Gdyby każdy z tych, którzy dziś chodzą do Kościoła w ciągu roku zewangelizował jednego człowieka, to po kilku latach Chrystusa przyjąłby cały świat. Takie proste i takie nierealne.
Ostatni dzień Forum Nowej Ewangelizacji w Krakowie zostawił we mnie pewien niedosyt. Odniosłem wrażenie, że podczas wystąpień i dyskusji skoncentrowano się na głosicielach Ewangelii. Zabrakło mi głębszej refleksji nad tym, kogo dziś w świecie spotykają. Choć oczywiście wiele cennych uwag padło.
Na przykład? Świat wie, co my chrześcijanie mu zarzucamy. Bo cały czas mu o tym przypominamy. I dlatego nas unika. On nie potrzebuje naszego narzekania, ale raczej tego, byśmy mu powiedzieli, co mamy mu do zaoferowania (Andrzej Sionek). Albo stwierdzenie, że ludzkość bez Boga jest zagubiona, nie zła. Tylko nie wie, że jest zagubiona. Szatan podpowiada jej, że wszystko jest OK, choć nic takim nie jest. W taki razie trzeba bardziej użalenia się nad jej stanem, a nie besztania (bp Sandy Millar). Tak, to refleksja o stanie dzisiejszego świata. Ale w dużej mierze też o kondycji Kościoła. Kościoła, który często nie dorasta do powierzonej Mu przez Chrystusa misji.
Bo nie jest dobrze. Na targowisku systemów i wartości świata starożytnego Kościół umiał przeżywając różnorodność zachowywać jedność. Dziś nie umiemy. I powinniśmy nad tym płakać. Bo tylko zjednoczeni możemy wobec świata obronić Boga (bp Edward Dajczak). Ulegamy też czasem pokusie wyalienowania się ze świata. Bo on jest zły, obłudny, podstępny. Więc najlepiej się przed nim zamknąć, uchronić od jego wpływów. Tymczasem jeśli chcemy temu światu zanieść Chrystusa musimy go poznać jakim jest. Nie możemy się przed nim zamykać. Musimy spojrzeń nań oczyma Boga (bp Edward Dajczak).
Jaka tymczasem jest odpowiedź nas, chrześcijan? Nie patrzymy oczyma Boga. Na bombardowanie świata reagujemy światem. Bo się nie modlimy. To kryzys modlitwy leży u podstaw kryzysu Kocioła (bp Dajczak).
Była też mowa o problemie, jakim jest zarzucenie człowieka informacją. Człowiek nie potrafi scalić ich ze swoim życiem, widzeniem świata. Dlatego jest kompletnie niepozbierany. Dokładanie nowych informacji niewiele mu da. Dlatego Kościół bardziej niż nauczać powinien się skupić na tym, by być miejscem spotkania. A pamiętając o tym, że większość ludzi odkrywa Chrystusa przez świadectwo wierzących właśnie na tym skoncentrować swoje wysiłki (bp Dajczak).
Tylko te uwagi wystarczą, by zrozumieć, przed jak trudnym zadaniem stają dziś wyznawcy Chrystusa. Bo problemem nie jest tylko świat. Problemem często jesteśmy my sami. Nasze przyzwyczajenia, nasze widzenie spraw. Jak to wszystko zmienić? Na szczęście uczniowie Chrystusa nie są zdanie tylko na własne siły. Mają jeszcze Boga, którego powinni prosić o pomoc. Choć akurat modlitwa wstawiennicza jest trudna. Wyzwala płacz, bo pozwala wczuć się w to, co wobec zagubionych czuje sam Bóg (bp Sandy Millar).
Nie sposób przedstawić wszystkich ważnych i cennych myśli, które padły podczas forumowych wystąpień i dyskusji. I nie jest to kurtuazja. To prawda. Trzeba jednak chyba też powiedzieć, czego w tych dniach zabrakło.
Dla mnie przede wszystkim niepojęte było zupełnie marginalne potraktowanie szkolnej katechezy. Można było odnieść wrażenie, że dla uczestników forum jest ona na tyle nieskuteczna, że nie warto się nad nią rozwodzić. Podczas dyskusji padło entuzjastyczne przyjęte przez słuchaczy stwierdzenie, że wszelkie działania ewangelizacyjne trzeba rozpocząć od rozeznania, zobaczenia tego co już mamy, bo przecież to coś może być dziełem Ducha Świętego. Dlaczego tak nie spojrzeć na szkolną katechezę? Jej problemem jest głównie to, że została wtłoczona w ciasne ramy wyznaczone jej przez zasady, którymi rządzi się szkoła. Ten ciasny gorset można by jednak rozluźnić. Tyle że katecheci, pozostawieni samym sobie nie są tego w stanie zrobić.
Dlaczego np. nie wykorzystać do pokazania chrześcijańskiego stylu życia okazji, jaką jest możliwość organizowania szkolnych wycieczek? Co stoi na przeszkodzie, by opiekunami młodzieży zostali na niej ludzie rwący się do ewangelizowania? Ich bycie z młodzieżą i dla młodzieży byłoby przecież świetną okazją do dawania świadectwa.
Podczas forumowych spotkań zabrakło też pewnej konsekwencji. Entuzjastycznie przyjęto tezę, że księża nie mogą robić wszystkiego, że jednym z głównych ich zadań powinno być rozeznawanie. Trudno było jednak nie zauważyć, że spora część uczestników forum była przekonana, że wie lepiej, „co Duch mówi do Kościoła” niż ci, którzy mają rozeznawać. Pojawiały się głosy, że księża powinni się tylko modlić, a sprawę ewangelizacji zostawić świeckim. Bo świeccy, prowadzeni przez Ducha, wiedzą lepiej co i jak robić. Dlaczego z góry zakładać, że księża słabo nadają się do ewangelizowania? Czy Duch nie wieje kędy chce? Dobrze, że zaproszeni goście (głównie bp. Dajczak) próbowali to prostować i pokazali trudności, przed którymi nieraz stają w swojej posłudze ewangelizacyjnej kapłani. Ale czy po powrocie do parafii, wobec problemów jakie ten czy ów nieufny wobec nowinek proboszcz będzie stwarzał, coś z tych tłumaczeń zostanie?
Mimo wszystko trzeba powiedzieć, że te trzy dni w Krakowie to były dobre dni. Dzięki wymianie doświadczeń pomogły lepiej zobaczyć problem, jakim jest nagląca konieczność ewangelizowania. Także tych, są w kościele, ale którym nigdy nie dane było spotkać żywego i działającego Boga. Oby tylko za dwadzieścia lat ktoś nie powtórzył słów, jakie padły w rozmowie między uczestnikami forum: „Pamiętasz? Dwadzieścia lat temu mówiliśmy to samo a i atmosfera była podobna”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.