Niemiec "pójdzie w trupa"

– Trzeba „iść w trupa”, każdy jedzie dzisiaj swój własny wyścig i nie ma się co oszczędzać – mówi Przemysław Niemiec tuż przed 18. etapem Giro d’Italia, który może zadecydować o wyniku kolarza Lampre-Merida w całym wyścigu. Jak zwykle będzie go wspierał ks. Janusz Gacek, proboszcz parafii w Pisarzowicach, rodzinnej miejscowości Niemca. – Niech idzie na całego, będzie odpoczywał po niedzieli – radzi ks. Gacek.

Reklama

– Jest dobrze, ale poczekajmy do niedzieli, wtedy skończy się wyścig. Nie ma się co „spalać” – komentuje swoje wyczyny na Giro d’Italia Przemysław Niemiec. Kolarz Lampre-Merida po 17. etapach zajmuje 5. miejsce w klasyfikacji generalnej wyścigu, do trzeciego Urana traci ok. 1,5-minuty. Sytuację na korzyść kolarza z Pisarzowic może zmienić dzisiejszy 20-km etap z jazdą indywidualną na czas, którego trasa, oprócz krótkiego płaskiego fragmentu i delikatnego zjazdu, wiedzie wyłącznie w górę. – Jest bezwzględnie dobry w górach – mówi o Przemysławie Niemcu jeden z jego największych kibiców, ks. Janusz Gacek. – „Czasówka” jest pod górę, więc jego szanse rosną. Może coś jeszcze „wykręci”. Niech idzie na całego, będzie odpoczywał po niedzieli – radzi proboszcz z Pisarzowic, który podczas wyścigu jest w stałym kontakcie ze swoim słynnym parafianinem. Niemiec zgadza się z taktyką sugerowaną przez księdza. – Zostały jeszcze trzy etapy, ale na razie myślę tylko o „czasówce”. Trzeba „iść w trupa”, każdy jedzie dzisiaj swój własny wyścig i nie ma się co oszczędzać – mówi. – Dzisiaj najpierw jedziemy na trening i rekonesans trasy, później wracamy do hotelu i następnie udajemy się na start. Małe zmęczenie jest, ale generalnie czuję się bardzo dobrze – dodaje Niemiec.

Przemek liderem?

Także dzisiaj polski kolarz podejmie ostateczne decyzje dotyczące sprzętu, który pomoże mu w kluczowym etapie. – Po treningu będę wiedział, który rower wybiorę. Będzie to albo Merida Scultura, którą jeżdżę w górach, albo bardziej aerodynamiczny model Reacto Evo – tłumaczy Niemiec. – Na pewno pojadę bez SRM-u [czujnik pomiaru mocy – red.], założymy mniejsze tarcze i odpowiednie koła. Są z nami ludzie Meridy, m.in. główny projektant Juergen Falke, którzy pomagają nam optymalnie wybrać sprzęt i jego ustawienia – dodaje. Wczorajszy etap Niemiec ukończył w czołowej grupie, jednak skupiał się w nim na pracy dla kolegi z zespołu. – Poprosiłem drużynę, by pokonała podjazd w dość intensywnym tempie, żeby przeprowadzić selekcję i pozbyć się klasycznych sprinterów. Udało nam się osiągnąć ten cel, dziękuję Scarponiemu i Niemcowi, byli wspaniali – powiedział na mecie 17. etapu Filippo Pozzato z Lampre-Merida. Finiszował on na 4. miejscu. – Było dobrze, ale szkoda, że nie wyszło mu na mecie tak, jak chciał – mówi kolarz z Pisarzowic.

Podczas tegorocznego Giro d’Italia skupia się on jednak nie tylko na pracy dla innych, ale też na swoim wyniku. Trzecie miejsce Niemca na dwóch etapach wyścigu z rzędu z pewnością na trwałe zapisze się w historii polskiego kolarstwa. – W tym roku Przemek ma więcej sił niż w poprzednich latach i widać, że jego możliwości są wielkie. Oby jego drużyna to wykorzystała i obrała dobrą taktykę na końcówkę wyścigu – mówi ks. Gacek. – Na początku Giro jechali bardziej na Scarponiego, ale zobaczymy, jak będzie na Tour de France, może wtedy Przemek zostanie liderem? – zastanawia się proboszcz. Przyznaje również, że dosyć emocjonalnie podchodzi do każdego etapu Niemca. – Wiem, że kolarze w takim wyścigu muszą myśleć nie tylko o sobie, ale też o drużynie – tłumaczy.

