Licha sługa

Uciekła z domu nocą, bo ojciec zmuszał ją do małżeństwa. Chciała oddać się tylko Bogu. Miała trudne życie, ale w sercu nosiła szczęście. „Wszystko dla Serca Jezusowego” 
– powtarzała w każdej sytuacji. Matka Klara Szczęsna, współzałożycielka zgromadzenia sercanek, 
trafia właśnie na ołtarze.


Reklama

Biskup Sebastian Pelczar, dziś święty, zwracał się bez ogródek do Klary Szczęsnej: „Widzę, że Wielebna Matka jest zachłanna nie tylko na łaski Boże, ale także na nowe domy”. Był rok 1911, zgromadzenie sióstr Serca Jezusowego było jeszcze bardzo młode. Ale średniego wzrostu, o łagodnych rysach zakonnica była zdeterminowana. Chciała, by zakon rozszerzał misję, by oprócz służących i chorych, którymi opiekowały się siostry, zajął się osobami starszymi, samotnymi, towarzyszył im do śmierci. Do tego potrzebne były nowe budynki, środki. Szczęsna jednak od dzieciństwa nie liczyła się ze słowem „przeszkoda”. Jeśli czuła, że taka jest wola Boga, dążyła do wyznaczonego przez Niego celu ze znanym tylko świętym uporem.


Jako nastolatka była urocza, miała długie, jasnokasztanowe lśniące włosy i błękitne oczy. Skromna i pracowita. Chłopcy oglądali się za nią, wielu biło się o jej rękę. Ale jej wybranek miał na imię Jezus. I nic ani nikt, nawet silny ojciec, nie był w stanie jej powstrzymać. Nie miała łatwego życia: od ucieczki z domu po nękające ją przez całe niemal życie choroby płuc, serca, wreszcie nowotwór. Kontekst polityczny czasów, w których żyła, też był trudny. Po upadku powstania styczniowego władze prowadziły restrykcyjną politykę wobec Kościoła, wiele zakonów i klasztorów Królestwa Polskiego było przez zaborców rosyjskich zamykanych (wbrew temu właśnie wtedy powstaje 26 stowarzyszeń tercjarskich, z których wyłania się aż 16 zgromadzeń zakonnych!). Władze prześladowały także matkę Klarę.

Ciekawe, że świadkowie mówią dziś o jej lękliwym i introwertycznym usposobieniu. A przecież musiała być kobietą silną i zdecydowaną. W swoim sercu, mimo trudnych doświadczeń, nosiła szczęście. Jej akumulatory ładował sam Bóg. Każdą decyzję podejmowała po konsultacji z Nim, nie z ludźmi. I choć mówi się, że była pierwszą sercanką, to ona sama nazwałaby się pierwszą, ale u stóp chorych, wykluczonych i sponiewieranych kobiet i starców. Mówiła o sobie „licha sługa”, tak zresztą podpisywała wszystkie listy. Obok św. Klary i św. Franciszka czciła św. Józefa. I to on właśnie nawiedził ją tuż przed śmiercią, w samo południe 7 lutego 1916 roku. Miała 53 lata, a przez 22 była przełożoną zgromadzenia. Biskup Pelczar był jego głową, a matka Klara sercem. 


Wbrew wszystkiemu 


Cieszki, 18 lipca 1863 roku. Tu na świat przychodzi Ludwika (imię Klara przyjmie dopiero w zakonie). Rodzice przyszłej błogosławionej są ludźmi prostymi. Ojciec Antoni pracuje w gorzelni, a potem w folwarku. Matka Franciszka zajmuje się piątką dzieci (jedno z nich umiera), pomaga na roli. O dzieciństwie Ludwiki tak naprawdę niewiele wiadomo. A z jej życia zakonnego znamy jedynie strzępy z relacji jej współsióstr. Bo błogosławiona nie prowadziła zapisków duchowych i autobiograficznych.


Wiemy, że nie chodziła do szkoły, bo te przyparafialne były wówczas zamknięte. Uczyła się od wędrownych nauczycieli. Jej rodzina często się przeprowadzała w poszukiwaniu pracy. Dzieci musiały włączyć się w utrzymanie jej. Dlatego Ludwika szybko przyuczona została do zawodu krawcowej. 
Trudny i przełomowy jest dla dziewczynki rok 1875. Ma wtedy 12 lat i umiera jej mama. Tęskni i cierpi z powodu jej ;braku. Prawie codziennie jest przed obrazem w sanktuarium w Żurominie. Tu ;często modliła się z mamą. Tu też szuka jej obecności. I tu znajduje drugą matkę – oddaje się całkowicie Matce Bożej. Wylewa przed Nią łzy, szczególnie kiedy już po czterech miesiącach po odejściu mamy ojciec Ludwiki żeni się po raz drugi z 18-letnią kobietą. Relacja Ludwiki z Antoniną, młodą macochą, nie układa się. Ojciec też nie ułatwia życia córce – przyrzeka jej rękę bogatemu człowiekowi. Ludwika jest w skrajnej rozpaczy. Zwierza się tacie, że w ukryciu złożyła ślub dziewictwa i oddania Bogu. Błaga go na kolanach, żeby jej nie zmuszał do małżeństwa. Ten jednak reaguje gwałtownie, krzyczy, niewykluczone, że bije. W odwecie za „kaprys” córki wyznacza datę ślubu młodych.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama