzmanem? Szanuj „klucz”, ale pozwól sobie na improwizację. 


Paweł dopowiada: „Moje głoszenie nie miało nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz było ukazywaniem ducha i mocy”.


Jeżeli liczę na uwodzenie słowem, mądrością, to nic z tego nie będzie. Co jest najważniejsze w tym naszym „gadaniu”? Miłość do ludzi… Bez tego nie ma co wychodzić na ambonę.


„Masz autorytet tylko wśród tych, których kochasz” – te słowa Leifa Hetlanda, którego misją jest ewangelizacja muzułmanów, chodzą za mną od miesiąca... 


Hetland ma rację. To dominikański klucz: laudare, benedicere, praedicare. Chwal Boga, błogosław ludziom i wtedy dopiero głoś. Jeśli którejkolwiek części tej układanki zabraknie, będziesz głosił złą nowinę.


Wejście w lęk jest decyzją. A w uwielbienie? 


Sytuacja jest identyczna. Emocja pojawia się i znika, wlatuje i wylatuje. Uwielbienie jest aktem woli. Przed laty w Poznaniu przyszedł do mnie Poldek Twardowski i powiedział: „Zrobimy koncerty uwielbienia?”, a ja ucieszyłem się: „Wchodzę w to!”. Zaczęliśmy grać muzykę, śpiewać pieśni, potem pojawił się taniec, malowanie w czasie koncertu… Solidną lekcję uwielbienia odebrałem, gdy wyjeżdżałem z Poznania. W czasie koncertu przyszła potężna burza, grad sypał się z nieba, woda zalewała scenę. Odcięto prąd. Stałem z Poldkiem Twardowskim i… złorzeczyliśmy Bogu. A potem odwróciliśmy się i ujrzeliśmy ludzi, których zaprosiliśmy. Stali i uwielbiali Boga. Zrobiło się nam łyso. My – liderzy uwielbienia – wyciągamy piąstki w stronę nieba, a oni robią to, co należy…


„W każdym położeniu dziękujcie” – czyli „czy się stoi, czy się leży, uwielbienie się należy”. A jak Ojciec uwielbia Boga w czasie kryzysu, konfliktu z braćmi?


Różańcem. To przychodzi mi najłatwiej. Powiem więcej: tylko w tych „granicznych” sytuacjach naprawdę wielbisz. W sytuacji niepowodzenia. To jest czyste oddanie Bogu chwały. 


Jeden z najpiękniejszych biblijnych hymnów uwielbienia powstał w… piecu.


Czyli z punktu widzenia tego świata: w sytuacji absurdalnej. Trzej młodzieńcy są w rzeczywistości, w której wszyscy dokoła myślą inaczej niż oni, i zamiast pomstować na tych ludzi, wchodzą w tę babilońską strukturę, by być dla niej darem. Lądują w piecu, są otoczeni wrogami i nagle zaczynają uwielbiać w nim Boga. I jak się okazuje, mają bardzo ciekawe towarzystwo…

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7