"Nie spotykamy ludzi tam, gdzie są najpełniej sobą, gdzie się swobodnie wypowiadają, gdzie doświadczają swych najbardziej rzeczywistych trudów i radości, gdzie napotykają prawdziwe problemy. Grozi nam, że będziemy żyli pośród nich odseparowani aureolą fikcji."
Potrzebna jest dziś nowa «wyobraźnia miłosierdzia», której przejawem będzie nie tyle i nie tylko skuteczność pomocy, ale zdolność bycia bliźnim dla cierpiącego człowieka, solidaryzowania się z nim, tak aby gest pomocy nie był odczuwany jako poniżająca jałmużna, ale jako świadectwo braterskiej wspólnoty dóbr. Winniśmy postępować w taki sposób, aby w każdej chrześcijańskiej wspólnocie ubodzy czuli się «jak u siebie w domu». Czyż taki styl bycia nie stałby się największą i najbardziej skuteczną formą głoszenia dobrej nowiny o Królestwie Bożym? Bez tak rozumianej ewangelizacji, dokonującej się przez miłosierdzie i świadectwo chrześcijańskiego ubóstwa, głoszenie Ewangelii - będące przecież pierwszym nakazem miłosierdzia - może pozostać nie zrozumiane i utonąć w powodzi słów, którymi i tak jesteśmy nieustannie zalewani we współczesnym społeczeństwie przez środki przekazu. Miłosierdzie czynów nadaje nieodpartą moc miłosierdziu słów (Jan Paweł II, Novo millenio ineunte).
A konkretnie? Konkretnie oznacza to życie wśród ludzi, życie na ich poziomie materialnym. Spotykanie ich tam, gdzie są, gdzie żyją – i takich, jacy są.
Pewne formy prestiżu, pewne tytuły czy insygnia, pewne ceremoniały, pewne sposoby życia czy ubierania się, pewne pompatyczne i abstrakcyjne słownictwo, stanowią struktury izolacji tak samo, jak istnieją struktury spłaszczenia czy upodlenia – pisał dominikanin, Yves Congar - To, co niegdyś było przyjęte w świecie, który nie był w takim ruchu jak nasz świat i który był przepojony szacunkiem wobec ustanowionych godności, dzisiaj jest już tylko środkiem umacniającym izolację: jest ekranem – i właśnie dlatego tak nam leży na sercu nazwanie tego i odrzucenie. Istnieją formy budzenia szacunku, formy podtrzymywanej wokół nas atmosfery tajemnicy, które dzisiaj osiągają skutek odwrotny od zamierzonego. Nie tylko trzymają ludzi na dystans od nas, ale trzymają nas na dystans od ludzi, sprawiając że realny świat ich życia jest dla nas niedostępny duchowo. […] Dlatego już nie spotykamy ludzi tam, gdzie są najpełniej sobą, gdzie się swobodnie wypowiadają, gdzie doświadczają swych najbardziej rzeczywistych trudów i radości, gdzie napotykają prawdziwe problemy. Grozi nam, że będziemy żyli pośród nich odseparowani aureolą fikcji.
Książka o. Congara, z której pochodzi ten tekst („O Kościół służebny i ubogi”), ukazała się drukiem przed drugą sesją Soboru Watykańskiego II. Uzyskała imprimatur 15 czerwca 1963 roku. Pięćdziesiąt lat temu. Do tych inspiracji wraca dzisiaj papież Franciszek. Może tym bardziej warto ten tekst przypomnieć w Roku Wiary, zainaugurowanym w pięćdziesiątą rocznicę otwarcia Soboru Watykańskiego II.
Czasem słychać głosy o potrzebie trzeciego Soboru. Czytając te słowa nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niewiele wiemy tak naprawdę o drugim...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.