Budynki klasztorne są w opłakanym stanie, brakuje pieniędzy na remont, ale one nie tracą nadziei i – zgodnie ze swoim powołaniem benedyktyńskim – modlą się i pracują.
W listopadzie ubiegłego roku na antenie TVP Kraków pokazano poruszający reportaż o bardzo trudnej sytuacji sióstr benedyktynek z opactwa św. Wojciecha w podkrakowskich Staniątkach. Większość mniszek to osoby w podeszłym wieku, a niektóre z nich są bardzo schorowane. Bardzo brakuje im pieniędzy na ogrzewanie, bieżące potrzeby, nie mówiąc już o remoncie przeciekającego dachu czy odnowieniu elewacji. Odzew telewidzów był zaskakujący. – Dostałyśmy od wielu ludzi konkretne wsparcie: koce, środki czystości, a nawet drewno na opał – wspomina siostra Stefania, która od prawie 4 lat jest przełożoną w staniąteckim opactwie.
Krok od katastrofy
Pomoc doraźna pozwala jednak tylko na to, by przetrwać mroźną zimę, a tymczasem duchowe córki św. Benedykta muszą stawić czoła o wiele większym wyzwaniom. Chodzi o ratowanie zabytkowego opactwa, które za cztery lata obchodzić będzie 800-lecie fundacji i rozpoczęcia budowy. – Budynki klasztorne wymagają natychmiastowych remontów, bez których mogą popaść w ruinę. Dach na kościele przecieka, a na dodatek pojawił się niebezpieczny przechył krokwi w kierunku południowo-zachodnim. W nie lepszej kondycji jest dach na budynku klasztornym. Tam, oprócz przecieków, dużym problemem jest stan belek w części południowo-zachodniej. Niedawno za prawie 80 tys. zł wykonano doraźne zabezpieczenia. W wielu miejscach podparto belki. Gdyby tego nie zrobiono, w każdej chwili groziłaby katastrofa budowlana – opowiada s. Stefania. Pieniądze na wykonanie tych prac mniszki dostały z Urzędu Marszałkowskiego (50 tys. zł) i od wojewódzkiego konserwatora zabytków (25 tys. zł). – Do tego same dołożyłyśmy 5 tys. Udało się też wymienić najbardziej zniszczone dachówki, choć tak naprawdę do wymiany nadają się wszystkie, gdyż pochodzą jeszcze z okresu międzywojennego i są bardzo zniszczone – dodaje matka przełożona.
Zanim jednak rozpocznie się remont generalny dachów, trzeba zrobić kosztowną dokumentację. Część pieniędzy na ten cel pochodzić będzie z dotacji wojewódzkiego konserwatora zabytków. Problem będzie z pozostałą kwotą. To jednak niejedyny problem sióstr. Już teraz należałoby wymienić okna w budynku klasztornym, bo są tak nieszczelne, że wydatki na ogrzewanie okazują się o wiele większe, niż być powinny. – Samo ogrzewanie naszych budynków w zimie to 25 ton węgla na 1,5 miesiąca. Gdyby nie pomoc ludzi, nie miałybyśmy na to pieniędzy – mówią siostry. To tylko wierzchołek góry lodowej problemów, z jakimi muszą radzić sobie staniąteckie mniszki. Wilgoć pojawiająca się w wielu miejscach, zagrzybienie ścian i odpadające tynki to zwiastuny prawdziwych kłopotów. – Najpierw trzeba przeprowadzić dokładne badania mykologiczne i dopiero wtedy będzie można składać wnioski o dotację na zlikwidowanie zawilgocenia i zagrzybienia budynków. A na to potrzebne są ogromne pieniądze – martwi się s. Stefania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).