Chrześcijańskie przesłanie nadziei i jego medialny wymiar było tematem kolejnej dyskusji panelowej podczas IV Kongresu Kultury Chrześcijańskiej, który odbywa się w Lublinie.
Wzięli w niej udział: Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej, Ewa Czaczkowska, publicystka "Rzeczpospolitej", ks. Krzysztof Niedałtowski, twórca Gdańskiego Areopagu i duszpasterz środowisk twórczych oraz Piotr Mucharski, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego".
Nad tabloidyzacją mediów ubolewała Ewa Czaczkowska mówiąc o "spirali cynizmu", z jakim mamy do czynienia w mediach i przestrzegła, że stąd już tylko krok do "kultury cynizmu". Jej zdaniem proponowany przez większość mediów obraz świata nie jest prawdziwy, ale zafałszowany i cyniczny i taki odnosi sukces komercyjny. "Tabloidyzacja połączona z komercjalizacją, w której liczy się przede wszystkim cytowalność, słuchalność i oglądalność, nieważne, w jaki sposób osiągana, jest powodem, dla którego dziennikarstwo poważne i analityczne umiera. Dziś w wielu polskich mediach nie potrzeba już dziennikarzy-twórców, a jedynie mediaworkerów, którzy sprawnie dokonają kompilacji informacji zaczerpniętych z Internetu, niekoniecznie prawdziwych, wzbogacając je silnymi emocjami. Na to zjawisko nakłada się inne, które znajduje silnych sprzymierzeńców w wielu mainstremowych mediach. To wojujący ateizm, czyli walka z religią wiarą Kościołem. Walka z chrześcijańskimi wartościami, które są podstawą naszej kultury i naszego ładu społecznego" - mówiła publicystka "Rzeczpospolitej".
Obok tej "ponurej" diagnozy Czaczkowska wskazała na elementy nadziei, jakie pojawiły się w świecie polskich mediów m. in.: nowe tytuły czasopism, które chcą rozmawiać z czytelnikami poważnie, czytelniczy sukces "Gościa Niedzielnego", a także coraz więcej pojawiających się w mediach komercyjnych informacji dobrych, prawdziwych i pozytywnych.
Publicystka zastanawiała się też, jak głosić Ewangelię w mediach i poprzez media. Jej zdaniem ludzie Kościoła powinni wykorzystać jeszcze bardziej potencjał, a nie obrażać się na media. Chrześcijanie nie tylko muszą być obecni w mediach, ale także innym uświadamiać taką konieczność. Ponadto trzeba pomóc dziennikarzom katolikom, pracującym w mediach świeckich, w rozwiązywaniu wielorakich dylematów moralnych, z którymi spotykają się w pracy a także tworzenie prężnych duszpasterstw dziennikarzy. Poważnym zaniechaniem jest też brak ogólnopolskiego funduszu, z którego wspierane byłyby różnego typu inicjatywy medialne, niosące ludziom Nadzieję.
Piotr Mucharski uważał natomiast, że największym problemem mediów jest "konflikt Dobrej Nowiny ze złą nowiną". Przypomniał, że media nie są cenione za dobro, które czynią, lecz że chronią nas przez złymi skutkami naszych działań. Przypomniał, że media są i będą tzw. czwartą władzą, która w demokratycznym państwie chroni nas przed uzurpacją władzy i broni naszej wolności. Zacytował słowa czeskiego teologa ks. Tomasza Halika, który napisał, że dzisiaj rolę religii we współczesnym świecie odgrywają dwa główne fenomeny: kapitalistyczna ekonomia i media. Uważa on, że media, czyli rynek z najważniejszym dzisiaj produktem - informacjami, wypełniają na swój sposób wiele społecznych ról religii: interpretują świat, proponują wspólne wielkie mity i symbole, są gwarantami prawdziwości i ważności. Przypomniał także słowa Jana Pawła II z książki "Przekroczyć próg nadziei", w której papież pisze o konieczności obecności katolików na współczesnych areopagach, w tym w mediach świeckich. Zdaniem redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" Dobra Nowina nie jest skierowana tylko do tych, którzy nią żyją, ale także do świata takiego jakim on jest. Wskazał też nad zbyt słabe zainteresowanie i obecność Kościoła w mediach świeckich.
Marcin Przeciszewski zaznaczył, że pytanie o media w kontekście nadziei jest "beznadziejnie trudne". Także z ubolewaniem mówił o kryzysie, tabloidyzacji, a nawet śmierci dziennikarstwa w Polsce w jego ethosie i misji. Zaznaczył, że nie jest to wina tylko dziennikarzy, ale przede wszystkim systemu funkcjonowania mediów, które obecnie mogą działać jedynie na zasadach komercyjnych. Upomniał się o centralne miejsce w społeczeństwie dla mediów publicznych, które z definicji nie mogą być komercyjne a muszą mieć przede wszystkim charakter edukacyjny i kulturotwórczy, gdyż w przeciwnym razie, gdy go zatracą zagrożona będzie nasza tożsamość kulturowa, narodowa i religijna. "Media publiczne są dobrem, które powinniśmy ocalić, aby nadawały ton debacie publicznej" - zaapelował.
Przypomniał, że świat mediów jest jednym z kluczowych terenów misyjnych dlatego troska o obecność chrześcijańskiego orędzia nadziei w środkach masowego przekazu winna być dziś jednym z głównych przedmiotów troski Kościoła, traktowanego jako coś równie istotnego jak "misje ad gentes" w innych epokach. Zdaniem szefa KAI wbrew wielu opiniom Kościół nie patrzy na media jako na coś złego, o czym m.in. świadczą coroczne orędzia papieskie do przedstawicieli środków społecznego przekazu.
Przeciszewski wskazał na błędy popełniane często w mediach katolickich jak budowanie modelu opozycyjnego "Kościół i zły świat". Jego zdaniem powinno być przeciwnie, Kościół musi wychodzić w świat, przenikać go i odpowiadać na wielkie pytania egzystencjalne. Ponadto media katolickie nie mogą nakłaniać Kościoła do jakichkolwiek związków z polityką czy jakąś określoną partią a także bardziej odpowiadać na problemy młodego pokolenia m. in. dotyczące życia seksualnego.
Ks. Krzysztof Niedałtowski wskazał na ambiwalencję współczesnych przekazów medialnych, z jednej strony nasyconych sensacją i spłycających rzeczywistość, a z drugiej strony dających szanse na głębszą komunikację w zakresie duchowości. Zachęcał ludzi mediów do przeprowadzenia myślowego eksperymentu aby na przykład zadawali sobie pytania: jak Chrystus zachowałby się dzisiaj w świecie mediów, czy korzystałby z Internetu, czy założyłby sobie bloga albo wystąpił w "telewizji śniadaniowej". Przestrzegł przed "czarnym" obrazem mediów świeckich w oczach wielu ludzi Kościoła i wskazał na potrzebę lepszego kształcenia księży w seminariach duchownych, aby w przyszłości nie bali się i lepiej współpracowali z mediami.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.