„Nie przeżyje pani tego porodu, proszę dokonać aborcji” - te słowa usłyszała od swego lekarza Emilia Wojtyła, gdy się okazało, że spodziewa się dziecka. Gdyby posłuchała, nie byłoby Jana Pawła II.
To się wydarzyło jesienią 1919 roku. Emilia z mężem Karolem i 13-letnim synem Edmundem mieszkali w Wadowicach w wynajętym mieszkaniu przy ulicy Kościelnej. Trzy lata wcześniej straciła córkę Olgę, która zmarła po 16 godzinach od porodu. Miała ponad 35 lat i obawiała się, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci. Dlatego była w siódmym niebie, gdy się dowiedziała, że spodziewają się kolejnego dziecka.
Jednak znany wadowicki ginekolog i położnik stwierdził, że ciąża jest zagrożona, matka jej nie donosi i nie ma szans na urodzenie żywego dziecka. A jeśli urodzi, to kosztem własnego życia. „Nie przeżyje pani tego porodu, proszę dokonać aborcji” - oświadczył.
Kobieta odmówiła. Potem urodził się Karol, przyszły Jan Paweł II. Emilia Wojtyła żyła jeszcze 9 lat.
Opracowano na podstawie tekstu Mileny Kindziuk, autorki książki pt. "Matka Papieża".
Przeczytaj też: Skąd wiemy, że lekarz chciał aborcji K. Wojtyły?
Rok Święty to wyjątkowa okazja, by odbyć pielgrzymkę do Włoch.
Młodzi są najszybciej laicyzującą się grupą społeczną w Polsce.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.