- Nie chodziło o ekstrawagancję - mówi ks. Bernard Mroncz o misjach ewangelizacyjnych na jubileusz. Na pewno nie były nią ani wielomiesięczna modlitwa i post, ani prawie 40-dniowa adoracja.
8 dni było dla tych, którzy przyszli do kościoła. Trzy dni dla tych, do których to Kościół musiał pójść. – Obydwaj ojcowie głosili kerygmat. Współczesnym językiem głosili zdrową naukę płynącą z Ewangelii. Leżało nam na sercu to, żeby misje miały charakter długofalowy i żeby były wyjściem na zewnątrz. Nie chodzi o sensację czy ekstrawagancję, że coś zrobimy inaczej, ale żeby sprowokować ludzi do innego spojrzenia na Kościół. Na to, że ma on dziś prawo, ale też i obowiązek być w miejscach publicznych – mówi ks. Mroncz. Po misjach w parafii rozpoczęło się Seminarium Odnowy Wiary dla dorosłych i planowany jest kolejny Kurs Alfa.
Młodzi nie pójdą za tradycją
Dla tych, co są w kościele, w czasie misji była m.in. „szkoła modlitwy serca”, oparta na modlitwie ojców pustyni. Te wieczorne spotkania pokazały potrzebę takiej praktycznej „nauki” modlitwy poprzedzonej wprowadzeniem. Przychodziło na nie codziennie około 700 osób. Z myślą o tych, którzy nie przychodzą do kościoła, zorganizowano spotkanie w pizzerii Vinci – z dominikanami i ks. Arturem Sepiołą. Sala była pełna i zabrakło miejsc siedzących. Również konfesjonał postawiony w środku osiedla przez kilka godzin nie stał bezużytecznie. Dominikanie odpowiadali na pytania gimnazjalistów i licealistów, a w kościele odbyło się spotkanie z Szymonem Hołownią. Podstawowym założeniem było również to, że misje będą ewangelizacyjne.
– Chcemy zachować to, co tradycyjne, ale pójść w głąb, w większą świadomość wiary, żeby potem móc ją przekazywać, zwłaszcza młodym. Dziś młodzi już nie pójdą za tradycją. Chodzi zasadniczo o taką wiarę, że osobiście wybieram Jezusa, świadomie żyję z Nim i to kształtuje moją codzienność. Inaczej nie mamy z czym wyjść do ludzi. A to z kolei jest remedium na to, żeby parafia żyła. Inaczej, jak mówił bp Ryś w czasie kongresu ewangelizacyjnego w Gliwicach, to będzie konserwa, stagnacja. Możemy się cieszyć, że ciągle jest sporo ludzi, ale co z tego – stwierdza proboszcz. I dodaje: – Przekonałem się też, że w takich wydarzeniach jak nasze misje nie można się bać elementów przeżyciowych, uczuciowych, doświadczeniowych. Bo to budzi całego człowieka. Najpierw potrzeba doświadczenia, żeby człowiek wiedział, dlaczego chce żyć w taki, a nie inny sposób, a właściwie dla Kogo chce tak żyć.
Co dalej?
Chociaż frekwencja na misjach była duża i pokazała potrzebę takich propozycji budzących i pogłębiających wiarę, to i tak nie dotknęła nawet połowy parafii. – Właśnie w tym kierunku trzeba działać. Jeśli w czasie najbliższych 10, 15 lat nie ożywimy parafii, to będzie gorzej niż na Zachodzie. Najbliższe lata naszego świadomego zaangażowania mogą sprawić, że unikniemy kryzysu Kościoła w Europie – przekonuje ks. Mroncz. Misje nie miały być tylko głośną akcją, ale mocnym poruszeniem do tego, co dalej. W przyszłym roku po Wielkanocy w parafii planowane są regularne Nabożeństwa Drogi Światła. 14 stacji – rozważań wokół spotkań Chrystusa z ludźmi po zmartwychwstaniu.
– Chcemy też, żeby w parafii powstał krąg biblijny. Są ludzie, którzy chcieliby przybliżyć się do Biblii i modlić się słowem. Bolączką jest to, że na co dzień wielu katolików nie czyta Pisma Świętego. Ono powinno być czytane nie tyle dla wiedzy o Bogu, ile dla spotkania z Nim. Kiedy czytam słowo, to mówi do mnie Jezus. Tak samo, jak kiedyś do tych, którzy chodzili za Nim – mówi proboszcz. W czasie niedzielnych kazań przybliża metodę lectio divina. Uczy jej praktycznie, siadając z wszystkimi przed wyświetlonym na ekranie wybranym fragmentem Ewangelii.
W Adwencie i Wielkim Poście planowane są kazania katechizmowe, pogłębiające świadomość przeżywania podstawowych prawd wiary. – Po to, żeby bardziej świadomie żyć wiarą i uczestniczyć w liturgii. Żeby była ona prowadzeniem do Osoby, do spotkania, doświadczenia. To tak samo dotyczy osób świeckich, jak i duchownych. Jak nie żyje się tym, co się przekazuje, to taki przekaz nie ma wielkiego znaczenia. Duchowny wtedy może być prawidłowym liturgistą, ale oddziaływanie będzie niewielkie – stwierdza ks. Mroncz. – Jestem wychowany na Ruchu Światło–Życie. Wiele z tego, co planowałem w wymiarze aktywności świeckich w parafii, nie udało mi się – mówi ks. Bernard Mroncz. – Jednak mam duże przekonanie, że parafia może się ostać jedynie poprzez coraz większą aktywność osób świeckich świadomie i głęboko zaangażowanych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.