Jeżeli apele papieża, działania rządów i duszpasterzy przyniosą efekty, będziemy mogli mówić o uroku pandemii, z której mamy szansę „wyjść biedniejsi, ale i piękniejsi”.
O urokach pisać można na trzy sposoby. W pewnych środowiskach mówi się o rzuceniu uroku. Chodzi o sprzężone działanie ludzkiej zazdrości, złośliwości i sił magicznych, mogących zaszkodzić człowiekowi lub zwierzęciu. By chronić przed urokiem stosowano równie magiczne środki (np. czerwona kokarda przywiązana do obroży ulubionego psa), a osoby posądzane o rzucanie uroków mijano szerokim kołem. Czyli trzymano się od nich z daleka.
Urocze może być także miejsce lub osoba. Wówczas użyte słowo ma podkreślić niebanalne piękno, wyrazić zachwyt. Prosta, wiejska chata na uboczu może być pozbawiona wygód, luksusu, mimo to ma swój urok. Dlatego chętnie do niej zaglądamy.
Wreszcie urok bywa związany z trudną sytuacją, w jakiej ktoś się znalazł. Mówimy wówczas: takie są uroki życia, starości, choroby. W ten sposób próbujemy niejako banalizować, pomniejszać, łagodzić doświadczenia, związane z życiem w konkretnych okolicznościach, ale i dodawać sobie otuchy, szukać dobra, jakie rodzi się w bólach i trudzie, pielęgnować je i pomnażać.
Tu chcemy pisać o urokach pandemii w trzecim znaczeniu. Mamy niewątpliwie do czynienia z ludzkim bólem, często z wielkimi tragediami, izolacją, samotnością (zwłaszcza osób starszych), z drugiej strony rodzi się wiele dobra. Zarówno w skali globalnej, jak i na poziomie lokalnych społeczności.
W skali globalnej niewątpliwie takim dobrem może okazać się inicjatywa, o której wczoraj, w późnych godzinach wieczornych naszego czasu, poinformowała agencja The Associatet Press. Rząd Stanów Zjednoczonych i administracja prezydenta Joe Bidena zdecydowały się poprzeć pomysł rezygnacji z ochrony własności intelektualnej dla szczepionek przeciw Covid-19, by umożliwić większej liczbie krajów produkcję ratujących życie szczepionek.
BREAKING: The Biden administration backs waiving intellectual property protections for COVID-19 vaccines to enable more countries to produce more of the life-saving vaccines, the U.S. trade representative says. https://t.co/nnXgc25bRH
— The Associated Press (@AP) 5 maja 2021
W praktyce oznaczać to może dzielenie się technologią produkcji bez pobierania za to licencyjnych opłat. Czy pomysł i podjęte działania przyniosą jakieś konkretne efekty na chwilę obecną trudno przewidzieć. Liczyć się przecież trzeba z kosztami (w grę wchodzą miliardy dolarów), jakie producenci ponieśli finansując badania nad szczepionką. Ale też rezygnacja z opłat oznacza mniejsze zyski z ich wytwarzania i dystrybucji. Zatem mamy dwie niewiadome. Na ile popierający pomysł zechcą uczestniczyć w refundacji kosztów badań to raz. Dwa, które koncerny, w imię dobra wspólnego i troski o najuboższych, zechcą zrezygnować z części zysków.
Przyznać jednak trzeba, że pomysł wpisuje się w ponawiane od miesięcy apele Franciszka i wielu innych hierarchów Kościoła, by dobrem, jakim są szczepionki, dzielić się z najuboższymi. Jeżeli apele papieża i działania rządów przyniosą efekty, będziemy mogli mówić o uroku pandemii, z której mamy szansę „wyjść biedniejsi, ale i piękniejsi” (Franciszek).
A w skali lokalnej?
O drobnych inicjatywach sąsiedzkich pisać można w nieskończoność. Pomysłowość zaangażowanych w nie zadziwia. Tu skupimy się przez moment na wydarzeniu spędzającym sen z powiek wielu rodzicom i duszpasterzom, czyli o pierwszej Komunii świętej w warunkach pandemii. Wiadomo – limity w świątyniach, mniej kontaktu z rodzicami i dziećmi, religia w szkole online, padający z przeciążenia Internet (to akurat problem wszystkich przedmiotów). Nade wszystko problem, który nie powinien być, a – niestety – jest pierwszoplanowym. Chodzi o spotkania rodzinne zaplanowane w wynajętych salach. Coraz częściej duszpasterze słyszą pytania o datę uroczystości za pięć lat. Bo jeżeli poda się ją z rocznym wyprzedzeniem wszystkie lokale w okolicy będą już zajęte.
W tym roku wszystkie rezerwacje trzeba było odwołać. Przynajmniej dla terminów na początku maja. Przed kościołami nie ma tłumu gości. W mojej parafii dodatkowym sprzymierzeńcem, co może zabrzmi dziwnie, była ulewa. Przyszły tylko dzieci, ich rodzice i chrzestni. Co nie tylko pozwoliło zmieścić się w limicie, ale i stworzyło warunki, by ta przeżywana z ograniczeniami Komunia święta miała swój tytułowy urok.
Przygotowujące uroczystość spotkania w małej grupie mogły być czymś więcej aniżeli próbą zapanowania nad chaosem i musztrą dzieci. Był czas na spokojne, krok po kroku wyjaśnianie, oczywiście na poziomie dzieci, czym jest czynne, świadome i pełne uczestnictwo we Mszy świętej, rozmowy z rodzicami, możliwość odpowiedzi na ich pytania i wątpliwości. Dla wielu dorosłych te rozmowy były niejednokrotnie odkryciem tego, w czym do tej pory uczestniczyli mechanicznie, bezrefleksyjnie, na zasadzie wyuczenia i przyzwyczajenia, bez wchodzenia w głąb. Sama zaś uroczystość, pozbawiona związanego z nią nieodłącznie harmidru, przebiegała w spokoju, skupieniu. Nie było rozpraszających fleszy, wołających o poprawienie świecy dziadków, przesyłających pozdrowienia cioć i wujków. Wszystko służyło temu, o czym mówi modlitwa, odmawiana przez służbę liturgiczną przed rozpoczęciem celebracji: „aby oczy moje były zwrócone na ołtarz, a serce moje oddane tylko Tobie”.
Podobnie z tak zwanym białym tygodniem, bardziej niż utrwalaniem nawyków będącym spotkaniem z Jezusem w znakach, szansą na ich wyjaśnienie, zrozumienie i zaangażowanie wszystkich zgromadzonych wokół ołtarza. Na przykład śpiewany wczoraj w liturgii Psalm 122. Trzeci z czternastu tak zwanych Psalmów stopni. W tradycji żydowskiej odmawiany na ostatnim etapie pielgrzymki do świątyni, w bramie Jeruzalem. Można mieć sto procent pewności, że w tym właśnie miejscu jego słowami modlił się Jezus, pielgrzymując do Miasta Świętego. Był kapitalną okazją by w homilii mówić o przygotowaniu do uczestnictwa we Mszy świętej. Czyli o czymś, co jest zaniedbane, a ma bardzo duży wpływ na owocne jej przeżywanie. Na ile ten cel udało by się osiągnąć w dużej, poddanej wielu bodźcom grupie dzieci, trudno powiedzieć. Doświadczenie wielu poprzednich lat podpowiada, że samo zapanowanie nad emocjami dzieci opowiadających o prezentach, wujkach, ciociach, imprezach, już było sukcesem.
I niech ktoś powie, powtórzmy po raz kolejny, że pandemia nie ma swojego uroku…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.