Krótka piłka z tą miłością

O pobożnym dziadku, samotnej I Komunii Świętej i modlitewnym szantażu z Lucyną Sujką, matką dwójki dzieci, pielęgniarką i pedagogiem, rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

Reklama

Co było duchową trampoliną?

– Była nią moja pierwsza modlitwa. Mając chyba 16 lat, po raz pierwszy wypowiedziałam z głębi serca słowa: „Panie Boże, moje życie nie ma sensu. Jeżeli jesteś, to mi to udowodnij. Jeśli tego nie zrobisz, podejmę próbę zakończenia swojego życia”.

Długo czekałaś na odpowiedź?

– Nie, skąd! To była – jak to się mówi – krótka piłka. Do parafii przyszedł nowy wikariusz ks. Mirosław Nowosielski, który założył grupę Odnowy w Duchu Świętym. Na własne oczy zaczęłam widzieć w ludziach związanych ze wspólnotą radykalne przemiany. Największe wrażenie zrobiło na mnie świadectwo mojej przyjaciółki. Dzięki niej też tam poszłam. Ale nie podobało mi się. Na modlących się ludzi patrzyłam jak na jakichś wariatów. Wyszłam z przekonaniem, że to kolejne miejsce, które nie jest dla mnie. Przez cały tydzień coś mnie jednak dręczyło. Ciągle powracały do mnie słowa o miłości Pana Boga. Dlatego wybrałam się tam jeszcze raz.

Zanim na dobre wróciłaś do Kościoła, kilku osobom mocno dałaś w kość.

– I to jak! Rozpoczął się dla mnie czas walki duchowej. Przez kilka tygodni zarówno ks. Mirka, jak i ludzi z grupy męczyłam pytaniami i wątpliwościami. Nie pamiętam, jak doszło do tego, że poszłam do spowiedzi. Pomogły mi się do niej przygotować koleżanki ze wspólnoty. Szłam tam z nastawieniem, że jeśli ksiądz mnie zdenerwuje albo nie zrozumie, moja noga więcej w kościele nie postanie.

I znów spotkała Cię niespodzianka?

– Do dziś uważam, że było to najpiękniejsze doświadczenie spotkania z żywym Bogiem i jego przebaczającą miłością. Przebijanie się do wiary jeszcze trochę trwało. W wakacje pojechałam do Mikaszówki na rekolekcje. Tata powiedział mi wtedy, że jeśli to zrobię, mogę do domu nie wracać. Pojechałam. Gdy wróciłam, ojciec – mimo że miał z tego powodu kłopoty – uznał, że to dla mnie ważne. Zaakceptował, że ma córkę wierzącą. Potem zaczęło się coraz większe poznawanie wiary i siebie. Mocnym doświadczeniem były rekolekcje ewangelizacyjne Odnowy, podczas których usłyszałam i przyjęłam, że Bóg kocha nie tylko innych ludzi, ale i mnie. Z całą moją historią.

Wtedy skończyło się wszystko, co trudne, czy może przyszedł czas, w którym pan Jezus opowiedział Ci o swoim krzyżu?

– Nie tylko opowiedział, ale pozwolił go doświadczyć. Nauczył mnie też, że pójście za Nim to nie tylko jeden moment, ale nawracanie się przez całe życie. Kolejne lata nie były idyllą. Ciągle zmagałam się o swoją formację. I tak jest do dziś. Zawsze najtrudniejsza jest walka o wierność Bogu w codzienności. O to, by każdego dnia się modlić, by żyć sakramentami, by własna rodzina i dom były miejscami, w których On jest najważniejszy. Sprawdzianem wierności były trudne momenty życia, choćby długotrwała choroba syna. Dziś za to wszystko dziękuję Bogu. Dzięki tej walce nie boję się towarzyszyć tym, którzy wątpią. Rozumiem ich. Nie boję się też swojej bezradności, bo wiem, że jedynym zbawicielem jest Jezus Chrystus, bez którego nie umiem żyć.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama