Rok 2015 widziany z Watykanu

Watykańska kompozycja wydarzeń roku 2015 - rozmowa z ks. Andrzejem Koprowskim SJ, dyrektorem programowym Radia Watykańskiego.

Reklama

Przełom roku to zwykle czas na refleksję nad tym, co się kończy i co się zaczyna. Świat zmienia się nieustannie, ewoluują ludzkie zachowania i sposoby wartościowania. Ale przecież każdy z nas wyrasta w konkretnym miejscu i konkretnej rzeczywistości kulturowej.

Ks. Andrzej Koprowski SJ: Jesteśmy zakorzenieni w historii i kulturze swojego narodu, mówimy i myślimy „określonym językiem”. Globalizacja ekonomii i mediów, złączona z globalizacją obojętności sprawiają, że – jako skutki uboczne – narastają konflikty, jak też postawy zamknięcia. Są to nie zawsze uświadomione próby „ratowania korzeni”, własnej tożsamości. Migracje komplikują problem. Polacy, którzy żyją, pracują, studiują w Wielkiej Brytanii, krajach skandynawskich czy Niemczech, słusznie starają się „wejść w nowe środowisko”. Zauważają, że zaczynają myśleć i odczuwać odmiennie, niż ich krewni i znajomi w Ojczyźnie.

Często przypomina mi się to, co Benedykt XVI mówił w samolocie dziennikarzom podczas lotu z Rzymu do Berlina we wrześniu 2011 r.: Urodziłem się w Niemczech, otrzymałem formację kulturową w Niemczech, moim językiem jest niemiecki; jest to język w którym myślę i działam. Mój sposób bycia jest mocno niemiecki. Przynależność do swojej historii, z wszystkimi jej zaletami i wadami, nie powinna i nie może być przekreślona. Ale chrześcijanin ma coś jeszcze. Z sakramentem chrztu rodzi się w nowej wspólnocie, złożonej ze wszystkich narodów, z wielu kultur. Należy do nich, nie tracąc własnej tożsamości. Korzeń, z którego wyrasta, zyskuje nowe soki. Wybranie wiąże się z ukierunkowaniem, zobowiązaniem i zachętą, „by wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie”, w społeczności łączącej wszystkie narody, w której jesteśmy braćmi i siostrami.

To stawia nas w bardzo dobrej sytuacji. Warunkiem jest jednak, żebyśmy starali się „wyjść z zamknięć”, z bazaru lokalnych plotek i emocji. Trzeba spojrzeć na konkretne problemy przez pryzmat „perspektywy dziejów zbawienia” i ich realia widoczne w życiu, nie zawsze prostym, wspólnoty wiary, którą stanowimy. Chodzi o to, by samą wiarę i Pana Boga potraktować na serio.

To wyjście z zamknięcia może być dobrą okazją, by spojrzeć na życie Kościoła powszechnego poprzez to, co zapowiada się „w Watykanie” w 2015 r. 

Jeśli informacja o „wydarzeniach kościelnych 2015 r.” ma mieć sens, musi wymknąć się dyktatowi kultury medialnej, która zniszczyła rolę „czasu”, „przyczyny i skutku”, poczucia odpowiedzialności. Często ma się wrażenie, że wszystko dzieje się „w jednym momencie”, nie zauważa się tego, co zaistniało „wcześniej” i warunkuje to, co nastąpiło „później”. Kultura medialna ma trudność w ukazywaniu „procesu dojrzewania”. Łatwiej jest sprowadzić wszystko do „pokazania gwiazdy”, którą potem można wychwalać lub oskarżać, albo mówić o jednym wydarzeniu jako „obrazującym wszystko”, niż dostrzec je w szerszym kontekście wzrostu lub regresu, procesu stawania się. W tym sensie wydarzenia z życia Kościoła są „mało medialne”. Wpisują się w procesy dokonujące się „w czasie”. Wpisują się w drogę ludzkości, drogę, której punktem odniesienia jest przekaz biblijny i w sposób szczególny osoba Jezusa Chrystusa. Są „kluczem” do uchwycenia sensu i znaczenia szczegółowych wydarzeń watykańskich, także roku 2015. Zmierzają do przybliżenia Pana Jezusa i Kościoła jako wspólnoty apostolskiej w sytuacji człowieka i świata, „szpitala polowego” dla poranionych ludzi, w przeciwstawieniu się mechanizmom globalizacji, które to poranienie zwiększają.

