Kometa, wybuch supernowej lub koniunkcja planet - to najbardziej prawdopodobni astronomiczni kandydaci na gwiazdę betlejemską - powiedziała prof. Ilona Bednarek z Zakładu Astrofizyki i Kosmologii Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Gwiazda betlejemska to jasny obiekt astronomiczny, który według Biblii doprowadził mędrców ze Wschodu do miejsca narodzin Jezusa Chrystusa w Betlejem. Jak zaznaczyła prof. Bednarek, nasza wiedza dotycząca gwiazdy betlejemskiej pochodzi właściwie tylko z jednego źródła - Ewangelii według św. Mateusza, gdzie na temat tego zjawiska również nie ma wielu informacji.
Kometa z warkoczem była i jest bardzo często uwieczniana na obrazach czy freskach przedstawiających narodziny Jezusa. "Najbardziej znanym kandydatem na kometę jest kometa Halleya. Teraz potrafimy policzyć wstecz momenty pojawienia się tej komety i rachunki wskazują na to, że w czasach chrystusowych powinna się pojawić w 12 r. przed naszą b erą, więc to trochę za wcześnie" - powiedziała prof. Bednarek.
"Źródła wschodnie podają innych kandydatów związanych z kometą z 5 r. p.n.e., ale trzeba tu wspomnieć o społecznym odbiorze komety - w owych czasach była kojarzona z nieszczęściem, z czymś, co zwiastowało katastrofę, trudno więc utożsamić narodziny Chrystusa z pojawieniem się komety" - dodała.
Drugim astronomicznym kandydatem na gwiazdę betlejemską jest wybuch supernowej. To gwiazda, która znajduje się w końcowej fazie życia, które kończy spektakularnym wybuchem.
"Magowie którzy wędrowali po to, aby pokłonić się Jezusowi, byli niewątpliwie dobrymi obserwatorami nieba, zajmowali się tym. Niebo - takie jak wyglądało na co dzień, było im znane, musiał to więc być obiekt, który nagle się na nim pojawił. Najbardziej prawdopodobnym w tej kategorii zjawisk byłby wybuch supernowej. Jeżeli miałoby to być zjawisko bardzo jasne, widoczne, musiałaby to być supernowa galaktyczna, podobna do tej, której wybuch obserwował Johannes Kepler w XVII w. w gwiazdozbiorze Kasjopei. Mogła być tak jasna, że również widoczna w ciągu dnia" - powiedziała prof. Bednarek.
Trzeci kandydat to koniunkcja planet, czyli ich optyczne złączenie, ustawienie w jednej linii. "Najczęściej rozpatrywane były koniunkcje Jowisza i Saturna, współczesne obliczenia wskazują również na to, że mogło dojść do koniunkcji Jowisza oraz Wenus, która jest jasnym obiektem. Czasem bierze się również pod uwagę Mars. Koniunkcja Jowisza i Marsa mogłaby wystąpić w czasach chrystusowych, ok. 7 r. p. n.e. - to były dwie jasne planety widoczne w pewnej odległości kątowej od siebie. Natomiast jeśli chodzi o koniunkcję Jowisza i Wenus, to miało to miejsce w 3 r. p.n.e. i faktycznie te planety były widoczne tak blisko na niebie, że ich blask zlewał się" - wyjaśniała prof. Bednarek.
Jak podkreśliła, współcześni astronomowie potrafią wyliczyć, jaka była konfiguracja planet w danym momencie czasu. "Na to wszystko nakłada się ciągle niezbyt precyzyjnie wyliczona data narodzin Chrystusa - te zjawiska mogły bowiem nastąpić raczej w latach, niż w miesiącach zbliżonych do jego narodzin" - zaznaczyła.
"Myślę, że nie powinniśmy tak bardzo przywiązywać się do próby interpretacji na siłę. Warto się zastanawiać, co mogłoby być, ale nie to jest najważniejsze. Dla mnie najważniejszy jest symboliczny wymiar gwiazdy betlejemskiej" - podsumowała.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.