Dobre wieści z ambony

„Dziękuję za wsparcie, które otrzymuję z różnych stron. Jak zawsze mogę liczyć na jednego z moich największych kibiców, ks. Janusza Gacka, proboszcza parafii w Pisarzowicach. Wczoraj na wieczornej mszy mówił z ambony: »Dobre wieści nadchodzą z francuskich Alp…« – pisał na swoim blogu Przemysław Niemiec po zajęciu 3. miejsca w 15. etapie Giro. – Dobrze, że skończyli w ostatnią niedzielę przed 18., zdążyłem odprawić mszę i na zakończenie powiedziałem parafianom o trzecim miejscu Przemka w trudnych warunkach – cieszy się ks. Gacek. – Gdy jest obecny na mszy, witam go jako szczególnego uczestnika. Mamy dzięki niemu w parafii wspaniałe przeżycia. Zachęcam ludzi do oglądania Giro, jestem w bliskim kontakcie z jego rodziną i przyjaciółmi, bardzo nas cieszy jego postawa – dodaje. Przemysław Niemiec może liczyć nie tylko na kolarskie sugestie księdza, ale też na jego modlitwę. Jedną z jej form jest coroczna rowerowa pielgrzymka z Pisarzowic na Jasną Górę. – Zajmuje nam to 3 dni, żeby wszyscy mogli dojechać w swoim tempie, nie każdy musi mieć taką formę jak Przemek – tłumaczy proboszcz.

Według ks. Gacka obecny rok jest dla Niemca szczególny i w Pisarzowicach czuć atmosferę podobną do tej, gdy najszybszy rowerzysta tej miejscowości był 15. w wyścigu olimpijskim w Pekinie. – Wszyscy tutaj żyją jego startami, ale zasłużył na to także swoją osobowością. Jest dobrym kolegą, to bardzo solidny chłopak nie tylko jako kolarz, ale jako człowiek w ogóle. Przemek jest bardzo skromny, żyję w tej parafii od 22 lat, znam go od czasów jego podstawówki i sukcesy w ogóle go nie zmieniają – przyznaje proboszcz. – Przemek pochodzi z Pisarzowic, ma tu dobre środowisko przyjaznych mu ludzi. Wszyscy się z niego cieszymy, chyba jak wszędzie w Polsce – dodaje.

Cała Polska pojedzie za Niemcem?

Kolarski kibic w sutannie uważa, że duża liczba rowerzystów w Pisarzowicach i okolicznych miejscowościach to w dużej mierze zasługa Przemysława Niemca. – Ważne jest też to, że są u nas dobre tereny do jazdy. Gdy trafiłem do tej parafii, zdziwiło mnie, że jest tu tyle rowerów. Ludzie chętnie przyjeżdżali nimi do kościoła, teraz wielu wybiera też rodzinne przejażdżki, kolarzy-amatorów również nie brakuje – tłumaczy. Ma nadzieję, że sukcesy jego parafianina pomogą w tym, żeby także w innych miejscach w Polsce zainteresowanie kolarstwem i rowerami w ogóle wzrosło. Wierzy, że Niemca w tegorocznym Giro d’Italia stać na spektakularny sukces. – Może wskoczyć na trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej – mówi.

Z pewnością duży wpływ na końcowy rezultat zawodnika Lampre-Merida będzie miała charakterystyka trasy 19. i 20. etapu Giro d’Italia. Ze względu na fatalne warunki pogodowe kolarze dowiedzieli się w tym tygodniu, że ominie ich wysiłek na arcytrudnych górskich podjazdach. Swoją moc z pewnością mógłby na nich pokazać Przemysław Niemiec, który przejechał je już wielokrotnie. – Wczoraj na Stelvio było -14 st. C, odpadną nam ciężkie góry, ale organizatorzy pewnie wymyślą coś dobrego w zamian – mówi kolarz Lampre-Merida, który mimo świetnej dotychczasowej jazdy na Giro zachowuje chłodną głowę. – Trzeba się cieszyć z tego, co się ma, ale wyścig nie kończy się dzisiaj – puentuje Przemysław Niemiec.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama