O pobożnym dziadku, samotnej I Komunii Świętej i modlitewnym szantażu z Lucyną Sujką, matką dwójki dzieci, pielęgniarką i pedagogiem, rozmawia Agnieszka Napiórkowska.
Agnieszka Napiórkowska: 11 października papież Benedykt XVI ogłosił Rok Wiary. Jak patrzysz na ten czas? Podjęłaś jakieś dodatkowe zobowiązania i decyzje?
Lucyna Sujka: – Od momentu jego ogłoszenia czuję, że jest to mój rok. Nie mam planów dodawania sobie nowych postanowień. Zamiast szukać nowych zaangażowań, chcę dobrze wypełniać te, których się już podjęłam. Na Rok Wiary patrzę jak na czas dziękczynienia i dawania świadectwa.
Wiem, że wiary nie wyssałaś z mlekiem matki. Wiele czasu minęło, zanim powiedziałaś o sobie, że jesteś wierząca.
– To prawda. Wiara została mi dana. Pielęgnowanie jej w moim domu było trudne. Mój tata był oficerem Wojska Polskiego. Zostałam ochrzczona dzięki dziadkowi. To on walczył, bym została włączona w Kościół. Mama uczyła mnie jakichś modlitw, ale obrazem najczęściej powracającym z dzieciństwa jest widok dziadka, który rano i wieczorem klęczał. Nigdy nie wstydził się swojej wiary. Modlitwa była dla niego najważniejszym momentem dnia. Tę jego postawę i radykalizm pamiętałam nawet, gdy sama wątpiłam. Po latach nazwałam go rodzinnym Hiobem.
Przystępowanie do kolejnych sakramentów też nie na należało do łatwych?
– Takie były czasy. I Komunię Świętą przyjmowałam w I klasie szkoły podstawowej w innej parafii. Dziadek też miał w niej swój udział. Przyjmowałam ją po kryjomu, bez koleżanek i kolegów. Z przygotowań pamiętam tylko księdza, który na zakończenie dał mi książeczkę o Jezusie i powiedział, że nie ma wątpliwości, iż moje życie z Jezusem będzie walką. Zapewnił mnie też, że do końca swojego życia będzie się za mnie modlił. Dziś bardzo jestem mu wdzięczna za te słowa. Czuję też z nim duchową więź. Od lat rewanżuję mu się modlitwą.
Niedługo po Komunii razem z rodzicami przeniosłaś się z Podkarpacia do centralnej Polski. Nie był to dla Ciebie łatwy czas...
– Nasza przeprowadzka do Wesołej odbyła się niedługo po mojej Komunii. Zamieszkaliśmy na osiedlu wojskowym, przy jednostce. Jak tylko się rozpakowaliśmy, rodzice powiedzieli mi, że tu, niestety, nie będę mogła chodzić na religię i do kościoła. Wtedy zaczęły się moje lata ciemności. Przez kilka lat niewiara, a nawet negowanie Boga były obecne w moim życiu. Z roku na rok coraz głębiej wchodziłam w ateizm. Była to norma środowiska, w którym wzrastałam.
Znając Twoją dociekliwość, nie chce mi się wierzyć, że bezkrytycznie poddałaś się naciskowi środowiska.
– Tak. Będąc nastolatką, zaczęłam pytać o wiarę i sens życia. By znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytania, przeczytałam Pismo Święte. Rozmawiałam też z moimi rówieśnikami, którzy deklarowali się jako wierzący. Niestety, nie znali oni Biblii i nie potrafili obronić swojej wiary. Ja, ateistka, lepiej od nich znałam Pismo Święte. Odpowiedzi na nurtujące mnie pytania zaczęłam szukać w różnych miejscach, wyznaniach i środowiskach. Sięgnęłam m.in. do buddyzmu, protestantyzmu. Nigdzie jednak nie mogłam zagrzać miejsca. Ciągle czułam, że to nie jest to. W moim sercu rosło rozczarowanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.