„Przebacz”. Łatwo powiedzieć. Ale jak? Wystarczy raz, a dobrze? Czy powtarzanie każdego dnia słowa „przebaczam” ma jakiś sens? A co, jeśli nie czuję przy tym żadnej ulgi i wcale nie mam ochoty rzucić się krzywdzicielowi na szyję?
Przebaczyłem – piszą często czytelnicy. I dalej nic nie czuję. Żadnych pozytywnych emocji. To normalne? Czy nieodzowne jest emocjonalne przeżywanie aktu przebaczenia? Skąd wiadomo, że przebaczyłem, skoro dalej omijam osobę, która mnie zraniła, szerokim łukiem? Dlaczego Bóg często uzależnia nasze uzdrowienie od tego, czy przebaczymy? Przez lata słyszałem setki podobnych pytań. Zamiast teoretycznych rozważań proponuję opowieści ludzi, którzy przerobili przebaczenie na własnej skórze i doskonale wiedzą, jak smakują jego owoce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.