Papież o kobietach-kardynałach i marksistach

Czy kobieta może zostac kardynałem? Czy w adhortacji była mowa o Komunii dla rozwiedzionych, którzy weszli w ponowne związki? Jak papież odbiera oskarżenia konserwatystów o sprzyjanie marksizmowi? Unikatowy wywiad Andrei Tornielliego z papieżem, w którym Franciszek porusza wiele drażliwych tematów.

Reklama

– W styczniu minie pięćdziesiąt lat od historycznej podróży Pawła VI do Ziemi Świętej. Czy Wasza Świątobliwość uda się tam?

– Boże Narodzenie zawsze każe mi myśleć o Betlejem, Betlejem zaś jest ściśle określonym punktem w Ziemi Świętej, w której żył Jezus. W noc wigilijną myślę zwłaszcza o chrześcijanach, żyjących tam, o tych, którzy przeżywają trudności, o wielu z nich, którzy musieli porzucić tę ziemię z powodu różnych problemów. Ale Betlejem nadal jest Betlejem. Bóg przybył w tym określonym punkcie, na określoną ziemię, objawił tam czułość i łaskę Boga. Nie możemy myśleć o Bożym Narodzeniu, nie myśląc o Ziemi Świętej. Pięćdziesiąt lat temu Paweł VI miał odwagę udać się tam i w ten sposób rozpoczęła się epoka podróży papieskich. Ja także pragnę tam pojechać, aby spotkać swego brata Bartłomieja – patriarchę Konstantynopola i razem z nim wspominać to pięćdziesięciolecie, ponawiając uścisk papieża Montiniego i [patriarchy] Atenagorasa, dokonany w 1964 w Jerozolimie. Przygotowujemy się do tego.

– Wasza Świątobliwość wielokrotnie spotykał chore dzieci. Co można powiedzieć w obliczu tego niezawinionego cierpienia?

– Moim nauczycielem życia był Dostojewski i to jego pytanie, wyrażone wprost i domyślnie, zawsze krąży w moim sercu: dlaczego cierpią dzieci? Nie ma na to żadnego wytłumaczenia. Nasuwa mi się taki obraz: w pewnym okresie swego życia dziecko „się budzi”, nie rozumie wielu rzeczy, czuje się zagrożone, zaczyna zadawać pytania tacie lub mamie. Jest to wiek „dlaczego”. Gdy jednak dziecko pyta, a później nie słucha wszystkiego, co masz mu do powiedzenia, zarzuca się zaraz nowymi „dlaczego?”. Bardziej niż wyjaśnienia czeka ono na spojrzenie taty, które daje poczucie bezpieczeństwa. W obliczu dziecka cierpiącego jedyną modlitwą, która mi przychodzi do głowy, jest modlitwa dlaczego. Panie, dlaczego? On mi niczego nie wyjaśnia, ale czuję, że na mnie spogląda. I tak oto mogę powiedzieć: Ty wiesz, dlaczego, ja tego nie wiem a Ty nie mówisz mi tego, ale patrzysz na mnie a ja ufam Tobie, Panie, ufam Twemu spojrzeniu.

– Mówiąc o cierpieniu dzieci nie można zapominać o tragedii tych, które cierpią głód.

– Pokarmem, który nam zbywa i który wyrzucamy, moglibyśmy wyżywić bardzo wielu. Gdyby udało nam się nie marnować jedzenia, ale z powrotem wprowadzać je do użycia, głód na świecie zmniejszyłby się w ogromnym stopniu. Jestem pod wrażeniem statystyki, która mówi o 10 tysiącach dzieci umierających codziennie na świecie z głodu. Jest tak wiele dzieci, które płaczą z powodu głodu. Pewnego dnia w czasie środowej audiencji za barierką była młoda mama z kilkumiesięcznym dzieckiem. Gdy mijałem ich, dziecko bardzo zapłakało. Matka tuliła je. Powiedziałem jej: proszę pani, myślę, że maleństwo jest głodne. Odpowiedziała: gdy nadejdzie czas... Odparłem: ależ, niech pani da mu jeść, proszę! Kobieta zawstydziła się, nie chciała karmić go publicznie piersią, gdy przechodził papież. To samo chciałbym powiedzieć ludzkości: dajcie im jeść! Ta kobieta miała mleko dla swego dziecka, na świecie mamy wystarczająco wiele pożywienia, aby nakarmić wszystkich. Jeśli będziemy współpracować z organizacjami humanitarnymi i doprowadzimy do uzgodnienia przez wszystkich, żeby nie marnowali jedzenia, sprawiając, aby dotarło ono do tych, którzy go potrzebują, wniesiemy wielki wkład do rozwiązania tragedii głodu na świecie. Chciałbym powtórzyć ludzkości to, co powiedziałem tej mamie: dajcie jeść głodującym! Niech nadzieja i delikatność Narodzin Pana otrząsną nas z obojętności.

