Upokorzeniem, traumą, doświadczeniem paskudnym ma być spotkanie z przebaczającą miłością? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
Do Jubileuszu zostało pięć dni i osiem godzin. Zegar tyka. Jedni w gotowości, inni pytają o co chodzi. Przygotowaniom, jak zwykle, towarzyszy burza w szklance wody. Jak zwykle, bo dziwnym by było, gdyby czasu Bożego miłosierdzia nie poprzedzały zakusy, by przeszkodzić działaniu łaski. Szatan nie wchodzi w bylejakość. Tam zasadniczo nie musi już działać. Wzmaga swoją aktywność gdy obawia się przemiany serca człowieka, pogłębienia przyjaźni z Bogiem, owocowania darami Ducha Świętego. Wtedy ma pełne ręce roboty.
Nie sięga po wyrafinowane pokusy. Metoda jest prosta. Poluzuj. Nie spinaj się. Bądź jak wszyscy. Wystarczy być dobrym. Zadbaj o swój komfort. Zatroszcz się o siebie i swoje dzieci. Unikaj wszystkiego, co może rodzić lub potęgować stres. Ty decydujesz o tym, co dobre, a co złe. Wreszcie po co spowiedź, skoro i tak wracasz do tych samych grzechów.
Wychodzi na to, że spowiedź jest zagrożeniem. Choć nie za bardzo wiadomo co ma zniszczyć, zniekształcić, zdeformować. Upokorzeniem, traumą, doświadczeniem paskudnym ma być spotkanie z przebaczającą miłością? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
Za niewiarą stoi doświadczenie moje i nie tylko. Wracam do lat dzieciństwa, młodości. Pamiętam miejsce, gdzie stał konfesjonał, w którym spowiadał śp. ksiądz Józef Krupop. Zniszczony eksperymentami medycznymi w Dachau nie mógł odprawiać Mszy świętej. „Nadrabiał” sprawując sakrament pojednania. Miał swoją metodę. Wysłuchawszy penitenta słowa pocieszenia zawsze zaczynał od „Zosia kochana” bądź – w zależności od tego, kto się spowiadał – „Pietrek kochany”. Bo każda dziewczynka była dla niego Zosią, chłopiec Pietrkiem. Przy czym nie chodziło o imię. Bez względu na to, z czym przyszedł ktoś do spowiedzi, odchodził ze świadomością, że jest kochany. Może właśnie dlatego przed jego konfesjonałem zawsze stały kolejki. Nie tylko w pierwsze piątki miesiąca. Zapewne nie był jedynym.
Także dziś większość duszpasterzy robi wszystko, by – zwłaszcza najmłodsi – kojarzyli spowiedź z radością doświadczenia Bożego przebaczenia. A jeśli ktoś zrobił krecią robotą, najczęściej byli to… rodzice. Zdarzało się niekiedy dziecko trzęsące się ze strachu. Idąc po nitce do kłębka okazywało się, że było straszone: czekaj, pójdziesz do spowiedzi, to ksiądz ci pokaże… Gdy pokazał miłosiernego Boga strach ustępował, na twarzy pojawiał się uśmiech, kolejne wizyty w konfesjonale utwierdzały w przekonaniu bycia umiłowanym dzieckiem Boga.
Petycje piszą. Zakazać spowiedzi. Dwanaście tysięcy podpisów to nie jest dużo. W czasie, gdy będzie rozpatrywana, w samej Warszawie, w kolejkach do konfesjonału, ustawi się zapewne więcej osób – dzieci, młodzieży, dorosłych. Większość z nich nie będzie wiedziała o proteście i petycji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Watykan uznał cud potrzebny do kanonizacji Pier Giorgio Frassatiego.
Po raz dziewiąty od wybuchu pełnoskalowej wojny Ojciec Święty wysyła na Ukrainę swego jałmużnika.
Pielgrzymi będą mogli zbierać pieczątki do specjalnego paszportu w wydaniu papierowym oraz cyfrowym.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).