O „wtrącaniu się” Kościoła do polityki, rocznicy chrztu Polski i synodzie biskupów z abp. Stanisławem Gądeckim rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Czy, kiedy Ksiądz Arcybiskup jako przewodniczący KEP pisał listy do prezydenta Komorowskiego w sprawie in vitro, miał skojarzenia ze słynnym „non possumus” prymasa Wyszyńskiego?
Abp Stanisław Gądecki: Nie doszukiwałbym się analogii do „non possumus”. Tamta decyzja była odpowiedzią na całkiem wyjątkową sytuację, w której Kościołowi groziła zagłada. Natomiast moje listy są tylko częścią normalnego nauczania Kościoła w sytuacji, w której jest on wystawiony na niebezpieczeństwa natury moralnej. Jest to proste przypomnienie katolikowi pełniącemu zaszczytny urząd prezydenta zasad nauczania Kościoła, które obowiązują każdego wiernego. Prezydent, choć reprezentuje wszystkie wyznania, a także osoby niewierzące, winien kierować się sumieniem, które jest jedno.
Niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier podczas wykładu dla studentów islamskich w Tunezji, powiedział, że jest chrześcijaninem (protestantem) i ma jedno sumienie, którym kieruje się zarówno w życiu osobistym, jak i w życiu publicznym. Zostawianie sumienia w przedpokoju parlamentu – o czym wspominała kiedyś pani premier – jest dla mnie czymś niezrozumiałym.
Słychać w mediach zarzut, że listy w sprawie in vitro były zbyt daleko idącą interwencją Kościoła w politykę.
W tego typu wypowiedziach nie interesuje mnie ściśle rozumiana polityka, ale idzie mi przede wszystkim o kwestie moralne, które muszą leżeć nam wszystkim na sercu. Jeżeli wprowadza się regulację prawną, która umożliwia uśmiercanie jednych ludzkich istot, po to by inne mogły żyć, to my nie możemy milczeć. Jan Chrzciciel potępił w swoim czasie nieregularne małżeństwo księcia, ponieważ bronił Prawa Bożego.
Kościół wciąż mówi o tym, że życie ludzkie powinno być chronione od momentu poczęcia, aż do naturalnej śmierci. Gdybyśmy zatem – jako pasterze Kościoła – nie zabierali głosu w tych kwestiach, to stalibyśmy się jak „psy nieużyteczne”, jak mówi Pismo święte. Nasze wypowiedzi nie są też żadnym aktem nienawiści wobec konkretnego człowieka, ale starają się być wyrazem rozumnej miłości do niego.
Wielu ludzi traktuje kwestie moralne jako sprawy całkowicie prywatne, pozostawione osobistym wyborom. Uważają, że polityki nie powinno się łączyć z moralnością.
Wszystkie dziedziny życia ludzkiego są albo moralne albo niemoralne. Nie ma czegoś takiego jak polityka, która abstrahuje od moralności. Kiedy Hitler podejmował decyzję o eksterminacji Żydów, to była to decyzja polityczna a zarazem moralna. Zaciągnął moralną winę. W kwestii in vitro nie ma mowy o podobnym rozmiarze przestępstwa, ale istnieje podobnie moralny aspekt tej sprawy; ochrona poczętego życia ludzkiego. Złe prawo kształtuje złe obyczaje. Przyzwalać na złe prawo, oznacza, zgadzać się na zło; na złe obyczaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.