– Niektóre fragmenty „Evangelii gaudium” ściągnęły na nią oskarżenia skrajnych konserwatystów amerykańskich. Jakie uczucia wzbudza w papieżu określanie go mianem „marksisty”?

- Ideologia marksistowska jest błędna. Ale w swoim życiu poznałem bardzo wielu marksistów dobrych jako ludzie i dlatego nie czuję się urażony. Najmocniej uderzyły mnie słowa, mówiące o gospodarce, która „zabija”. W adhortacji nie ma niczego, czego nie odnaleźlibyśmy w społecznej nauce Kościoła. Nie wypowiadałem się z technicznego punktu widzenia, próbowałem pokazać zdjęcie tego, co się dzieje. Jedyny szczególny cytat dotyczył teorii „korzystnego odpadu”, wedle których każdy wzrost gospodarczy, któremu sprzyja wolny rynek, prowadzi sam przez się do większej równości i do społecznego angażowania się na świecie. Obietnica ta mówiła, że gdy szklanka się zapełni, trzeba ją rozładować i biedni na tym skorzystają. Zdarza się jednak, że gdy jest pełna, szklanka się powiększa i tak oto nic nie trafia do ubogich. Było to jedyne odniesienie do pewnej szczególnej teorii. Powtarzam, mówiłem nie o sprawach technicznych, ale zgodnie ze społecznym nauczaniem Kościoła. A to nie oznacza, że jestem marksistą.

– Ojciec Święty zapowiedział „nawrócenie papiestwa”. Czy spotkania z patriarchami prawosławnymi podsunęły jakąś konkretną drogę?

– Jan Paweł II mówił jeszcze wyraźniej o formie sprawowania prymatu, który otwiera się na nową sytuację. I nie tylko z ekumenicznego punktu widzenia, ale także w stosunkach z Kurią i z Kościołami lokalnymi. W ciągu tych pierwszych dziewięciu miesięcy odwiedzili mnie liczni bracia prawosławni: Bartłomiej, Hilarion, teolog Zizioulas, patriarcha koptyjski Teodor [Tawadros]; ten ostatni jest mistykiem, wszedł do kaplicy, zdjął obuwie i poszedł się modlić. Czułem się jak jego brat. Mają oni sukcesję apostolską, przyjąłem ich jak braci biskupów. Boli to, że nie mogliśmy jeszcze sprawować wspólnej Eucharystii, ale jest przyjaźń. Sądzę, że jest to ta droga: przyjaźni, wspólnej pracy i modlitwy o jedność. Udzielaliśmy sobie nawzajem błogosławieństwa, brat błogosławi brata, jeden brat nazywa się Piotr a drugi nazywa Andrzej, Marek, Tomasz...

– Czy jedność chrześcijan jest priorytetem dla Waszej Świątobliwości?

– Tak, ekumenizm ma dla mnie znaczenie priorytetowe. W naszych czasach istnieje ekumenizm krwi. W niektórych krajach chrześcijanie są mordowani z zimną krwią, bo noszą krzyżyk lub mają Biblię a przed zabiciem nie pytają ich, czy są anglikanami, luteranami, katolikami czy prawosławnymi. Krew się wymieszała. Dla tych, którzy zabijają, jesteśmy chrześcijanami. Zjednoczonymi we krwi, nawet jeśli między sobą nie zdążyliśmy jeszcze postawić kroków niezbędnych na drodze do jedności i może nie nadszedł jeszcze na to czas. Jedność jest łaską, o którą należy prosić. W Hamburgu poznałem proboszcza, który prowadził sprawę beatyfikacji pewnego kapłana katolickiego, zamordowanego przez nazistów za to, że katechizował dzieci. Za nim w szeregu skazanych był pastor luterański, zabity z tego samego powodu. Ich krew wymieszała się. Proboszcz ów opowiadał mi, że poszedł do biskupa i powiedział mu: „Nadal prowadzę tę sprawę, ale ich obu, nie tylko katolika”. Oto ekumenizm krwi. Istnieje on również dzisiaj, wystarczy poczytać gazety. Zabójcy chrześcijan nie pytają cię o świadectwo tożsamości, aby wiedzieć, w jakim Kościele zostałeś ochrzczony. Musimy brać pod uwagę tę rzeczywistość.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7