Ludzie wpadają w nałogi i staczają się na samo dno, kiedy tracą sens życia. Czy jest ktoś, kto potrafi go przywrócić?
Po raz pierwszy ze Wspólnotą Cenacolo spotkałam się rok temu, podczas pobytu w Medjugorie – zaczyna Dorota Koperska. – Byłam zachwycona świadectwami młodych ludzi, którzy z wielką pasją opowiadali o tym, jak Jezus wyciągnął ich z nałogu i jak zmieniło się ich życie. Kupiłam wtedy nawet książkę o Wspólnocie Cenacolo i płytę z ich spektaklem ewangelizacyjnym. Pomyślałam, że jak przyjadę, będę mogła je dać komuś poszukującemu pomocy. Wtedy nawet nie przypuszczałam, że już za kilkanaście tygodni to właśnie ja sama będę poszukiwała pomocy dla swego dziecka...
Jak grom z jasnego nieba
– Jestem narkomanem – oświadczył nasz syn podczas jednego ze spotkań rodzinnych w czasie Bożego Narodzenia – wspomina Zdzisław Koperski, ojciec Marcina. – To był dla nas wielki cios i niedowierzanie, przecież wszystko było dotąd w porządku. Syn pozbawił nas złudzeń. Było źle. – Pierwsza myśl, jaka mi wtedy przyszła do głowy, to mój pobyt w Medjugorie i świadectwa chłopców z Cenacolo – mówi pani Dorota. – „Oni na pewno mu pomogą”, pomyślałam. W tamtym momencie byłam tak zdesperowana, że chciałam od razu tam pojechać. Córki znalazły jednak w internecie informację, że Wspólnota Cenacolo ma swoje trzy domy również w Polsce. Po poszukiwaniach kontaktu państwu Koperskim udało się w końcu umówić na spotkanie w jednym z domów wspólnoty. Wiosną pojechali z synem na pierwsze spotkanie do Jastrzębia na Górnym Śląsku.
To nie paczka
– Myślałam, że to będzie jakieś indywidualne spotkanie – mówi mama Marcina. – Okazało się jednak, że to jedno z regularnych spotkań, na jakie przyjeżdżają rodzice ze swymi dziećmi. Marcina zabrano do jednej sali wraz z pozostałymi chłopcami, a my razem z rodzicami poszliśmy do drugiej. Ludzie opowiadali o tym, co u nich się dzieje, jakie mają problemy. Spotkanie się skończyło, ustalono termin kolejnego. Nic się dla nas nie wydarzyło. Byłam rozżalona. Podeszłam do kogoś ze wspólnoty i niemal ze złością powiedziałam: „Myślałam, że nam pomożecie”. Usłyszałam wtedy spokojną odpowiedź: „Wasz syn to nie paczka. Macie z nią problem, więc ją zostawiacie?”. Dopiero wtedy zaczęło do nas docierać, o co chodzi w tej wspólnocie. Żeby Marcin mógł do niej dołączyć, musi być na to gotowy. Co więcej, my też powinniśmy być na to gotowi. To nie tylko Marcin musi się zmienić, ale przemiana musi się dokonać w całej naszej rodzinie.
Żelazna konsekwencja
Rodzina Koperskich podjęła wyzwanie. Cała, bo oprócz Marcina Koperscy mają jeszcze trzy córki. One także z wielkim zaangażowaniem podeszły do pomocy swemu bratu. Zgodnie z wskazówkami, jakie otrzymali podczas pierwszej wizyty we wspólnocie, trzeba było wprowadzić w rodzinie nowe zasady. To podstawowy element początku zmian w domu. Rodzice wspólnie z Marcinem ustalili, co może robić, a czego nie, jakie zachowania są dopuszczalne, a z czego musi całkowicie zrezygnować. Ludzie uzależnieni potrzebują twardych zasad i konsekwentnego ich przestrzegania. Ojciec Marcina na kilkanaście dni wziął urlop, by dzień i noc pilnować syna. Zresztą zaangażowali się w to wszyscy członkowie rodziny. I kolejne wspólne wyjazdy do Jastrzębia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).