Budzenie do życia

Mira Fiutak; GN 47/2013 Gliwice

publikacja 30.11.2013 06:00

- Nie chodziło o ekstrawagancję - mówi ks. Bernard Mroncz o misjach ewangelizacyjnych na jubileusz. Na pewno nie były nią ani wielomiesięczna modlitwa i post, ani prawie 40-dniowa adoracja.

 Uroczystość poświęcenia witraży. Od lewej: ks. proboszcz Bernard Mroncz, bp Jan Wieczorek i ks. inf. Konrad Kołodziej, pod którego okiem rozpoczęto budowę kościoła na Sikorniku Wojciech Baran /gn Uroczystość poświęcenia witraży. Od lewej: ks. proboszcz Bernard Mroncz, bp Jan Wieczorek i ks. inf. Konrad Kołodziej, pod którego okiem rozpoczęto budowę kościoła na Sikorniku

Ten rok w parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła w Gliwicach jest szczególny. To rok dwóch jubileuszy: 25-lecia ustanowienia parafii i 20-lecia poświęcenia kościoła. Właśnie zamknięte zostało duże – pod względem organizacyjnym i finansowym – przedsięwzięcie podjęte przez wspólnotę. Wstawienie witraży we wszystkich oknach górnego i dolnego kościoła. W sumie wymieniono ponad 200 okien, razem to 400 mkw. Prace trwały cztery lata. Sfinansowane w pełni przez wspólnotę parafialną i większych sponsorów, również pochodzących z parafii.

Ważne świadectwo

Autorką projektu witraży jest prof. Janina Klemens, z którą współpracował prof. Jerzy Witeczek; obydwoje z Politechniki Śląskiej. Zamysłem projektu jest symboliczne przedstawienie prawd wiary. Odniesieniem jest umieszczony centralnie w prezbiterium krzyż. Od niego w jedną stronę odchodzą obrazy przedstawiające Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, a w drugą historię przymierza zawartego przez Boga z człowiekiem. Witraże, wykonane w technice patynowania, utrzymane w mocnej, nasyconej kolorystyce wykonała firma Bożeny i Ireneusza Franusików z Nakła Śląskiego. 10 listopada poświęcił je bp Jan Wieczorek.

Witraże są dopełnieniem nowoczesnej i prostej bryły kościoła zbudowanego w latach 80. Jak podkreśla ks. Bernard Mroncz, który posługuje w parafii od początku, a proboszczem jest od 20 lat, na uwagę zasługuje fakt, że kościół był budowany tzw. systemem gospodarczym. Prace rozpoczęto pod okiem ks. Konrada Kołodzieja, proboszcza parafii św. św. Piotra i Pawła, z której wydzielono nową parafię. Oprócz prac specjalistycznych, wszystkie pozostałe wykonywali sami parafianie. To scaliło tutejszą społeczność, bo osiedle Sikornik zostało wybudowane na pustych polach, dlatego nie ma tu rdzennych mieszkańców, wszyscy są napływowi, również spoza Śląska.

Tak jak w budowę, tak dziś w życie parafii angażuje się część tej społeczności. Proboszcz szacuje, że na niedzielnej Eucharystii w kościele jest około 30 proc. mieszkańców. Podkreśla jednocześnie stosunkowo duże zaangażowanie świeckich. W parafii jest aż 50 dorosłych lektorek i lektorów – osób należących do różnych wspólnot i spoza nich. Wśród różnych grup jest około 90-osobowa wspólnota Żywego Różańca i wspólnota Odnowy w Duchu Świętym „Moje w niej upodobanie”, licząca około 50 osób, która przygotowuje gimnazjalistów do bierzmowania w ramach programu „Młodzi na progu”. – Ważne jest ich świadectwo. Dorosłych, mających rodziny, którzy normalnie mówią o Jezusie, o tym, że jest Kimś ważnym w ich życiu. Jak to powie ksiądz, to wiadomo, musi tak mówić, ale jak świecki, to już inna siła przekonywania. Często ci, których prowadzą, są teraz zbuntowani, ale za ileś lat może to do nich wróci – mówi proboszcz. Odnowowa grupa z pomocą innych wspólnot i parafian zaangażowana była też w przygotowanie misji ewangelizacyjnych. Odbyły się w październiku w związku z Rokiem Wiary i jubileuszem parafii.

40 dni na klęczkach

Od wiosny wychodzili już na ulice osiedla, gdzie w różnych miejscach odbywały się procesje i nabożeństwa. Do każdego mieszkania trafiło zaproszenie na misje, roznoszący je odwiedzili 5 tysięcy adresów. Od początku roku trwała codzienna modlitwa i post w tej intencji. Na liście było ponad 150 osób i według ustalonego harmonogramu powierzały tę sprawę Bogu. Na miesiąc przed rozpoczęli codzienną adorację Najświętszego Sakramentu, która trwała również przez 11 dni misji. W sumie klęczeli przed Bogiem przez prawie 40 dni. – I myślę, że dało to efekty – mówi proboszcz. Pierwszym zauważalnym owocem były spowiedzi po wielu latach. W przygotowanie misji zaangażowanych było w parafii około 100 osób podzielonych na trzy zespoły. Misje prowadzili dwaj dominikanie – o. Paweł Gużyński i o. Adam Szustak.

