Nasilanie się ataków islamskich fundamentalistów, skierowanych przeciw chrześcijanom na wyspie Jawa, wiąże się z bezczynnością indonezyjskiej policji. Tak uważa sułtan i równocześnie gubernator leżącego na tej wyspie okręgu specjalnego Yogyakarta, Hamengkubuwono.
Powiedział on dziennikarzom, że jedynie ścisłe przestrzeganie prawa, które w Indonezji, choć to kraj o największej na świecie liczbie muzułmanów, zapewnia wolność wyznania, pozwoliłoby powstrzymać przemoc i zapewnić spokój. Próby dialogu z ekstremistami jego zdaniem nie przyniosły dotąd żadnych rezultatów. Konieczne jest, by policja zmusiła ich do respektowania prawa.
Indonezyjski okręg Yogyakarta był znany z dobrych stosunków między muzułmańską mniejszością a wspólnotami chrześcijańskimi różnych wyznań. Ostatnio jednak dochodzi tam coraz częściej do poważnych incydentów.
W niedzielę 1 czerwca w odległym kilka kilometrów od centrum będącego stolicą okręgu miasta Yogyakarta dystrykcie Sleman islamiści zniszczyli budynek należący do protestanckich zielonoświątkowców, wyganiając z niego uczestników nabożeństwa. A przed tygodniem, 29 maja, w tym samym dystrykcie pobili i zranili siedmioro katolików odmawiających w prywatnym domu różaniec, w tym kobiety i dzieci. Miejscowa policja twierdzi, że oba incydenty potraktowała poważnie, ale nie wysunęła przeciwko nikomu oskarżeń, nie mogąc znaleźć świadków zajść. Indonezyjscy wyznawcy Chrystusa od dawna już skarżyli się na bierność stróżów bezpieczeństwa publicznego w przypadku ataków fundamentalistów. Obecnie przyznał im rację funkcjonariusz państwowy tak wysokiej rangi jak sułtan gubernator.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.