O ewangelizacji Krakowa, owocach BMW i przygotowaniach do CCC mówi bp Grzegorz Ryś.
Piotr Legutko: Wspomnienia po jesiennej ewangelizacji miasta wciąż są żywe. Czy z perspektywy organizatorów rzeczywiście jest teraz „Bliżej, Mocniej, Więcej”? Można już mówić o owocach tamtej akcji?
Bp Grzegorz Ryś: One są. Widać w krakowskim Kościele ożywienie. Podam tylko jeden przykład z parafii św. Jana Chrzciciela. Już drugi raz zorganizowano tam seminarium odnowy wiary. W pierwszym wzięło udział ponad 100 chętnych, teraz – drugie tyle. To ludzie w bardzo różnym wieku, od 20 do 70 lat. Część z nich przygotowuje się do bierzmowania, wielu przyznawało, że inspiracją do tej decyzji było właśnie spotkanie ewangelizacyjne.
Czyli intuicja, że można w ten sposób przyciągnąć do Kościoła tych, których nie ma pod amboną, była słuszna.
Jest o tym cała masa bardzo pięknych świadectw. Niektóre spisywane, inne przekazywane tylko na ucho, bo są bardzo osobiste. Te owoce jest akurat stosunkowo łatwo policzyć. Chcieliśmy, by każdy, kto jest zaangażowany we wspólnoty, kogoś przyprowadził. A skoro w tamtych wydarzeniach wzięło udział prawie 20 tys. osób (i jeszcze kilka tysięcy drogą internetową), to znaczy, że BMW się pod tym względem sprawdziło. Są jeszcze inne owoce, może trudniejsze do policzenia. Na przykład doświadczenie jedności Kościoła. Wspólnoty zaangażowane w ewangelizację mówią, że było to piękne doświadczenie bycia razem, bez manifestowania odrębności form przeżywania wiary. Były też bardzo udane próby wejścia w inną wrażliwość modlitewną, muzyczną, estetyczną, niezwykle wzbogacające. To tylko na pozór wydaje się proste, ale wcale takie nie jest. Szczególnie dla kogoś, kto tylko w niedzielę uczestniczy w Eucharystii, albo i tego nawet nie robi.
Albo dla środowisk intelektualnych, mających zupełnie inny sposób przeżywania wiary.
I podchodzących do takiej religijnej ekspresji z dystansem czy wręcz podejrzliwością o niepotrzebną czy nadmierną emocjonalność, o spłycanie przesłania. To są, oczywiście, tylko pewne projekcje, ale dopóki się ludzie nie spotkają, nie poznają, łatwo im ulegać.
Są więc owoce, ale na pewno są też wyciągane wnioski, co trzeba robić inaczej na dalszej drodze ewangelizacji.
To pierwsze doświadczenie pokazało nam, co działa, a co nie, co warto robić inaczej. Na przykład inaczej będzie wyglądać zapraszanie na kolejne wydarzenia związane z ewangelizacją. Dotąd było tak, że przedstawiciele wspólnot chodzili po parafiach i opowiadali o tym, co będzie się działo. Z kolei wierni, którzy byli obecni na Eucharystii, mieli docierać do tych, o których nam najbardziej chodzi. Teraz chcemy przez cały rok rzetelnie popracować z ludźmi w parafiach, bo chodzi nam o formację nowych elit, żeby ich posłanie do wierzących niepraktykujących było czymś naturalnym, aby wynikało z tego, jak oni sami przeżywają swoją wiarę, a nie było akcją prowokowaną przez kogoś, kto przychodzi z zewnątrz i mówi: „Idźcie i zaproście”.
Co innego, nowego będzie w ewangelizacji Nowej Huty?
Bardziej świadoma i usystematyzowana współpraca z duszpasterzami miejsca. W skali Krakowa było to trudne, w Nowej Hucie powinno się udać. To są tylko dwa dekanaty, więc praca – także z katechetami, liderami – będzie łatwiejsza do ogarnięcia. Generalnie chodzi o to, by bardziej wciągnąć i zaangażować w ewangelizację ludzi, którzy są w parafiach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.