Rok 2015 widziany z Watykanu

RADIO WATYKAŃSKIE |

publikacja 30.12.2014 21:00

Watykańska kompozycja wydarzeń roku 2015 - rozmowa z ks. Andrzejem Koprowskim SJ, dyrektorem programowym Radia Watykańskiego.

Rok 2015 widziany z Watykanu OSSERVATORE ROMANO /PAP/EPA Jeśli informacja o „wydarzeniach kościelnych 2015 r.” ma mieć sens, musi wymknąć się dyktatowi kultury medialnej, która zniszczyła rolę „czasu”, „przyczyny i skutku”, poczucia odpowiedzialności.

Przełom roku to zwykle czas na refleksję nad tym, co się kończy i co się zaczyna. Świat zmienia się nieustannie, ewoluują ludzkie zachowania i sposoby wartościowania. Ale przecież każdy z nas wyrasta w konkretnym miejscu i konkretnej rzeczywistości kulturowej.

Ks. Andrzej Koprowski SJ: Jesteśmy zakorzenieni w historii i kulturze swojego narodu, mówimy i myślimy „określonym językiem”. Globalizacja ekonomii i mediów, złączona z globalizacją obojętności sprawiają, że – jako skutki uboczne – narastają konflikty, jak też postawy zamknięcia. Są to nie zawsze uświadomione próby „ratowania korzeni”, własnej tożsamości. Migracje komplikują problem. Polacy, którzy żyją, pracują, studiują w Wielkiej Brytanii, krajach skandynawskich czy Niemczech, słusznie starają się „wejść w nowe środowisko”. Zauważają, że zaczynają myśleć i odczuwać odmiennie, niż ich krewni i znajomi w Ojczyźnie.

Często przypomina mi się to, co Benedykt XVI mówił w samolocie dziennikarzom podczas lotu z Rzymu do Berlina we wrześniu 2011 r.: Urodziłem się w Niemczech, otrzymałem formację kulturową w Niemczech, moim językiem jest niemiecki; jest to język w którym myślę i działam. Mój sposób bycia jest mocno niemiecki. Przynależność do swojej historii, z wszystkimi jej zaletami i wadami, nie powinna i nie może być przekreślona. Ale chrześcijanin ma coś jeszcze. Z sakramentem chrztu rodzi się w nowej wspólnocie, złożonej ze wszystkich narodów, z wielu kultur. Należy do nich, nie tracąc własnej tożsamości. Korzeń, z którego wyrasta, zyskuje nowe soki. Wybranie wiąże się z ukierunkowaniem, zobowiązaniem i zachętą, „by wszystko na nowo zjednoczyć w Chrystusie”, w społeczności łączącej wszystkie narody, w której jesteśmy braćmi i siostrami.

To stawia nas w bardzo dobrej sytuacji. Warunkiem jest jednak, żebyśmy starali się „wyjść z zamknięć”, z bazaru lokalnych plotek i emocji. Trzeba spojrzeć na konkretne problemy przez pryzmat „perspektywy dziejów zbawienia” i ich realia widoczne w życiu, nie zawsze prostym, wspólnoty wiary, którą stanowimy. Chodzi o to, by samą wiarę i Pana Boga potraktować na serio.

To wyjście z zamknięcia może być dobrą okazją, by spojrzeć na życie Kościoła powszechnego poprzez to, co zapowiada się „w Watykanie” w 2015 r. 

