Kiedy człowiek przyjmuje całą Ewangelię? Nie musi znać na pamięć wszystkich jej szczegółów. Wystarczy gdy odkrywa, że zmartwychwstanie Jezusa także dla niego miało sens.
Pierwszy dzień odbywającego się pod hasłem „Całą Ewangelię, całe Ciało, całemu światu” Forum Nowej Ewangelizacji w Krakowie (14 listopada) poświęcony był pierwszej części tego trzyczłonowego hasła. Myliłby się jednak ten, kto uważałby, że nad tematem nie ma się co rozwodzić. Przeciwnie. Nie sposób wręcz streścić czy poukładać myśli, które się na forum pojawiły. Ale może – jak zauważył jeden z występujących – o to właśnie chodzi? Bo kiedy nie podaje się prostych recept, a zauważa cienie i blaski takiego czy innego działania, myśl ma szansę drążyć umysł. I ma szansę doprowadzić... może nawet nie tyle do najlepszych rozwiązań, ile do elastyczności w podejściu do tematu. Sprawa tak delikatna i wymykająca się analizom jak rodząca się wiara nie powinna być przecież traktowana szablonowo.
Pewne stwierdzenia na temat budzenia wiary wydają się oczywiste. Na przykład to, że wiary nie można utożsamiać z wiedzą religijną; że chcąc człowieka doprowadzić do wiary nie tyle trzeba postawić go przed jakimś zbiorem prawd, ile pomóc mu w rozpoznaniu Jezusa jako swojego Zbawiciela (Andrzej Sionek). Albo to, że jeśli ktoś nie przeżył swojego Emaus (spotkania z Jezusem zmartwychwstałym), swojego Damaszku (nawrócenia) albo swoich Zielonych Świąt (zesłania Ducha Świętego) nie powinien ewangelizować (Jose Prado Flores, Meksyk). Ale już ze stwierdzeniem, że ewangelizować trzeba z uśmiechem trudno się w stu procentach zgodzić. Uśmiech niektórych ewangelizatorów bywa sztuczny, ich radość – wymuszona. Kiedy tę swoją radość, ślepą na bolesne problemy, serwują złamanym na duchu i wręcz się jej domagają od ewangelizowanych, mogą budzić tylko niechęć. I nawet jeśli ich uśmiech nie jest sztucznym uśmiechem stewardesy, a radością kogoś, kto znalazł skarb (Jose Prado Flores) mogą odpychać. Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że w ewangelizacji ważniejszy niż uśmiech jest autentyczne spotkanie z drugim człowiekiem; zanim opowiemy człowiekowi o Jezusie, musimy tego człowieka autentycznie pokochać (ks. Grzegorz Strzelczyk).
Zresztą w sprawach prowadzenia bliźnich do wiary nie wolno trzymać się szablonów. Wydaje się na przykład, że katecheza tych, którzy nie zostali zewangelizowani ma, używając eufemizmu, średni sens. Słychać więc czasem głosy, by katechezę poprzedzić ewangelizacją. Co akurat w sytuacji nauczania ciągle rozwijających się młodych ludzi jest postulatem niemożliwym do spełnienia. Tymczasem podczas dyskusji kłam tezie o konieczności poprzedzenia katechizacji ewangelizacją zadał pastor Ulf Ekman (Szwecja). Powołując się na doświadczenie swojego kraju przedstawił prosty fakt: dopóki jego Kościół katechizował, ewangelizatorzy cieszyli się sporymi efektami swojej pracy. Gdy porzucono katechezę na rzecz ewangelizacji, efekty okazały się znacznie mniejsze. Dlaczego? Bo katecheza dawała podbudowę pod ewangelizację. Przyjmujący Jezusa już coś więcej o Nim wiedzieli, Boża łaska miała na czym bazować.
Bo nie wszystko w sprawach wiary jest takie proste: ewangelizacja - przyjęcie Jezusa - radosne uniesienie do końca życia. I na szczęście nie wszystko zależy od ludzkich wysiłków. Żywego Boga można znaleźć inaczej niż na drodze przyjęcia głoszonego kerygmatu (ks. Grzegorz Strzelczyk). Gdyby wszystko zależało tylko od nas pewnie wierzących byłoby znacznie mniej. A tak...
Dużo tych różnych myśli, które zrodził pierwszy dzień Forum Nowej Ewangelizacji. A przecież to nie wszystkie. Ale dobrze. Ideologia, nawet najbardziej z pozoru szlachetna, nigdy nie jest lepsza od otwartego myślenia.
Zobacz też
Redaktorzy Wiara.pl z Forum
Dzień po dniu
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.