Uciekła z domu nocą, bo ojciec zmuszał ją do małżeństwa. Chciała oddać się tylko Bogu. Miała trudne życie, ale w sercu nosiła szczęście. „Wszystko dla Serca Jezusowego” – powtarzała w każdej sytuacji. Matka Klara Szczęsna, współzałożycielka zgromadzenia sercanek, trafia właśnie na ołtarze.
Nastolatka nie widzi innego wyjścia i ucieka nocą z domu. Przez 35 km brnie przez pola i las, w ;zimnie i strachu. Nad ranem dociera do Mławy. Tu trop się urywa, nie wiadomo, jak sobie radzi, do kogo puka i kto pomaga jej stanąć na nogi. Ukrywa się i nie daje znaku życia o sobie. Prawdopodobnie utrzymuje się jako krawcowa. Wszystko wskazuje na to, że jej duchowe życie rozkwita właśnie w czasie przymusowego wygnania.
Mija sześć lat. Ludwika wstępuje pewnego dnia do kościoła. Rekolekcje prowadzi tu wtedy bł. Honorat Koźmiński. Ludwika zachwyca się ideą służby najuboższym i służącym, ubóstwem świętych Klary i Franciszka, o których mówi rekolekcjonista. Nie czeka długo i puka do założonego przez błogosławionego kapucyna nowego Zgromadzenia Sług Jezusa. Tamten dzień zapamiętała ówczesna przełożona, matka Motylowska. Ona otworzyła Szczęsnej drzwi klasztoru: „W tym czasie przyjechała na rekolekcje z Mławy biedna panienka, zajmująca się szyciem, Ludwika Szczęsna. Z całą prostotą oświadczyła pragnienie służenia Bogu, wszystkie fraszki światowe służące do próżności spaliła i okazała gotowość pojechania ze mną, nawet nie dopytując, gdzie ją zawiozę. Podobała mi się niezmiernie jej szczerość, męstwo w zerwaniu ze światem i oddanie się Bogu...”.
Ludwika wstępuje do nowicjatu 8 grudnia 1886 roku (uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP). Szyje ubrania dla służących i dla sióstr. Jest skromna, ujmująca, cicha. Po dwóch latach składa śluby zakonne, prywatne, bo Zgromadzenie Sług Jezusa nie jest jeszcze wtedy oficjalnie zatwierdzone przez Kościół. Potem trafia do Lublina już jako przełożona. Władze jednak odkrywają tajną placówkę, przeszukują budynek, nękają siostry. Szczęsna, na polecenie Koźmińskiego, musi uciekać, przenosi się z miejsca na miejsce, co źle wpływa na jej kondycję fizyczną. Trafia do Krakowa, pod zabór austriacki.
Urzędujący tu ks. Sebastian Pelczar potrzebuje osób takich jak Ludwika – oddanych, z sercem do pracy dla służących. Młoda jeszcze zakonnica „wpada mu w oko”, duchowny widzi w niej silny potencjał. Szybko powstaje tu nowe zgromadzenie. Ludwika, podobnie jak ks. Pelczar, widzi potrzebę opieki nad chorymi i kobietami pracującymi w fabrykach. 2 lipca 1894 r. otrzymuje habit służebnicy Najświętszego Serca Jezusowego (to jedyny zabór, gdzie stroje zakonne nie są zakazane) i imię zakonne Klara.
Wszystko dla Serca Jezusa
„Matka nie podawała ręki księżom, a gdy oni podawali, wtedy nawet młodego kapłana całowała w rękę z pełnym uszanowaniem” – relacjonuje w świeżo wydanej książce o błogosławionej s. Weronika Żmudzińska. „Cicha i delikatna w mowie szła korytarzem cichutko, że nie było słychać przy otwieraniu i zamykaniu drzwi ani kiedy weszła i wyszła”. Matka Klara Szczęsna najlepiej czuła się w samotności, zamknięta w celi klasztornej. Zatapiała się w modlitwie, pościła i umartwiała ciało. Nosiła wokół bioder kolczasty drut i biczowała się metalowymi łańcuchami (po Soborze Watykańskim II praktyk tych zakazano). Była wpatrzona w św. Klarę z Asyżu. Dlatego też zgromadzenie sercanek buduje głównie na duchowości franciszkańskiej. Święty Franciszek jest dla sercanek, jak mówią, wzorem zaparcia się, św. Klara – umartwienia i umiłowania ubóstwa. Sercanki wpatrują się też w św. Elżbietę, wzór pokory i litości nad biednymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.