Perspektywa „watykańska” rzutująca na kompozycję wydarzeń nadchodzącego roku uwzględnia to, co służy bardziej wyrazistemu świadectwu. Większej wierności nas, przez chrzest włączonych w Chrystusa, w „ciało Chrystusa”, jakim jest Kościół, wspólnota apostolska posłana na świat. Też w płaszczyźnie ekumenizmu. Papież Franciszek kładzie nacisk na spotkania osobiste i tworzenie poprzez nie klimatu, w którym łatwiej będzie znaleźć kształt realizacji posługi piotrowej w formie autentycznej i do zaakceptowania przez wszystkich – czego chciał Jan Paweł II – w kontekście „dwóch płuc” chrześcijaństwa, też w Europie.

Obserwujemy jednak pewne symptomy tego, że religia i wiara wypierane są z życia społecznego. 

Rzeczywiście. Tendencje ideologii zmierzających do eliminacji wymiaru religijnego z życia społeczeństw, przenoszone z Europy na inne kontynenty; utożsamianie wyzutej z wartości i spoganiałej Europy z chrześcijaństwem, wykorzystywane przez fanatyzm polityczny przybierający formy terroryzmu podszywającego się pod religię – wszystko to mobilizuje do większej aktywności w sferze dialogu międzyreligijnego. By wzmocnić wysiłki wszystkich religii na rzecz poszanowania praw człowieka, stworzonego przez Boga, i odciąć zasłanianie się religią przez siły polityczne, terroryzm itp. Razem układa się to w mozaikę wyrażającą przekonanie, że jeśli chce się uniknąć rozpadu, trzeba wrócić do Pana Boga jako punktu odniesienia dla wszystkiego, co składa się na życie społeczności ludzkiej.

Wszystko to ma odzwierciedlenie w „wydarzeniach kościelnych roku 2015”. Wśród „wydarzeń” pierwsze to Synod Biskupów o problemach rodziny, zatytułowany: „Wyzwania duszpasterskie dla rodziny w kontekście nowej ewangelizacji”. Świadom kluczowej roli rodziny, a zarazem kryzysu, jaki przechodzi przez świat, Papież Franciszek zadecydował dwie fazy: w 2014 r. „Synod nadzwyczajny”, jako czas zbierania informacji o sytuacji na różnych kontynentach, w poszczególnych regionach i krajach; w 2015 r. Synod „zwyczajny”, mający nieco większą wagę w określaniu „wizji Kościoła wobec…”, ale i tak nie „decyzyjną” – ta jest zarezerwowana dla Papieża. I „okres pomiędzy dwoma sesjami Synodu” jako czas refleksji i planowania kroków „na przyszłość” przez wspólnoty i lokalne konferencje episkopatów.

Na to nakłada się dynamika rozwoju „metody refleksji synodalnej”. Z pewnością nie ułatwia to „spokojnego rytmu” dyskusji o rodzinie. Synod nie może trwać długo. Biskupi mają zajęcia w diecezjach, każdy dzień Synodu pociąga za sobą koszty. Papieżowi zależy na tym, by uczestnicy Synodu prezentowali sytuację rodzin „bez retuszu”, by mieć autentyczny obraz sytuacji i wyzwań duszpasterskich. Głosy z Azji i Afryki okazały się bardzo użyteczne, ale i wyzwania niełatwe do podjęcia w przyszłości. Europa ujawniła swoje „pęknięcia”: pewność siebie, przyzwyczajenie do dominacji i uleganie presji kryzysu. Kryzysu wiary, wyrazistości osobowej, poczucia więzi wspólnotowej opartej o wiarę, klimatu kulturowego, jaki przez wieki charakteryzował „chrześcijańską Europę”. Zaskoczenie, niepokój, w pewnym sensie „przerażenie” tonem wypowiedzi jakby zapominających o „punkcie odniesienia”, jakim jest chrześcijańska wizja rodziny, ze strony innych. Trzeba dodać i błędy w organizacji. Bez złej woli, ale „po grzechu pierworodnym tak już jest”. Zwłaszcza, gdy trzeba zapewnić niezależność od medialnych presji. Sekretarz generalny Synodu zadecydował, by nie dawać mediom tekstów wypowiedzi synodalnych, a tylko omówienia, bez podania nazwiska autorów; natomiast by zachęcać Ojców synodalnych do dawania „na swoją odpowiedzialność” wywiadów prasowych. Chodziło o uniknięcie medialnych manipulacji i presji. Jednak to rozwiązanie spowodowało różne zastrzeżenia.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama