Uwielbia koty, bardzo lubi popijać fantę, jest rozkochany w muzyce klasycznej i prawdopodobnie jako jedyny papież grał na fortepianie. Przedstawiamy historie, wspomnienia i anegdoty z życia papieża Benedykta XVI.
Przy okazji wszystkich koncertów, których słuchał, wygłaszał niebanalne przemówienie. Tak też było 11 maja 2012 r., kiedy Republika Włoska z okazji siódmej rocznicy jego pontyfikatu podarował Papieżowi koncert. Chór i orkiestra Opery Rzymskiej, pod dyrekcją Riccardo Mutiego i Roberto Gabbianiego wykonały w auli Pawła VI „Magnificat” g-moll RV 610 Antonio Vivaldiego oraz „Stabat Mater” i „Te Deum” Giuseppe Verdiego ze zbioru czterech pieśni sakralnych.
Papież powiedział wówczas, że choć wiele osób zna muzykę Antonio Vivaldiego, zwłaszcza „Cztery pory roku”, to jego muzyka sakralna nadal nie jest zbyt znana. Zajmuje ona ważne miejsce w twórczości kompozytora i ma wielką wartość, tym bardziej, że wyraża jego wiarę. Zaznaczył, że „Magnificat” jest kantykiem uwielbienia Maryi i wszystkich ludzi pokornego serca, rozpoznających z radością działanie Boga w swoim życiu i w historii. Styl Boga jest odmienny od stylu ludzi, gdyż staje On po stronie maluczkich, aby obdarzyć nadzieją. „Muzyka Vivaldiego wyraża uwielbienie, rozradowanie, dziękczynienie, a także zadziwienie w obliczu działania Boga” – stwierdził Benedykt XVI.
Mówiąc z kolei o „Stabat Mater” Verdiego Ojciec Święty zaznaczył, że doskonale wyraża ono bogactwo uczuć Matki stojącej pod krzyżem swego Syna, pozwalając słuchaczom uczestniczyć w macierzyńskim bólu Maryi oraz rozpalić swe serce żarliwym umiłowaniem Chrystusa. Podkreślił też wielką uwagę, jaką kompozytor zwraca na tekst starożytnego hymnu „Te Deum”. Zaznaczył, że obydwa te dzieła nie były przeznaczone do publikacji, lecz pisane jedynie dla siebie, do tego stopnia, że Verdi pragnął być pochowany z partyturą „Te Deum”.
Niemiec, który się "zwłoszczył"
Kardynał Ratzinger/Benedykt XVI nie był, tak jak jego poprzednik, bohaterem wielu anegdot i autorem dowcipów, które robiły karierę w mediach. Niemniej jednak z jego posługi kurialnej i papieskiej uzbierało się sporo „kwiatków”. Oto niektóre z nich.
Rzecznik Stolicy Apostolskiej Joaquín Navarro-Valls pytał kard. Josepha Ratzingera po pogrzebie Jana Pawła II, jaką przyjąć linię postępowania wobec wiernych domagających się „Santo subito”!. „A, z tym to już będzie sobie musiał poradzić nowy papież” – odparł kard. Ratzinger, nie przeczuwając, że to on będzie musiał zająć się tą sprawą.
Przed laty kardynał Ratzinger wyjechał z podróżą duszpasterską do Stanów Zjednoczonych. Urzędniczka na lotnisku w Nowy Jorku zapytała go, jaki jest cel jego wizyty w USA: business trip (służbowy) czy pleasures trip (turystyczny). Po objeździe wielu diecezji, gdzie głosił słowo Boże, oświadczył organizatorom: „Teraz wiem, jaki był cel mojej podróży: był to business trip i pleasures trip”. Wszyscy wybuchnęli śmiechem
Sześć dni po konklawe Benedykt XVI spotkał się w auli Pawła VI z rodakami. Przybył trochę po czasie, więc na wstępie obrócił swoje spóźnienie w żart: „Ponieważ Niemcy przyzwyczajeni są do punktualności, znaczy to, że się już trochę zwłoszczyłem.”
Podczas pielgrzymki do Polski w maju 2006 r. w Pałacu Prezydenckim Benedykt XVI przedstawiał Lechowi Kaczyńskiemu dostojników watykańskich. Gdy przyszła kolej na nuncjusza apostolskiego w Polsce, abp. Józefa Kowalczyka, ten ruszył do prezydenta z wyciągniętą dłonią i powiedział: „To ja przedstawię się sam”. Papież serdecznie się roześmiał.
Uwolniony od obowiązków zapewne będzie częściej słuchał z bratem muzyki klasycznej, od czasu do czasu zasiądzie do fortepianu. Opuszczając ster łodzi Piotrowej, podczas swej ostatniej audiencji generalnej, Benedykt XVI zapowiedział jednak, że nie ucieknie w sferę prywatności. „Nie powracam do życia prywatnego, do życia złożonego z podróży, spotkań, przyjęć, konferencji itd. Nie porzucam krzyża, lecz pozostaję w nowy sposób przy ukrzyżowanym Panu. Nie sprawuję już dłużej władzy nad Kościołem, lecz w posłudze modlitwy pozostaję, by tak rzec, w otoczeniu św. Piotra” – oznajmił Ojciec Święty w obecności 150 tys. wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.