- Trzeba najpierw rozpalić ogień. Potem trzeba młotami kuć rozgrzane żelazo, a to niekiedy może boleć. Ale przecież rzecz idzie o to, by z surowca powstało to, co piękne i szlachetne – tak o idei spotkań i wymowie zaklętej w nazwie mówi ks. Piotr Turzyński, jeden z pomysłodawców akcji.
Te oryginalne radomskie spotkania dla młodzieży trwają już od dziesięciu lat. – Mieliśmy w pamięci apele młodych organizowane w czasie rządów w diecezji radomskiej bp. Jana Chrapka. Później, po jego śmierci, odczuwaliśmy brak tego typu spotkań. Apele były jakimś „pierwowzorem”, choć chcieliśmy nowym spotkaniom nadać też trochę inny rys. Inicjatywa złączyła środowiska reprezentowane przez czterech księży: Diakonię Ewangelizacji i Wyższe Seminarium Duchowne, które reprezentował ks. Piotr Turzyński, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, z jego asystentem ks. Dariuszem Kowalczykiem, harcerzy „Zawiszaków” z ks. Tomaszem Gaikiem oraz Ruch Światło–Życie, którego wówczas byłem moderatorem diecezjalnym – wspomina ks. Albert Warso, dziś pracownik watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary.
Na poważnie i na wesoło
Nazwę „Kuźnia” wymyślił ks. Kowalczyk, dziś członek zarządu Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. Spotkania osnuto najpierw wokół trzech tematów: wiary, nadziei i miłości.
– Pierwsze spotkanie „Kuźni wiary” w radomskim kościele bł. Annuarity odbyło się dokładnie 16 kwietnia 2004 r., a prowadził je ks. Piotr Turzyński. Uczestniczyło w nim ok. 250 osób. Przypadło mi w udziale prowadzenie drugiego spotkania, „Kuźni nadziei”, 21 maja 2004 r. Do dziś dobrze pamiętam wspaniałą atmosferę. Przyszło wtedy ponad 500 osób. Księża cały czas posługiwali młodzieży w konfesjonale. Wniesiono wówczas do udekorowanego brzozami kościoła ikonę Matki Bożej Częstochowskiej. Po Ewangelii o zwiastowaniu Matce Bożej i po konferencji harcerki rozdawały obrazki z okolicznościowym nadrukiem oraz „Aktem osobistego oddania się Matce Bożej”. Następnie, klęcząc przed ikoną Matki Bożej, wszyscy odmówili tę modlitwę i zawierzyli siebie Matce Bożej, a później odśpiewali Litanię do Matki Boga i Ludzi. Potem były kolejne cykle tematyczne, kolejni goście i bogactwo przeżyć – wspomina ks. Warso.
– Na jednej z Kuźni o swojej wierze opowiadali kierowca TIR-a, młodzi małżonkowie, a także dziewczyna, która zaadoptowała chłopca w Afryce. Konferencje głosili księża, czasem poważni, a czasem „żartownisie”. Wszyscy mieli do przekazania ważne treści – opowiada ks. Turzyński, dziś wicerektor radomskiego seminarium.
Młodzi młodym
Gościem, a jednocześnie konferencjonistą jednego z ostatnich spotkań był ks. Daniel Glibowski. On swą przygodę z Kuźnią rozpoczął jeszcze przed maturą. Wyznaje, że właśnie te spotkania pomogły mu w rozpoznaniu swego powołania.
Mateusz Nowak jest dziś alumnem III roku w seminarium. – Na Kuźni byłem po raz pierwszy pięć lat temu, jeszcze jako uczeń. Zjawiłem się na niej po zachęcie ówczesnego wikariusza mojej parafii, na radomskim osiedlu Południe I, ks. Aleksandra Mańki. Dołączyłem potem do zespołu muzycznego, który prowadził ks. Bartek Wink. Myślę, że księża konferencjoniści Kuźni pomogli mi w decyzji o wstąpieniu do seminarium – mówi.
Ale Kuźnia to nie tylko odkrycie drogi powołania w stanie duchownym. Paulina Durasiewicz podczas spotkań śpiewała w zespole muzycznym ks. Winka. Obecnie studiuje amerykanistykę na UJ w Krakowie. – Tamte spotkania wykuły we mnie wartości, które do dziś są dla mnie ważne. Nadal nucę tamte piosenki, a one przypominają to, czym była i jest dla mnie Kuźnia – wspomina.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).