Swoje życie „zainwestowali” na najlepszej lokacie. Zyskali wiele. Dziś mówią innym, jak to zrobić.
Kiedy małżeństwo rodziców Łukasza rozpadło się, a ojciec wyjechał za granicę, jego życie stało się bezradną tułaczką. – Nie potrafiłem w nim dostrzec żadnego celu – opowiada Łukasz. – W momencie wielkiego buntu wszedłem do kościoła. Pamiętam, że była Msza św. dla dzieci pierwszokomunijnych. Powiedziałem: „Boże, jeżeli rzeczywiście jesteś żywy i prawdziwy, spraw, bym był w tym Kościele naprawdę. Jeżeli nie, to wychodzę na zawsze”. Niecały rok później trafiłem na spotkanie modlitewne grupy Odnowy w Duchu Świętym. Chociaż byłem ochrzczony, u Pierwszej Komunii i przyjąłem sakrament bierzmowania, dopiero wtedy przejrzałem na oczy. Zobaczyłem Boga jak osobę.
Również Agnieszka zbliżyła się do Boga dzięki wspólnocie. Przeżywając kolejny moment życiowego załamania, pomyślała o zakończeniu życia. – Chcąc się pożegnać z Bogiem, weszłam do konfesjonału i zaczęłam się spowiadać – wspomina. – Powiedziałam księdzu, że jestem tu ostatni raz i nie chcę następnego dnia się obudzić. On mi wtedy odpowiedział: „Daj Bogu szansę”. Pomyślałam: o co mu chodzi? Ja żegnam się z życiem, a on „daj Bogu szansę”. Chyba mnie nie słuchał? Ale zaproponował, że wspólnie z kimś pomodli się nade mną. Ta spowiedź dała mi wiele do myślenia. Postanowiłam, że jednak się obudzę następnego dnia. Po kilku dniach poszłam na obiecaną modlitwę. Trwała kilka godzin. W jej trakcie przeszliśmy całe moje życie. To było niezwykle mocne doświadczenie. Zaczęłam odkrywać, że Bóg zawsze ze mną był, a to ja Go nie słuchałam. To był czas wielkiej pracy nad sobą. Bo poznanie Boga nie odbywa się bez wysiłku. Ono wymaga decyzji samego człowieka: „Tak, pójdę za Tobą”.
Dobrze, że jesteś
Łukasz zaczął żyć wiarą, bo zobaczył żywy Kościół. Spotkał ludzi, którzy nie bali się otwarcie mówić o Bogu. – Kiedy pierwszy raz wszedłem na spotkanie modlitewne, ktoś podszedł do mnie i powiedział: „Dobrze, że jesteś”. W pierwszym odruchu trochę się zdenerwowałem. Dlaczego on to mówi? Moja mama nigdy tak do mnie nie mówiła, mój tata nie zdążył mi tego powiedzieć, bo wyjechał, a mówi to obcy człowiek, widząc mnie pierwszy raz w życiu? To mnie zainteresowało. Od pierwszego „dobrze, że jesteś” minęło 16 lat. Łukasz zaczął wzrastać, czując działanie Boga. – To, że dzisiaj jestem mężem, ojcem, nauczycielem, jest niesamowitą Bożą pracą w moim życiu – tłumaczy. – Dawniej miałem tak wielkie kompleksy i niskie poczucie własnej wartości, że nigdy nie zdobyłbym się na to, co robię dziś. Boże umacnianie i moje stawanie na nogi trwało kilka lat. Dziś mogę mówić w szkole przed dużą grupą ludzi, grać na wielkich spotkaniach modlitewnych i prowadzić je. Bóg zabrał moje lęki, obawy, kompleksy.
Obydwoje wywodzą się z rodzin, w których alkohol był problemem. Jako dzieci czuli się samotni i niekochani. Tymczasem dziś tworzą rodzinę, o której nawet nie marzyli. Będąc we wspólnocie, widzieli wiele uzdrowień, ale to przede wszystkim ich samych Bóg uzdrawia każdego dnia i daje siłę do zadań, które im powierzył. – Wydaje się, że nasze codzienne życie jest takie samo jak wszędzie, pełne zwykłych trudów i problemów – mówi Agnieszka. – Wystarczy jednak otworzyć oczy, by dostrzec Boże działanie w najdrobniejszych rzeczach. To, że Bóg nie jest daleki, lecz bardzo bliski staramy się przekazać każdemu. Można nawet usiąść z Nim do rozmowy przy herbacie. Kiedy o tym wspominam, ludzie czasem się śmieją. A to ważna sprawa, by z Bogiem czasem usiąść i zwyczajnie porozmawiać. Nie tylko uroczyście, w kościele.
Droga
Poznali się, kiedy Agnieszka trafiła do wspólnoty, w której Łukasz był animatorem. Wtedy jednak nie przypadli sobie do gustu. Mieli inne plany życiowe. Pożegnali się. Agnieszka poszła do klasztoru kontemplacyjnego, a Łukasz pojechał za granicę szukać ojca, by się z nim pojednać. – Po blisko dwóch latach pojawiło się we mnie poczucie, że Bóg chce ode mnie czegoś więcej. Z wielkim lękiem wróciłam z klasztoru. Po trzech tygodniach już wiedziałam, o co chodzi. Ciągle była jakaś praca, wyjazdy, rekolekcje, ludzie pytali o Boga, prosili o świadectwo. Wtedy znowu pojawił się Łukasz. Zaczęliśmy razem jeździć. – Zobaczyłem ją w kościele po dwóch latach nieobecności i moje serce zabiło tak mocno, że nie umiałem sobie z tym poradzić – wspomina Łukasz. – Nie zobaczyłem dawnej przyjaciółki, a kobietę, z którą mógłbym przeżyć życie. Mając za sobą nieudane związki, byłem pełen obaw. Widziałem, że Agnieszka też się boi. Zaczęliśmy więc nasze relacje powierzać Bogu. Najpierw narzeczeństwo, potem małżeństwo. – Już wtedy wiedzieliśmy, że nie chcemy żyć tak „normalnie”, tylko chcemy służyć innym – tłumaczy Agnieszka. – Bóg tak wiele rzeczy uczynił w naszym życiu, że chcemy o tym mówić. Zaczęliśmy prowadzić rozmaite rekolekcje, ewangelizacyjne dla młodzieży, uzdrowienia wewnętrznego. Cały czas słyszymy wołanie: „Idźcie i głoście”.
Spełnienie życzeń
– Ludzie składając sobie życzenia, mówią: zdrowia, szczęścia, pokoju, pieniędzy – wyjaśnia Agnieszka. – Zapominają jednak, że źródłem naszej pomyślności jest wiara, Bóg. Skoro każdy poszukuje szczęścia, to każdego zachęcam, by pojawił się na rekolekcjach diecezjalnych. Tam będzie możliwość odkrycia, że źródłem wszystkiego, czego szukamy, nawet pieniędzy i dostatku, jest sam Bóg. – Mówiąc najprościej, „inwestycja” w Boga najbardziej się opłaca – dodaje Łukasz. – Nam się udało. Dziś z czystym sercem możemy powiedzieć, że to była najlepsza „inwestycja” w naszym życiu. Zaczęliśmy naszą przygodę z Bogiem właśnie od rekolekcji. To nie ma znaczenia, czy było tam 10 tysięcy czy 100 osób. Żywy Bóg przyszedł do naszego serca. Jesteśmy przekonani, że podczas tych rekolekcji będzie tak samo. Bóg stanie przed każdym uczestnikiem i zapyta: „Chcesz iść dalej sam, czy mam pójść z tobą?”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Kościele katolickim na świecie.
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Życzenia bożonarodzeniowe przewodniczącego polskiego episkopatu.
Jałmużnik Papieski pojechał z pomocą na Ukrainę dziewiąty raz od wybuchu wojny.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.