Western XXI w.

O grze w reprezentacji Polski, ucieczce do klasztoru, aresztowaniu rodziców i marzeniach z s. Dominiką Szczepanik rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

Reklama

Agnieszka Napiórkowska: Obecnie w Kościele przeżywamy Rok Życia Konsekrowanego. Czy w związku z tym rokiem w Waszym klasztorze pojawiły się jakieś dodatkowe modlitwy, akcje powołaniowe, nowe inicjatywy?

S. Dominika Szczepanik: Jeśli chodzi o naszą wspólnotę, to organizowałyśmy spotkania dla młodzieży szkolnej, podczas których jedna z sióstr opowiadała o specyfice naszego życia. Poza tym 14 marca odbyło się u nas spotkanie modlitewne dla osób życia konsekrowanego z czynnych zgromadzeń żeńskich. W jego programie były adoracja Najświętszego Sakramentu, Droga Krzyżowa na terenie naszego ogrodu i konferencja bp. Andrzeja F. Dziuby. Wszystko zakończyła agapa. Dodatkowo w każdą sobotę odnawiamy wspólnie śluby zakonne. Czytamy też wszystko to, co papież Franciszek do nas pisze, czyli jego list apostolski „Świadkowie radości”, napisany do zakonnic i zakonników na rozpoczęcie Roku Życia Konsekrowanego, a także listy: „Radujcie się...” i „Rozpoznawajcie...”. Z myślą o tym roku wydałyśmy też specjalny kalendarz.

To we wspólnocie. A tak osobiście – czy mogłaby Siostra powiedzieć, jaki jest to czas dla Siostry?

Kiedy usłyszałam, że będzie Rok Życia Konsekrowanego, poczułam, że Pan Bóg chce ukazać nas jako tych, którzy są i Jego ukazują. Dla mnie było to też zaproszenie do tego, bym po raz kolejny zastanowiła się nad swoim powołaniem, nad tym, co robię tu, w klasztorze, i dla Kogo żyję. To także wezwanie, by jeszcze mocniej rozpalić w sobie miłość do Jezusa.

Od dzieciństwa Siostra wiedziała, przeczuwała, że ma powołanie do życie zakonnego?

Może trochę. Pamiętam, że kiedy byłam małą dziewczynką, gdy pytano mnie, kim będę, zawsze odpowiadałam, że siostrą zakonną albo piłkarką. Nie wiem, skąd mi się to wtedy brało. Pan Bóg spełnił oba pragnienia. Od dziecka lubiłam chodzić na samotne spacery, by tam się modlić i śpiewać psalmy. Siadałam na kamieniu, patrzyłam na przyrodę i czułam Bożą obecność. Później, w ogólniaku, bardzo chciałam być dobra. Chciałam, by człowiek, który się ze mną spotyka, czuł się przy mnie dobrze, bezpiecznie. Starałam się też zauważać potrzeby innych i pomagać im być szczęśliwymi. W trzeciej klasie liceum odkryłam, że nie wystarczy być tylko dobrym, ale trzeba też jakoś wejść w to życie dorosłe. Coraz częściej przemykała mi przez głowę myśl o zakonie.

Kiedy o tym myślałam, jedna z koleżanek zaproponowała mi wyjazd do swojej siostry bernardynki do Łowicza. Była to dla mnie odpowiedź Boga na moje rozterki. Kiedy zastanawiałam się nad swoją drogą, z wielu stron zaczęły napływać różne propozycje. Wujek zaproponował wyjazd do Chicago, mama obiecała załatwić mi pracę w Niemczech, a trener wróżył mi karierę sportową, bo byłam już wówczas w kadrze Polski, w reprezentacji. Każdy miał jakiś pomysł na moje życie. A w moim sercu rodziła się prawdziwa miłość do Jezusa. Chciałam czegoś innego. Coraz bardziej stawało się realne, że ja chcę być z Nim.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama