O obecności Boga w życiu, chodzeniu po drzewach i owocach pielgrzymowania na Jasną Górę z s. Piotrą ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej, pochodzącą z parafii Nieborów, rozmawia Magdalena Szymańska-Topolska.
Magdalena Szymańska-Topolska: Od momentu wstąpienia do zgromadzenia, w ciągu tych 11 lat, przebywała Siostra w kilku placówkach: w Przemyślu, Grodzisku Mazowieckim, Lublinie, Irenie, a obecnie w Zielonej Górze. Czy łatwo jest przenosić się z miejsca na miejsce?
S. Piotra: Mój pobyt w Przemyślu i Grodzisku Mazowieckim związany był z formacją zakonną przed pierwszymi ślubami, dlatego wiedziałam, że spędzę tam tylko jakiś czas. Pierwszą placówką, na którą zostałam posłana, był Lublin. Na początku zastanawiałam się, czy nie przywiążę się zbytnio do ludzi, miejsca. To naturalne, że człowiek szuka swojej przystani, w której poczuje się bezpiecznie. Jednak, w miarę wzrastania mojej miłości do Jezusa, odeszły takie myśli. Zmiany nie są dla mnie czymś trudnym. Wierzę, że tam, dokąd idę, posyła mnie Bóg, bo ma zadanie – ludzi, z którymi mam żyć. Czasem nie są to łatwe spotkania, ale każde z nich może wydać jakiś dobry owoc.
Pamiętam, jak w Lublinie przychodzili do nas bezdomni z prośbą, by dać im coś do jedzenia. Nie odmawiamy w takiej sytuacji, ale zachęcamy, by te osoby w jakiś sposób nam pomogły, na przykład przy podwórkowych pracach porządkowych. Nie dlatego, że poszukujemy taniej siły roboczej, ale by miały poczucie własnej wartości i przekonanie, że na chleb trzeba zapracować. To są ich osobiste dramaty, przecież nikt nie chce mieszkać na ulicy. Nie pytamy o przyczyny takiego życia.
Te spotkania uczą szacunku do drugiego człowieka, pokory wobec życia. Nikt nie wie, co się z nim może stać w przyszłości, ale wiara właśnie w Opatrzność Bożą z pewnością pomaga żyć. W naszych modlitwach porannych zwracamy się do Boga słowami: „Nie wiem, o Boże mój, co mnie dziś czeka, wiem jedno – nie spotka mnie nic, czego Ty od wieków nie przewidziałeś i nie zarządziłeś”.
Czym dla Siostry jest Opatrzność Boża? Nie można przecież rozumieć jej jako jakiegoś fatum, czegoś nieuchronnego, od czego nie ma ucieczki. Nie powinno myśleć się o niej również jak o pewnego rodzaju nieziemskim amulecie, który chroni przed złem.
Oczywiście, że nie. Opatrzność Boża oznacza obecność Boga w Trójcy Jedynego w naszej codzienności i Jego opiekę. To powierzanie się Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu. Nie da się jej zrozumieć bez pojmowania Boga jako osoby. Ludzie często dziwią się, gdy słyszą, że Jezus żyje, że jest Bogiem żywych, nie umarłych. Ale to prawda. Nie modlimy się do jakiejś wymyślonej postaci, siły, która troszczy się o nas, bo coś jej obiecamy w zamian. To Bóg pierwszy nas ukochał i czeka, aż odpowiemy na Jego miłość. Światem opiekuje się od zawsze, bo go stworzył i umiłował. Nasze człowieczeństwo nabiera blasku właśnie w kontekście tej świadomości. Jeśli wierzymy, że Bóg nas kocha i szanuje, to wiara w Jego Opatrzność nabiera odpowiedniego znaczenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.