Czy dwugodzinna Msza pierwszokomunijna to przesada, czy musi jej towarzyszyć królewska celebra? Zaiste ciężkie pytanie. Mierzą się z nim dziennikarze Dziennika Zachodniego w artykule "Komunia, czyli czym dla księdza jest umiar?".
Dziennik stawia pytanie "czy zmęczenie i teatralna otoczka powinny przesłaniać dzieciom i rodzicom duchowe przeżycie?", zauważając jednocześnie, że "komunie to radość w wielu domach. Ale też pytania o strój i prezenty. I coraz częściej: o sens prób przed mszą, spotkań organizacyjnych, trwających w nieskończoność liturgii".
Gazeta powołuje się na bp Pieronka, zwracającego uwagę, iż "niektórzy księża są nieodpowiedzialni, i nie wiedzą z kim mają do czynienia" (tzn. z dziećmi - przyp. kb) i że "trzeba w tym szaleństwie pójść po rozum do głowy", oraz przywołuje prof. Świątkiewicza, socjologa z UŚ, zdaniem którego "czasem przerost formy odbiega od treści, na której powinny się skupić nasze dzieci".
Nie brak też wypowiedzi rodziców, mających nadzieję "że uroczystości komunijne, nie będą trwały długo" gdyż "dzieci są jeszcze za małe" a "komunie postrzegają raczej przez pryzmat prezentów, które później dostaną".
A co na to księża? Zdaniem autorów artykułu, niektórzy problem ów dostrzegają, ale "nie starają się przystosować uroczystości do oczekiwań rodziców", inni uważają, że "w tej sprawie potrzebny jest kompromis" a "msza nie może trwać za długo".
Za długo czyli ile? "135 minut trwają niektóre msze komunijne w naszych kościołach" grzmi tłustym drukiem na pierwszej stronie Dziennik Zachodni. I jak dowiadujemy się w tekście "to nie podoba się rodzicom i zaproszonym gościom, ale najbardziej poszkodowane (! - kb) są dzieci", itd, itp.
Tylko, tak po prawdzie, o co larum? Że za długie msze? Cóż, może trzeba uznać, iż jesteśmy religijnymi minimalistami (w młodym Kościele Afryki dwie, trzy godziny to niedzielna norma, nie wspominając o uroczystościach). Że "księdzu brak umiaru"? A może to rodzicom i gościom, "którym to się nie podoba" brak cierpliwości i zaangażowania w liturgię, bo się zafiksowali na "wyprawieniu komunii"? Że dzieci "komunię postrzegają raczej przez pryzmat prezentów"? A kto je ku temu "nakręca"?
Szkoda, że tytuł artykułu z "Dziennika Zachodniego" dość tendencyjnie kładzie akcent, wpisując się w znaną już melodię, gdzie jak zwykle nieżyciowy jest ksiądz - w tym przypadku sprawca nudy i zmęczenia pierwszokomunijnych dzieci. Może w podtytule warto było dodać "Komunia, czyli czym dla rodziców jest wiara i jak ją przekazujemy dzieciom?". Prawdopodobnie "szkoda" maluchom by się wtedy wielka nie działa. A tak to mamy "strój i prezenty", szmery bajery etc...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.