Taki twardziel jesteś? To wyjdź na dziedziniec i załatw poganina.
Jerzy Sosnowski pyta Krzysztofa Zanussiego, czy nie spotkał się z zarzutami, że jego film „Iluminacja” nie pokazuje tylko jednego, jedynie słusznego obrazu wiary, która byłaby odpowiedzią na wszystkie wątpliwości i dylematy.
Zanussi mu na to, że chrześcijaństwo to jest propozycja dramatyczna i jeśli tego nie widzimy, to je fałszujemy. – To nie jest propozycja ciepłych klusek. Ani nagrody na tej ziemi nie będzie, ani zasługi nie mamy. Wiele rzeczy, o których mówi chrześcijaństwo jest trudnych i gorzkich. Ale trzeba o nich mówić, jeśli się do niego prawdziwie przylgnęło – odpowiedział reżyser.
W diecezji łowickiej trwa „Dziedziniec pogan”. Lokalna redakcja GN relacjonuje te wydarzenia TUTAJ. Zacytowana wyżej rozmowa pochodzi właśnie z jednego ze spotkań w ramach łowickiego „dziedzińca”.
Odkąd Benedykt XVI zaproponował formułę tego rodzaju spotkań, zastanawiałem się, czy ta nazwa przypadkiem nie jest odrobinę za mocna, czy nikt nie poczuje się przez nią urażony. Być może, gdybym był niewierzący, albo gdybym wyznawał inną religię i ktoś nazwałby mnie poganinem, poczułbym się dotknięty. Tylko że to nie jest tak. W każdym z nas siedzi odrobina pogaństwa. Rzecznik diecezji łowickiej ks. Piotr Karpiński tłumaczy: – W każdym z nas jest trochę człowieka wierzącego i trochę niewierzącego. W jednym i w drugim każdy z nas może się odnaleźć.
„Dziedziniec pogan” jest po pierwsze po to, żeby sobie tę gorzką prawdę uzmysłowić. Tu przede wszystkim ma się spotkać nasz własny wewnętrzny poganin z człowiekiem wiary. Trzeba w głębi własnego sumienia odłożyć na bok założenie, że jestem idealny, doskonały i nieomylny, a potem dopiero można stanąć do uczciwej rozmowy z drugim człowiekiem.
Jak zwrócił uwagę Krzysztof Zanussi, chrześcijaństwo jest dużo bardziej złożone niż nam się wydaje. Jestem przekonany, że człowiek tu na ziemi sam nigdy nie dotrze samodzielnie do całej istoty jego głębi. Między innymi po to jest nam dany Kościół, w którym wspólnota ludzi wierzących ma się dzielić swoim doświadczeniem wiary, swoim jej postrzeganiem i razem docierać do sedna sprawy. Dopuszczenie do tej rozmowy również ludzi spoza Kościoła nie jest niczym nadzwyczajnym. Wręcz przeciwnie. Jest realizowaniem tego, czego uczył chociażby Jan Paweł II i Sobór Watykański II.
Bardzo dobrze, że wierzący i niewierzący chcą się spotykać i rozmawiać. Bardzo dobrze, że zdarzają się takie spotkania i rodzi się dialog. Póki co takie spotkania to tylko pojedyncze jaskółki. Częściej niestety zdarza się, że ludzie wierzący i niewierzący „dyskutują” ze sobą poprzez media, a ta debata jest tak naprawdę dwoma różnymi monologami, które nie tylko nie mogą, ale nawet nie chcą się spotkać. I nie jest tak, że tylko jedna strona może być uznana za winną tej sytuacji. A jeśli ktoś bez mrugnięcia okiem winnego potrafi wskazać, to znaczy, że poganin ciągle w nim siedzi. Czas wyjść na dziedziniec i się z nim rozprawić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.