Jeśli informacja o „wydarzeniach kościelnych 2015 r.” ma mieć sens, musi wymknąć się dyktatowi kultury medialnej, która zniszczyła rolę „czasu”, „przyczyny i skutku”, poczucia odpowiedzialności. Często ma się wrażenie, że wszystko dzieje się „w jednym momencie”, nie zauważa się tego, co zaistniało „wcześniej” i warunkuje to, co nastąpiło „później”. Kultura medialna ma trudność w ukazywaniu „procesu dojrzewania”. Łatwiej jest sprowadzić wszystko do „pokazania gwiazdy”, którą potem można wychwalać lub oskarżać, albo mówić o jednym wydarzeniu jako „obrazującym wszystko”, niż dostrzec je w szerszym kontekście wzrostu lub regresu, procesu stawania się. W tym sensie wydarzenia z życia Kościoła są „mało medialne”. Wpisują się w procesy dokonujące się „w czasie”. Wpisują się w drogę ludzkości, drogę, której punktem odniesienia jest przekaz biblijny i w sposób szczególny osoba Jezusa Chrystusa. Są „kluczem” do uchwycenia sensu i znaczenia szczegółowych wydarzeń watykańskich, także roku 2015. Zmierzają do przybliżenia Pana Jezusa i Kościoła jako wspólnoty apostolskiej w sytuacji człowieka i świata, „szpitala polowego” dla poranionych ludzi, w przeciwstawieniu się mechanizmom globalizacji, które to poranienie zwiększają.

Perspektywa „watykańska” rzutująca na kompozycję wydarzeń nadchodzącego roku uwzględnia to, co służy bardziej wyrazistemu świadectwu. Większej wierności nas, przez chrzest włączonych w Chrystusa, w „ciało Chrystusa”, jakim jest Kościół, wspólnota apostolska posłana na świat. Też w płaszczyźnie ekumenizmu. Papież Franciszek kładzie nacisk na spotkania osobiste i tworzenie poprzez nie klimatu, w którym łatwiej będzie znaleźć kształt realizacji posługi piotrowej w formie autentycznej i do zaakceptowania przez wszystkich – czego chciał Jan Paweł II – w kontekście „dwóch płuc” chrześcijaństwa, też w Europie.

Obserwujemy jednak pewne symptomy tego, że religia i wiara wypierane są z życia społecznego. 

Rzeczywiście. Tendencje ideologii zmierzających do eliminacji wymiaru religijnego z życia społeczeństw, przenoszone z Europy na inne kontynenty; utożsamianie wyzutej z wartości i spoganiałej Europy z chrześcijaństwem, wykorzystywane przez fanatyzm polityczny przybierający formy terroryzmu podszywającego się pod religię – wszystko to mobilizuje do większej aktywności w sferze dialogu międzyreligijnego. By wzmocnić wysiłki wszystkich religii na rzecz poszanowania praw człowieka, stworzonego przez Boga, i odciąć zasłanianie się religią przez siły polityczne, terroryzm itp. Razem układa się to w mozaikę wyrażającą przekonanie, że jeśli chce się uniknąć rozpadu, trzeba wrócić do Pana Boga jako punktu odniesienia dla wszystkiego, co składa się na życie społeczności ludzkiej.

Wszystko to ma odzwierciedlenie w „wydarzeniach kościelnych roku 2015”. Wśród „wydarzeń” pierwsze to Synod Biskupów o problemach rodziny, zatytułowany: „Wyzwania duszpasterskie dla rodziny w kontekście nowej ewangelizacji”. Świadom kluczowej roli rodziny, a zarazem kryzysu, jaki przechodzi przez świat, Papież Franciszek zadecydował dwie fazy: w 2014 r. „Synod nadzwyczajny”, jako czas zbierania informacji o sytuacji na różnych kontynentach, w poszczególnych regionach i krajach; w 2015 r. Synod „zwyczajny”, mający nieco większą wagę w określaniu „wizji Kościoła wobec…”, ale i tak nie „decyzyjną” – ta jest zarezerwowana dla Papieża. I „okres pomiędzy dwoma sesjami Synodu” jako czas refleksji i planowania kroków „na przyszłość” przez wspólnoty i lokalne konferencje episkopatów.

Na to nakłada się dynamika rozwoju „metody refleksji synodalnej”. Z pewnością nie ułatwia to „spokojnego rytmu” dyskusji o rodzinie. Synod nie może trwać długo. Biskupi mają zajęcia w diecezjach, każdy dzień Synodu pociąga za sobą koszty. Papieżowi zależy na tym, by uczestnicy Synodu prezentowali sytuację rodzin „bez retuszu”, by mieć autentyczny obraz sytuacji i wyzwań duszpasterskich. Głosy z Azji i Afryki okazały się bardzo użyteczne, ale i wyzwania niełatwe do podjęcia w przyszłości. Europa ujawniła swoje „pęknięcia”: pewność siebie, przyzwyczajenie do dominacji i uleganie presji kryzysu. Kryzysu wiary, wyrazistości osobowej, poczucia więzi wspólnotowej opartej o wiarę, klimatu kulturowego, jaki przez wieki charakteryzował „chrześcijańską Europę”. Zaskoczenie, niepokój, w pewnym sensie „przerażenie” tonem wypowiedzi jakby zapominających o „punkcie odniesienia”, jakim jest chrześcijańska wizja rodziny, ze strony innych. Trzeba dodać i błędy w organizacji. Bez złej woli, ale „po grzechu pierworodnym tak już jest”. Zwłaszcza, gdy trzeba zapewnić niezależność od medialnych presji. Sekretarz generalny Synodu zadecydował, by nie dawać mediom tekstów wypowiedzi synodalnych, a tylko omówienia, bez podania nazwiska autorów; natomiast by zachęcać Ojców synodalnych do dawania „na swoją odpowiedzialność” wywiadów prasowych. Chodziło o uniknięcie medialnych manipulacji i presji. Jednak to rozwiązanie spowodowało różne zastrzeżenia.

Proces synodalny jest, jak widać, bardzo złożony i dynamicznie się rozwija. Jak do jego drugiej części przygotowuje się papieska rozgłośnia radiowa?

W Radio Watykańskim z uwagą gromadzimy „echa posynodalne” z różnych krajów i konferencji episkopatów. W większości pokazują one, że trwa dyskusja duszpasterska. Za punkt odniesienia ma ona troskę o wzmocnienie chrześcijańskiej wizji rodziny w skomplikowaniu kulturowym współczesności. W Afryce szuka się form pogłębionej ewangelizacji w kontekście siły tradycji kultur lokalnych. W Azji – form wzmocnienia więzi rodzinnej opartej o wiarę wobec siły sekularyzacji i praktycznego materializmu. Znacząca jest – i zapewne będzie „wydarzeniem towarzyszącym roku 2015” – ilość mocnych sformułowań Papieża Franciszka, ukazujących rolę rodziny, troski o każde poczęte życie, komplementarności mężczyzny i kobiety, ich współodpowiedzialności za rodzinę i wychowanie dzieci, rolę prorodzinnej polityki społecznej. Sytuowanie tego w kontekście dynamiki życia Kościoła jako płodnej winnicy Pana, a nie znużonej życiem „ciotki”. Cykl katechez o rodzinie podczas audiencji środowych, zapowiedziany na wrzesień 2015 r. udział Papieża w Światowym Spotkaniu Rodzin w Filadelfii wpisują się w ten świadomy „akompaniament Papieża” dla prac okresu „między” dwoma sesjami Synodu. Nowe Lineamenta, dokument roboczy, który będzie wkrótce rozesłany do Konferencji episkopatów, ma być pomocą dla refleksji całych wspólnot kościelnych.

Kolejnym ważnym wydarzeniem roku 2015 jest Rok Życia Konsekrowanego. Dlaczego właśnie na tym zagadnieniu chciał skupić się Papież?

Franciszek nawiązuje do wskazań, jakie na początku Trzeciego Tysiąclecia dał osobom konsekrowanym Jan Paweł II. Postawcie Chrystusa w centrum swojego życia. Przyjmijcie Ewangelię jako sposób życia w codziennych gestach naznaczonych prostotą i konsekwencją. Zachowując swój charyzmat, nie zamykajcie oczu na popełnione wobec niego niekonsekwencje. Wnoście ducha Ewangelii w różne środowiska, solidarnie okazując ludziom braterską miłość. Franciszek podkreśla, że Rok Życia Konsekrowanego dotyczy całego Kościoła. Dziś dominuje kultura indywidualizmu. Niszczy ona społeczeństwo, zaczynając od jego podstawowej komórki, czyli rodziny. Życie konsekrowane może pomóc Kościołowi i całemu społeczeństwu, dając świadectwo braterstwa, tego, że można żyć jak bracia w różnorodności.

Ojciec Święty nie będzie jednak pełnił swej posługi tylko w Watykanie. Czekają nas także papieskie podróże.

Wśród „wydarzeń roku 2015” istotne będą apostolskie podróże Franciszka. W styczniu Azja – Sri Lanka i Filipiny; we wrześniu USA ze Światowym Spotkaniem Rodzin; w międzyczasie Francja i kilka innych, na razie nie potwierdzonych oficjalnie, ale „niemal pewnych”, w tym do Afryki. Nie są to „wycieczki turystyczne”. Stanowią ważny moment w życiu Kościołów na poszczególnych kontynentach. Co więcej, mają oddźwięk „światowy”. W cyklu przygotowań Radia Watykańskiego do obsługi styczniowej papieskiej wizyty w Sri Lanka i na Filipinach mieliśmy kilka spotkań ze specjalistami w sprawach Azji. Jedno prowadził ekspert w sprawach geopolityki. Mówił o konkurencji USA i Chin w „dominacji na morzach azjatyckich” i w Azji jako takiej; o tym, że Stany Zjednoczone stanowią militarny „parasol ochronny” dla wielu krajów azjatyckich; Chiny natomiast starają się umocnić swą pozycję poprzez pomoc dla rozwoju tych krajów. W tym kontekście zauważył, że politycy z uwagą śledzą podróże Papieża Franciszka do Korei, Sri Lanki, na Filipiny i ich wpływ na znaczenie chrześcijaństwa dla wymiaru kulturowego i duchowego kontynentu. Mówiąc o podróżach, trzeba wspomnieć też te we Włoszech. Zwłaszcza planowaną wizytę w Turynie, związaną z 200. rocznicą urodzin św. Jana Bosko i modlitwą przed Całunem Turyńskim. 

Ten pontyfikat nie unika komentowania ważnych światowych wydarzeń, ludzkich dramatów. Częste są na przykład odniesienia do spraw prześladowania chrześcijan, zwłaszcza w Syrii i Iraku. 

Stałym „wydarzeniem” jest tematyka Bliskiego Wschodu, dramat chrześcijan (zresztą nie tylko ich i nie tylko „na Bliskim Wschodzie”); kontakty z Organizacjami Międzynarodowymi, zwłaszcza agencjami ONZ, dziesiątki (w ciągu roku setki) audiencji dla przywódców państw i osób odpowiedzialnych za sprawy społeczne i międzynarodowe. Rokrocznie blisko 30 grup Konferencji episkopatów odbywa swoje „wizyty ad limina”, spotykając Następcę Piotra i jego współpracowników. Nie tylko „informacją roku”, ale ważnym sygnałem cichej pracy Papieża i jego współpracowników była wiadomość o decyzji prezydentów Stanów Zjednoczonych i Kuby, by nawiązać kontakty po dziesiątkach lat blokady, oraz podziękowanie, jakie obydwaj publicznie wyrazili wobec osobistej roli Papieża i Sekretariatu Stanu w tym procesie. Zapowiedziana jest już bliska publikacja nowej encykliki… Z pewnością nie będzie to jedyny „dokument”, jaki Franciszek da Kościołowi i światu. Przed niespełna dwoma miesiącami na północy Włoch odbywał się „szczyt euro-azjatycki”. Skorzystali z tego szefowie państwowego radia i tv Indonezji. Przyjechali do Rzymu, do Watykańskiego Radia i Centrum Telewizyjnego na krótkie spotkanie, by uzgodnić, że papieskie orędzia Urbi et Orbi będą transmitowane też do nich, do państwa przecież nie chrześcijańskiego, ale o zdecydowanej większości muzułmańskiego. I transmisje te miały już miejsce w czasie minionych świąt. 