8 dni było dla tych, którzy przyszli do kościoła. Trzy dni dla tych, do których to Kościół musiał pójść. – Obydwaj ojcowie głosili kerygmat. Współczesnym językiem głosili zdrową naukę płynącą z Ewangelii. Leżało nam na sercu to, żeby misje miały charakter długofalowy i żeby były wyjściem na zewnątrz. Nie chodzi o sensację czy ekstrawagancję, że coś zrobimy inaczej, ale żeby sprowokować ludzi do innego spojrzenia na Kościół. Na to, że ma on dziś prawo, ale też i obowiązek być w miejscach publicznych – mówi ks. Mroncz. Po misjach w parafii rozpoczęło się Seminarium Odnowy Wiary dla dorosłych i planowany jest kolejny Kurs Alfa.

Młodzi nie pójdą za tradycją

Dla tych, co są w kościele, w czasie misji była m.in. „szkoła modlitwy serca”, oparta na modlitwie ojców pustyni. Te wieczorne spotkania pokazały potrzebę takiej praktycznej „nauki” modlitwy poprzedzonej wprowadzeniem. Przychodziło na nie codziennie około 700 osób. Z myślą o tych, którzy nie przychodzą do kościoła, zorganizowano spotkanie w pizzerii Vinci – z dominikanami i ks. Arturem Sepiołą. Sala była pełna i zabrakło miejsc siedzących. Również konfesjonał postawiony w środku osiedla przez kilka godzin nie stał bezużytecznie. Dominikanie odpowiadali na pytania gimnazjalistów i licealistów, a w kościele odbyło się spotkanie z Szymonem Hołownią. Podstawowym założeniem było również to, że misje będą ewangelizacyjne.

– Chcemy zachować to, co tradycyjne, ale pójść w głąb, w większą świadomość wiary, żeby potem móc ją przekazywać, zwłaszcza młodym. Dziś młodzi już nie pójdą za tradycją. Chodzi zasadniczo o taką wiarę, że osobiście wybieram Jezusa, świadomie żyję z Nim i to kształtuje moją codzienność. Inaczej nie mamy z czym wyjść do ludzi. A to z kolei jest remedium na to, żeby parafia żyła. Inaczej, jak mówił bp Ryś w czasie kongresu ewangelizacyjnego w Gliwicach, to będzie konserwa, stagnacja. Możemy się cieszyć, że ciągle jest sporo ludzi, ale co z tego – stwierdza proboszcz. I dodaje: – Przekonałem się też, że w takich wydarzeniach jak nasze misje nie można się bać elementów przeżyciowych, uczuciowych, doświadczeniowych. Bo to budzi całego człowieka. Najpierw potrzeba doświadczenia, żeby człowiek wiedział, dlaczego chce żyć w taki, a nie inny sposób, a właściwie dla Kogo chce tak żyć.

Co dalej?

Chociaż frekwencja na misjach była duża i pokazała potrzebę takich propozycji budzących i pogłębiających wiarę, to i tak nie dotknęła nawet połowy parafii. – Właśnie w tym kierunku trzeba działać. Jeśli w czasie najbliższych 10, 15 lat nie ożywimy parafii, to będzie gorzej niż na Zachodzie. Najbliższe lata naszego świadomego zaangażowania mogą sprawić, że unikniemy kryzysu Kościoła w Europie – przekonuje ks. Mroncz. Misje nie miały być tylko głośną akcją, ale mocnym poruszeniem do tego, co dalej. W przyszłym roku po Wielkanocy w parafii planowane są regularne Nabożeństwa Drogi Światła. 14 stacji – rozważań wokół spotkań Chrystusa z ludźmi po zmartwychwstaniu.

– Chcemy też, żeby w parafii powstał krąg biblijny. Są ludzie, którzy chcieliby przybliżyć się do Biblii i modlić się słowem. Bolączką jest to, że na co dzień wielu katolików nie czyta Pisma Świętego. Ono powinno być czytane nie tyle dla wiedzy o Bogu, ile dla spotkania z Nim. Kiedy czytam słowo, to mówi do mnie Jezus. Tak samo, jak kiedyś do tych, którzy chodzili za Nim – mówi proboszcz. W czasie niedzielnych kazań przybliża metodę lectio divina. Uczy jej praktycznie, siadając z wszystkimi przed wyświetlonym na ekranie wybranym fragmentem Ewangelii.

W Adwencie i Wielkim Poście planowane są kazania katechizmowe, pogłębiające świadomość przeżywania podstawowych prawd wiary. – Po to, żeby bardziej świadomie żyć wiarą i uczestniczyć w liturgii. Żeby była ona prowadzeniem do Osoby, do spotkania, doświadczenia. To tak samo dotyczy osób świeckich, jak i duchownych. Jak nie żyje się tym, co się przekazuje, to taki przekaz nie ma wielkiego znaczenia. Duchowny wtedy może być prawidłowym liturgistą, ale oddziaływanie będzie niewielkie – stwierdza ks. Mroncz. – Jestem wychowany na Ruchu Światło–Życie. Wiele z tego, co planowałem w wymiarze aktywności świeckich w parafii, nie udało mi się – mówi ks. Bernard Mroncz. – Jednak mam duże przekonanie, że parafia może się ostać jedynie poprzez coraz większą aktywność osób świeckich świadomie i głęboko zaangażowanych.

TAGI: