O obecności Boga w życiu, chodzeniu po drzewach i owocach pielgrzymowania na Jasną Górę z s. Piotrą ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej, pochodzącą z parafii Nieborów, rozmawia Magdalena Szymańska-Topolska.
Jak to się stało, że wybrała Siostra życie zakonne?
Nie będę oryginalna, gdy powiem, że to nie ja wybrałam Jezusa, ale On wybrał mnie. Nigdy nie myślałam o takim życiu. Jako dziecko grałam w piłkę z chłopakami, niejeden z nich oberwał ode mnie, gdy mnie zdenerwował, wolałam bawić się samochodami niż lalkami, wspinałam się też po drzewach. Wiele zmieniło się, kiedy proboszczem naszej nieborowskiej parafii został ks. Hubert Wiśniewski. Wówczas wprowadził zwyczaj spotkań dla młodzieży w każdy piątek wieczorem na plebanii. Rozpoczynały się one rozważaniem Pisma Świętego, a następnie były rozmowy. Przychodziło nas naprawdę dużo.
Uczęszczałam wówczas do liceum, to był czas decyzji, kim być w życiu, co ze sobą zrobić, co zmienić, a co rozwijać. Chciałam skupić się na tym, co we mnie dobre, odrzucić to, co mi przeszkadza, uporządkować swoje życie. W tym czasie zaczęli odwiedzać naszą parafię inni księża, alumni z łowickiego seminarium, którzy odbywali w Nieborowie praktyki. Wkrótce mieliśmy chyba pierwszego w historii naszej parafii wikarego – został nim ks. Rafał Babicki, obecny przewodnik Łowickiej Pieszej Pielgrzymki Młodzieżowej na Jasną Górę. Szybko zdobył nasze zaufanie, potrafił z nami rozmawiać, bawić się. Przyciągał wielu do Kościoła. Jednym z praktykantów był natomiast ks. Rafał Wiśniewski, to on namówił mnie, i ciebie zresztą też, (śmiech) do wzięcia udziału w pielgrzymce. Pamiętasz, jak się zdziwiłyśmy tą propozycją, bo uważałyśmy, że pielgrzymami są naprawdę pobożni ludzie?
Owszem, pamiętam.
Tam poznałyśmy siostry z mojego zgromadzenia. Moją pierwszą „przewodniczką” była siostra Juliusza. Powstała między nami przyjaźń i tak się zaczęło. Później pielgrzymowałam jeszcze kilka razy z ŁPPM, brałam udział w rekolekcjach i dniach skupienia, które organizowały siostry. Nie myślałam od początku o zakonie, ale o tym, by w modlitwie przemyśleć moje dalsze kroki życiowe. W pewnym momencie Jezus mnie wezwał, więc powiedziałam Mu: „Oto jestem”.
Wiem, że w zgromadzeniu nie posługujecie się nazwiskami.
To znaczy oficjalnie, kiedy jesteśmy u lekarza czy w jakimś urzędzie, posługujemy się naszym imieniem i nazwiskiem metrykalnym. Natomiast w codziennych kontaktach z ludźmi i z innymi siostrami w zgromadzeniu posługujemy się imieniem zakonnym. Każde z nich jest niepowtarzalne. Moje imię, które brzmi Piotra, będzie mogła mieć inna siostra, kiedy mnie w zgromadzeniu już nie będzie. To bardzo ułatwia nam kontakty. Jeśli ktoś napisze list i zaadresuje go do siostry Piotry, to mogę go otrzymać tylko ja.
Dlaczego takie właśnie imię?
Kiedyś jedna z sióstr powiedziała mi, że jestem uparta jak św. Piotr. Z czasem bardzo mi się to spodobało i myślę, że rzeczywiście do mnie pasuje. Uważam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Często jedyną przeszkodą jest nasza mała wiara.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.