Po katolicku wychować

xwl

Sezon pierwszokomunijny za nami. Kolejny przed nami. Zanim wróci na pierwsze strony gazet i serwisów internetowych, w ciszy kościołów i parafialnych pomieszczeń już się rozpoczął.

Kolejne roczniki zaczęły przygotowanie do pierwszego pełnego udziału we Mszy świętej. Niby wszystko po staremu i nic nie powinno zaskoczyć. A jednak…

W pewnej podwarszawskiej parafii rodzice byli zdziwieni (pewnie niektórzy nawet zszokowani), gdy od katechety odpowiedzialnego za przygotowanie w parafii dowiedzieli się, że sami „mają wklejać naklejki za mszę niedzielną i modlitwy”. Jak to – ktoś zapyta – żadnej kontroli ze strony księży i katechetów? Zaufanie czy lenistwo? Pytań zapewne więcej…

Wtręt pierwszy. Ksiądz Grzegorz Strzelczyk, do którego później jeszcze wrócimy, w październikowym numerze miesięcznika W drodze: „poczynając od przedszkola komunikujemy rodzicom: wdrożenie w wiarę (jak w matematykę, w biologię itd.) zostawcie specjalistom. Oni to za was zrobią, tylko płaćcie podatki (klan szkolny) albo datki (plemię salkowe).

Jak łatwo można się domyśleć rzeczona podwarszawska parafia wybrała opcję trzecią. A właściwie pierwszą. Katecheta, korzystając między innymi z technik multimedialnych, przypomniał rodzicom do czego zobowiązali się przed Bogiem w dniu ślubu i przynosząc do świątyni dziecko z prośbą o chrzest.

Jeśli wklejony wyżej tweet nie jest czytelny, powtórzmy. W dniu ślubu, przed przysięgą małżeńską: „Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy? Chcemy”. Przy chrzcie dziecka: „Prosząc o chrzest dla waszego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku? Tak, jesteśmy świadomi”.

Wtręt drugi. Ksiądz Strzelczyk: „Tymczasem może tak być (a wiemy, że może, bo już było i działało), że to faktycznie rodzice wdrażają dzieci w wiarę we wszystkich jej aspektach (intelektualnym, wspólnotowym, liturgicznym itd.). Zaś parafia wspiera ich – w miarę potrzeb – pomocą specjalistów”.

Jak to zrobić? Tego jeszcze nie wiemy (ksiądz Strzelczyk też jeszcze nie wie). Ale zanim się dowiemy musimy zmierzyć się z dwiema postawami. Z brakiem zaufania, będącego konsekwencja przekonania, że „oni nic wiedzą”. Tu zapewne posypią się negatywne przykłady typu nieznajomość Pisma świętego, nauczania Kościoła, przemiany kulturowe, marginalizacja religii itd. Pytanie wcale nie retoryczne: czy rodzice, by po katolicku wychować dzieci i przygotować je do pełnego udziału we Mszy świętej, muszą mieć wiedzą teologiczną przynajmniej zbliżoną do poziomu swoich duszpasterzy i katechetów. Tymczasem zupełnie niepotrzebnie zakłada się, że powinni. A jeśli nie mają, trzeba ich wyręczyć… Otóż nie trzeba.

Nie tak dawno jedna z matek w mojej parafii tłumaczyła swojemu małemu dziecku, wskazując na ołtarz: patrz, tam jest Pan Bóg. Kilka dni później spotkaliśmy się w warsztacie jego ojca. Maluch zaskoczył mnie pytaniem: dlaczego ty jesteś Pan Bóg? Oniemiałem. Z opresji wyratowała mnie właśnie matka. „Kochanie, Pan Bóg to ten mały kawałek Chleba, który ksiądz proboszcz trzymał w ręku”. Szanowna rodzicielka raczej świętego Tomasza nie czytała i o transfiguracji, tudzież transsubstancjacji, nie słyszała. Za to nabożnie śpiewała ułożony przez Anielskiego Doktora hymn „Sław języku Tajemnicę”. W którym, nawiasem mówiąc, święty od teologicznych subtelności stroni. I tę Tajemnicę w prosty sposób dziecku przekazała. A o to właśnie chodzi w wychowaniu religijnym.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6