- Jedna dziewczynka, której przywieźliśmy wymarzony wózek dla lalek nie mogła uwierzyć, że jest jej i to na zawsze. Pytała kiedy będzie go musiała oddać. Takie spotkania ogromnie wzruszają i pokazują jak niewiele trzeba... - opowiadają bielscy wolontariusze "Szlachetnej Paczki".
Przez poprzednie lata Hania była wolontariuszką Akademii Przyszłości - siostrzanej akcji "Paczki", która wspiera edukację dzieci z uboższych rodzin. W tym roku dołączyła do drużyny "Super W". A Magda dodaje: - W zeszłym roku przygotowywałam zbiórkę na paczkę w szkole. Miałam potem okazję pojechać do jednej z rodzin. I po tej wizycie byłam pewna - chcę za rok dołączyć do wolontariuszy i przeżyć to wszystko w pomnożonych ilościach!
Ktoś ich zauważył
- To moja pierwsza "Paczka" - mówi Agnieszka Gaweł. - Wcześniej byłam darczyńcą, ale przed rokiem już zadecydowałam: zostanę wolontariuszką! Ta akcja daje niesamowitą energię do życia. Poznaje się wielu wspaniałych, dobrych, życzliwych ludzi. Kiedy odwiedzasz rodziny, to widzisz jak ludzi cieszą zwykłe drobiazgi, a najbardziej sam fakt spotkania: że ktoś ich zauważył, odnalazł.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Wolontariusze "Szlachetnej Paczki" pakują do samochodów prezenty dla najbardziej potrzenujących rodzin
Po raz piąty w gronie wolontariuszy jest Anna Wożniak z Bielska. - Najbardziej cieszą spotkania z konkretnymi rodzinami, którym chcemy pomóc, ale i darczyńcy, którzy dostają szansę, żeby komuś pomóc. Po obu stronach zawsze widać ogromną radość! - opowiada Ania. - Docieramy do nich dzięki liderom, którzy w różnoraki sposób szukają najbardziej potrzebujących. Pomagają parafie, szkoły, przedszkola, instytucje publiczne. Czasem trafiamy do rodzin, które nie są ujęte w żadnym systemie - ktoś podpowiedział, że tu czy tam mieszka rodzina, czy samotny pan, pani, którzy na pewno potrzebują wsparcia.
Jak podkreślają wolontariusze, kiedy pierwszy raz odwiedzają rodziny, potrzeba wiele empatii i wrażliwości. - Nie brakuje wtedy wzruszeń, kiedy rodziny się otwierają i nam, obcym dla nich ludziom opowiadają historie swojego życia - dodaje Ania.
Ania już odwiedziła swoją rodzinę. - To było małżeństwo z ośmiorgiem dzieci. Niezwykle dzielni i zżyci, kochający się ludzie - opowiada. - Nie jest im łatwo, ale miłość i życzliwość, to drugie imię tego domu. Dzieci są dumą rodziców - starsze opiekują się młodszymi. Podczas naszej wizyty najstarszy syn przygotowywał posiłek dla nas i całej rodziny. Pani przez 20 lat nie pracowała zawodowo, bo zajmowała się wychowywaniem dzieci w domu. Teraz postanowiła wrócić do pracy. To naprawdę bohaterska postawa. I w "Paczce" właśnie takie osoby chcemy szczególnie wspierać. Bardzo się cieszę, że znalazły się rodziny, które tej rodzinie chciały pomóc. Łączymy ludzi - to dla nas ogromna radość, że możemy być takimi pośrednikami!
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).