Czy nie zabraknie także tej prostej, codziennej działalności duszpasterskiej Ojca Świętego?

Bardzo szybki rytm pontyfikatu Franciszka sprawia, że informacje gonią informacje, ale stopniowo klaruje się specyfika papieskiego przekazu. Homilie codziennych Mszy w kaplicy Domu św. Marty, środowe audiencje ogólne przypominają akcentami klimat Listów apostolskich. Ta część Nowego Testamentu koncentrowała się na tożsamości, „karceniu” pierwszych wspólnot chrześcijańskich za brak wierności pierwotnemu przekazowi wiary, uleganie modom idei światowych niezgodnych z przekazem apostolskim, na ostrym stawianiu wymagań sprzyjających budowaniu wspólnoty bardziej zgodnej z wymogami Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana. Inny jest klimat i zakres tematyki Dziejów Apostolskich. W roku 2014 ich odbicie widzieliśmy w spotkaniu Papieża w siedzibie FAO w Rzymie, w Parlamencie i w Komisji Europejskiej w Strasburgu, w wystąpieniach przedstawicieli Stolicy Apostolskiej przy Organizacjach Międzynarodowych w Nowym Jorku i Genewie. Z pewnością nie zabraknie podobnych i w roku 2015. Trzeba to widzieć w jeszcze szerszym kontekście. W poprzedniej naszej rozmowie wspomniałem, że kluczem do pełniejszego i głębszego zrozumienia Franciszka jest Biblia. Zdaniem Papieża istotny jest sposób bycia chrześcijaninem, przyjęcie tego, co mówi Ewangelia, z prostotą, z całym radykalizmem i z zaufaniem. Myślę, że tu jest zauważany czasem „punkt konfliktu” między teologami a Franciszkiem. Teologowie, czasem też księża i księża biskupi, są zaskoczeni homiliami i innymi wypowiedziami Papieża, którym brak „opracowania intelektualnego i teologicznego”. Franciszek – poza dokumentami mającymi rangę magisterium – wydaje się unikać cytatów. Myślę, że robi to świadomie. Zostawia miejsce na siłę oddziaływania słowa Ewangelii z całym jej radykalizmem. Radykalizmem, który niepokoi, ale i fascynuje. Tego radykalizmu nie da się zamknąć w „pokrzykiwaniu na zły świat” i wszystkie jego „-izmy”. Jest to radykalizm, który konfrontuje się z egocentryzmem, postawą odrzucenia innych, kalumnią, krzywdą społeczną, nędzą. Z epidemiami współczesności, które można leczyć roztropnym światłem Ewangelii. Papież opiera się na radykalizmie Biblii bez zbędnych pośredników kulturowych czy strukturalnych. Jest pełen zaufania do rzeczywistości tego, co Kościół wyznaje od wieków i co jest związane z jego nauczaniem i z tym, co określamy jako sensus fidei, zmysł wiary. Jest przekonany, że w ten sposób przekracza dzielące ludzi bariery ideologiczne, a przede wszystkim wyzwala w ludziach „poczucie pragnienia”. Pragnienia, które zaspokoić może tylko Słowo, jakim jest Jezus Chrystus, i oparcie we wspólnocie, którą jest Kościół jako wspólnota wiary, szpital polowy, matka zdolna rodzić dzieci. Gdy ludzkość jest wycieńczona, niezdolna, by iść dalej, przychodzi Syn, przychodzi zbawienie, otwiera się rola i odpowiedzialność Kościoła jako matki – wychodzącej na opłotki w poszukiwaniu dzieci, nie zamkniętej w sobie, nie skupionej tylko na dobrej organizacji, ale radosnej, gdy znajdzie pogubionych, radosnej, gdy daje i przywraca życie, gdy opatruje rany.

Jak widać, czeka nas zatem w działalności Papieża bardzo intensywny rok. Dziękuję za spotkanie i rozmowę!